Nie spodziewałam się tak surowych osądów od byłego męża – historia Natalii
— Znowu nie masz pieniędzy? — głos Artura rozbrzmiał w słuchawce z taką siłą, że aż odsunęłam telefon od ucha. Stałam przy kuchennym blacie, w ręku trzymałam nóż, którym kroiłam marchewkę na zupę dla siebie i naszej córki, Kaliny. W powietrzu unosił się zapach smażonej cebuli, a ja marzyłam tylko o tym, by po kolacji schować się pod kocem i na chwilę zapomnieć o wszystkim. Ale nie. Artur zadzwonił właśnie teraz, jakby wyczuł, że próbuję odnaleźć spokój.
— Artur, prosiłam tylko o terminową wpłatę. Kalina potrzebuje nowych butów na zimę — odpowiedziałam cicho, starając się nie obudzić w niej niepokoju. Siedziała przy stole, rysując coś na kartce, zupełnie nieświadoma burzy, która właśnie się rozpętywała.
— Ty zawsze czegoś potrzebujesz! — przerwał mi ostro. — Może w końcu zaczniesz sobie radzić sama? Ile jeszcze będziesz mnie wykorzystywać?
Poczułam, jak krew napływa mi do twarzy. To nie pierwszy raz, kiedy Artur zarzucał mi lenistwo i pasożytnictwo. Ale przecież to ja zostałam z Kaliną, to ja codziennie walczę o to, by miała co jeść, by nie czuła się gorsza od innych dzieci w przedszkolu.
— To nie jest wykorzystywanie. To twoja odpowiedzialność jako ojca — powiedziałam drżącym głosem.
— Odpowiedzialność? — prychnął. — Ty nawet nie próbujesz znaleźć lepszej pracy! Wolisz siedzieć w domu i żebrać ode mnie pieniądze!
Zacisnęłam zęby. Pracowałam na pół etatu w sklepie spożywczym, bo tylko wtedy mogłam odebrać Kalinę z przedszkola na czas. Moja mama mieszkała daleko, a na opiekunkę zwyczajnie mnie nie było stać. Każda złotówka była na wagę złota.
— Gdybyś naprawdę chciał pomóc swojej córce, nie musiałabym cię o nic prosić — powiedziałam cicho.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Usłyszałam tylko jego ciężki oddech.
— Wiesz co? — rzucił w końcu. — Może powinnaś oddać mi Kalinę na jakiś czas. Ja bym sobie poradził lepiej niż ty.
To było jak policzek. Spojrzałam na córkę, która właśnie podniosła głowę znad rysunku i uśmiechnęła się do mnie niewinnie.
— Mamo, zobacz! Narysowałam naszą kuchnię! — zawołała radośnie.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie mogłam pozwolić, by Kalina usłyszała naszą kłótnię.
— Muszę kończyć — powiedziałam szybko i rozłączyłam się.
Oparłam się o blat i przez chwilę po prostu stałam bez ruchu. W głowie dudniły mi jego słowa: „Może powinnaś oddać mi Kalinę”. Czy naprawdę uważał, że jestem złą matką? Czy moje starania nic nie znaczą?
Wieczorem, gdy Kalina już spała, usiadłam przy stole z kubkiem herbaty i zaczęłam rozmyślać nad naszym życiem. Odkąd Artur odszedł do innej kobiety, wszystko było trudniejsze. Musiałam nauczyć się być silna dla siebie i dla córki. Każda decyzja była moim ciężarem – od wyboru tańszego mleka po rezygnację z własnych marzeń o studiach podyplomowych.
Czasem miałam wrażenie, że świat oczekuje ode mnie niemożliwego: bądź dobrą matką, zarabiaj pieniądze, nie narzekaj, nie proś o pomoc. A kiedy już poprosisz – usłyszysz tylko zarzuty i oskarżenia.
Kilka dni później spotkaliśmy się z Arturem w sądzie – kolejna rozprawa o podwyższenie alimentów. Siedział naprzeciwko mnie z miną człowieka skrzywdzonego przez los. Jego adwokat wyliczał moje „błędy”: brak stałego zatrudnienia na pełen etat, niewystarczające starania o poprawę sytuacji finansowej.
— Pani Natalia nie wykazuje inicjatywy zawodowej — mówił adwokat spokojnym głosem. — Oczekuje od mojego klienta coraz większych świadczeń.
Czułam się naga pod ich spojrzeniami. Jakby całe moje życie było jednym wielkim pasmem porażek.
Sędzia spojrzała na mnie łagodnie:
— Pani Natalio, czy chciałaby pani coś dodać?
Wzięłam głęboki oddech.
— Pracuję tyle, ile mogę — powiedziałam cicho. — Chciałabym więcej, ale muszę opiekować się córką. Nie mam nikogo do pomocy. Każda złotówka idzie na jej potrzeby: jedzenie, ubrania, leki… Proszę mi wierzyć, nie jest łatwo prosić o wsparcie byłego męża.
Artur patrzył gdzieś w bok. Może pierwszy raz zobaczył we mnie człowieka?
Po rozprawie podszedł do mnie na korytarzu.
— Natalia… Ja… Nie wiedziałem…
Spojrzałam mu prosto w oczy.
— Nie wiedziałeś? A może po prostu nie chciałeś wiedzieć?
Odwrócił wzrok i odszedł bez słowa.
Wróciłam do domu wyczerpana psychicznie i fizycznie. Kalina przytuliła się do mnie mocno:
— Mamusiu, jesteś najlepsza na świecie!
Poczułam ulgę i ból jednocześnie. Dla niej muszę być silna – nawet jeśli świat tego nie widzi.
Czasem zastanawiam się: dlaczego tak łatwo oceniamy innych? Czy naprawdę tak trudno zobaczyć drugiego człowieka za liczbami na przelewie? Ile jeszcze razy będę musiała udowadniać swoją wartość – sobie i innym?