Nigdy nie byłam prawdziwą babcią – a teraz nagle jestem tą złą?
– Mamo, czy możesz przyjechać na kilka tygodni? – głos Agaty w słuchawce był cichy, niemal błagalny. Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przez sześć lat byłam dla niej i mojego wnuka kimś obcym. Teraz, kiedy zachorowała i nie miała się do kogo zwrócić, nagle przypomniała sobie o moim istnieniu.
Siedziałam przy kuchennym stole, patrząc na zdjęcie małego Jasia, które dostałam od syna zaraz po jego narodzinach. To jedyne zdjęcie, które miałam. Przez sześć lat nie widziałam wnuka na żywo. Agata nigdy nie zaprosiła mnie do ich domu. Zawsze była jakaś wymówka: „Jasio jest chory”, „Mamy dużo pracy”, „Może innym razem”. Mój syn, Tomek, próbował tłumaczyć: „Mamo, Agata jest zmęczona, nie chce nikogo widzieć”. Ale ja czułam, że chodzi o coś więcej.
Pamiętam dzień, kiedy dowiedziałam się, że zostanę babcią. Byłam wtedy taka szczęśliwa! Szydełkowałam kocyk dla maleństwa, kupowałam ubranka i marzyłam o tym, jak będę tulić wnuka do snu. Ale kiedy Jasio się urodził, wszystko się zmieniło. Agata patrzyła na mnie chłodno, jakby bała się, że zrobię coś nie tak. Kiedy próbowałam wziąć dziecko na ręce, zawsze była jakaś wymówka: „Jasio właśnie zasnął”, „Niech odpocznie”. Z czasem przestałam pytać.
Przez te lata czułam się jak duch. W święta wysyłałam prezenty – nigdy nie dostałam nawet podziękowania. Na urodziny Jasia dzwoniłam do Tomka, ale zawsze odbierał on, nigdy Agata. Czułam się upokorzona i niepotrzebna. W końcu przestałam próbować.
A teraz ten telefon. Agata zachorowała – poważnie. Tomek pracuje za granicą i nie może wrócić. Nie mają nikogo innego. Potrzebują mnie.
– Mamo? – powtórzyła Agata niepewnie. – Ja… naprawdę cię potrzebujemy.
W mojej głowie kłębiły się myśli. Czy mogę tak po prostu rzucić wszystko i pojechać? Czy potrafię wybaczyć te wszystkie lata odrzucenia? A może powinnam być ponad to?
Zgodziłam się. Spakowałam walizkę i pojechałam do Warszawy. Kiedy otworzyła mi drzwi, wyglądała na zmęczoną i przestraszoną. Jasio stał za nią, trzymając się jej spódnicy. Spojrzał na mnie nieufnie.
– To jest babcia Maria – powiedziała Agata cicho.
– Dzień dobry – wyszeptał chłopiec.
Serce mi ścisnęło. Przez chwilę chciałam go przytulić, ale powstrzymałam się. Nie chciałam go przestraszyć.
Pierwsze dni były trudne. Agata leżała w łóżku, a ja zajmowałam się domem i Jasiem. Chłopiec był zamknięty w sobie, nie rozmawiał ze mną prawie wcale. Czułam się jak intruz we własnej rodzinie.
Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Agaty przez telefon:
– Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam… Tak, Maria jest tutaj… Tak, wiem, że powinnam była wcześniej pozwolić jej poznać Jasia… Ale wtedy wydawało mi się to niemożliwe…
Poczułam łzy pod powiekami. Czy naprawdę byłam aż tak złą osobą? Co zrobiłam nie tak?
Z czasem zaczęliśmy się z Jasiem zbliżać. Pokazałam mu, jak robić pierogi – śmiał się, gdy mąka pokryła mu nos. Wieczorami czytałam mu bajki przed snem. Zaczął zadawać pytania:
– Babciu, dlaczego wcześniej cię nie było?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. „Bo twoja mama mnie nie chciała”? Nie mogłam tego powiedzieć.
– Czasem dorośli popełniają błędy – powiedziałam tylko.
Agata powoli dochodziła do siebie. Pewnego dnia usiadła ze mną przy stole.
– Maria… Przepraszam cię za wszystko. Bałam się… Bałam się, że będziesz mnie oceniać, że będziesz chciała wychowywać Jasia po swojemu… Moja mama była bardzo surowa i nie chciałam tego dla mojego syna…
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
– Nigdy nie chciałam cię zastępować jako matki – powiedziałam cicho. – Chciałam tylko być babcią.
Agata rozpłakała się.
Od tamtej rozmowy coś się zmieniło. Zaczęłyśmy rozmawiać szczerze – o strachu, o samotności, o błędach z przeszłości. Zrozumiałam, że Agata też była zagubiona i przestraszona.
Dziś Jasio przychodzi do mnie sam z rysunkami i opowiada o szkole. Agata zaprasza mnie na kawę i pyta o rady dotyczące wychowania syna. Ale wciąż czuję żal za stracone lata.
Czasem patrzę na Jasia i zastanawiam się: ile jeszcze rodzin w Polsce żyje w cieniu niedopowiedzeń i lęków? Czy naprawdę tak trudno jest wybaczyć i zacząć od nowa? Może warto spróbować zanim będzie za późno…