Moja córka chce wrócić do domu, ale jej mąż nie jest tu mile widziany. Czy jestem złą matką?
– Mamo, nie mamy już gdzie iść – głos Ewy drżał, a w oczach miała łzy. Stała w moim przedpokoju, trzymając za rękę małą Arianę. Za nimi, z opuszczoną głową, stał Krystian. W tej chwili czułam, jakby ktoś ścisnął mnie za gardło. Znowu to samo. Znowu wracają.
Wpuściłam je do środka, Krystian został na wycieraczce. – Mamo, proszę… – Ewa spojrzała na mnie błagalnie. – Chociaż na kilka tygodni. Krystian znajdzie pracę, wynajmiemy coś…
Zamknęłam drzwi i spojrzałam na nią twardo. – Ewa, ty i Ariana zawsze macie tu dom. Ale Krystian… Nie mogę tego powtórzyć. Wiesz, co się działo ostatnim razem.
Pamiętam tamten okres jak przez mgłę, ale emocje wracają ostro. Krystian nie szanował żadnych zasad – zostawiał bałagan, nie dokładał się do rachunków, potrafił wrócić nad ranem po piwie z kolegami. A ja? Ja czułam się jak intruz we własnym domu. Kiedy próbowałam zwrócić mu uwagę, Ewa stawała po jego stronie. Potem były ciche dni, trzaskanie drzwiami, płacz wnuczki.
– Mamo, on się zmienił… – Ewa zaczęła cicho.
– Nie wierzę w to – przerwałam jej ostro. – Przepraszam, ale nie mogę ryzykować własnego zdrowia psychicznego. Ty i Ariana możecie zostać ile chcecie. Krystian musi znaleźć inne rozwiązanie.
Krystian stał cały czas w progu, jakby czekał na wyrok. Widziałam w jego oczach wstyd i złość. – Dziękuję za wszystko – powiedział cicho i odwrócił się na pięcie.
Ewa rzuciła mi gniewne spojrzenie. – Jak możesz tak traktować ojca swojej wnuczki? Przecież on też jest rodziną!
– Rodzina to nie tylko więzy krwi – odpowiedziałam spokojnie. – Rodzina to szacunek i odpowiedzialność. On tego nie rozumie.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była gęsta jak śmietana. Ariana biegała po pokojach, śmiejąc się i bawiąc lalkami, a Ewa chodziła przygaszona, milcząca. Wieczorami słyszałam jej cichy płacz za ścianą. Czułam się winna, ale wiedziałam, że nie mogę się złamać.
W pracy koleżanki pytały: – I co, przyjęłaś ich wszystkich?
– Nie mogłam – odpowiadałam szczerze. – Próbowałam już raz i prawie mnie to zniszczyło.
– Ale przecież to rodzina…
– Rodzina powinna dawać wsparcie, ale nie kosztem własnego zdrowia.
Wieczorem usiadłam z Ewą przy kuchennym stole.
– Mamo… Może masz rację – powiedziała nagle cicho. – Ale ja go kocham. I nie chcę wybierać między tobą a nim.
– Nie każę ci wybierać – odpowiedziałam łagodniej. – Chcę tylko chronić siebie i ciebie. Pamiętasz, jak wtedy płakałaś? Jak Ariana bała się krzyków?
Ewa spuściła głowę.
– On naprawdę się stara… Tylko życie go przerosło.
– Nas wszystkich czasem przerasta – westchnęłam. – Ale musimy umieć wyciągać wnioski.
Kilka dni później Krystian zadzwonił do drzwi. Przyszedł sam, z kwiatami dla mnie i pluszakiem dla Ariany.
– Pani Mario… Przepraszam za wszystko. Wiem, że zawiodłem. Ale kocham Ewę i Arianę. Chcę być lepszy.
Patrzyłam na niego długo w milczeniu. Widziałam w nim chłopca zagubionego w świecie dorosłych problemów. Ale czy mogę mu zaufać?
– Krystianie… To nie jest łatwe dla nikogo z nas. Musisz pokazać, że potrafisz zadbać o rodzinę. Zacznij od siebie.
Odszedł z opuszczoną głową, ale tym razem bez złości.
W kolejnych tygodniach Ewa zaczęła pracować dorywczo w sklepie spożywczym na osiedlu. Krystian znalazł pracę na budowie poza miastem i wynajął pokój u znajomego. Spotykali się w parku z Arianą w weekendy.
Czułam ulgę i smutek jednocześnie. Moja córka była bezpieczna pod moim dachem, ale jej rodzina była rozbita na kawałki.
Pewnego wieczoru Ewa przyszła do mnie do kuchni z kubkiem herbaty.
– Mamo… Dziękuję ci za wszystko. Wiem, że chciałaś dobrze. Ale czasem myślę… Może powinnam była walczyć o naszą rodzinę inaczej?
Spojrzałam na nią ze łzami w oczach.
– Czasem trzeba wybrać mniejsze zło, żeby chronić tych, których kochamy najbardziej.
Dziś Ariana śpi spokojnie w swoim pokoju, a ja siedzę przy oknie i patrzę na światła miasta. Czy postąpiłam słusznie? Czy można być dobrą matką i jednocześnie postawić granicę własnemu dziecku? A może powinnam była dać Krystianowi jeszcze jedną szansę?
Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między własnym spokojem a pomocą bliskim? Jak znaleźć złoty środek?