„Przyszła Synowa z Telefonem: Nigdy Jej Nie Polubiłam”
Od pierwszego spotkania z Martą, przyszłą żoną mojego syna, czułam, że coś jest nie tak. Było to na rodzinnej kolacji, którą zorganizowaliśmy, aby ją poznać. Mój syn, Tomek, był nią zauroczony, ale ja widziałam tylko młodą kobietę, która nie potrafiła oderwać wzroku od swojego telefonu.
„Mamo, to jest Marta,” powiedział Tomek z dumą w głosie.
„Miło mi cię poznać,” odpowiedziałam, starając się być uprzejma.
Marta uśmiechnęła się krótko i wróciła do przeglądania czegoś na ekranie. Próbowałam nawiązać rozmowę, ale każde moje pytanie spotykało się z krótkimi odpowiedziami. Czułam się ignorowana i zaniepokojona.
„Tomek, może Marta chciałaby opowiedzieć coś o sobie?” zapytałam, próbując przełamać lody.
„Mamo, daj spokój, Marta jest trochę nieśmiała,” odpowiedział Tomek, próbując ją usprawiedliwić.
Z czasem zauważyłam, że Marta nie angażuje się w życie rodzinne. Na spotkaniach zawsze była obecna ciałem, ale nie duchem. Zamiast uczestniczyć w rozmowach, wolała siedzieć z boku i przeglądać media społecznościowe. Zaczęłam się martwić o przyszłość mojego syna.
„Tomek, czy jesteś pewien, że Marta jest tą jedyną?” zapytałam go pewnego dnia.
„Mamo, kocham ją. Jest inna niż wszyscy,” odpowiedział z przekonaniem.
Nie chciałam się wtrącać, ale moje obawy rosły. Marta wydawała się nieprzygotowana na życie małżeńskie. Nie interesowała się pracą ani obowiązkami domowymi. Tomek robił wszystko za nią, a ona zdawała się tego nie zauważać.
Pewnego dnia postanowiłam porozmawiać z Martą osobiście. Zaprosiłam ją na kawę do naszej ulubionej kawiarni.
„Marto, chciałabym porozmawiać o tobie i Tomku,” zaczęłam ostrożnie.
„O co chodzi?” zapytała obojętnie.
„Martwię się o waszą przyszłość. Czy jesteś gotowa na małżeństwo?” zapytałam wprost.
Marta wzruszyła ramionami. „Nie wiem. Kocham Tomka, ale czasem czuję się przytłoczona.”
To była szczera odpowiedź, ale nie taka, której oczekiwałam. Wiedziałam, że muszę zaakceptować wybór mojego syna, ale serce mi pękało na myśl o tym, co może go czekać.
Niestety, moje obawy okazały się słuszne. Po kilku miesiącach od ślubu Tomek wrócił do domu sam. Marta postanowiła odejść. Powiedziała mu, że potrzebuje czasu dla siebie i że nie jest gotowa na takie zobowiązania.
„Mamo, miałaś rację,” powiedział Tomek ze łzami w oczach. „Nie była gotowa.”
Czułam ból mojego syna i żal do Marty za to, że go zraniła. Wiedziałam jednak, że muszę być przy nim i pomóc mu przejść przez ten trudny czas.