Synowa chce mnie wyrzucić z mojego domu – ale nie zamierzam się poddać!

– Pani Zosiu, niech się Pani nie gniewa, ale to już nie jest czas, żeby samotnie mieszkać w takim dużym domu – głos Moniki, mojej synowej, rozbrzmiewał w kuchni jak dźwięk tłuczonego szkła. Stałam przy oknie, patrząc na ogród, który z mężem pielęgnowaliśmy przez czterdzieści lat. Każdy krzak róży, każda ławka miała swoją historię.

– Moniko, to jest mój dom – odpowiedziałam cicho, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Tu wszystko przypomina mi o Stefanie. Nie rozumiesz tego?

Monika westchnęła teatralnie i spojrzała na mojego syna, Pawła. On tylko spuścił wzrok, jakby był małym chłopcem przyłapanym na kłamstwie. – Mamo, Monika ma rację. Ten dom jest za duży dla Ciebie. My z dziećmi potrzebujemy więcej przestrzeni…

Poczułam, jakby ktoś wyciągał mi serce z piersi. Przecież to ja ich tu wychowałam! To tu Paweł stawiał pierwsze kroki, tu świętowaliśmy jego maturę, tu płakałam ze szczęścia na jego ślubie. A teraz miałabym oddać wszystko, co kocham?

Od śmierci Stefana minął rok. Każdego ranka siadałam na tarasie z kubkiem kawy i rozmawiałam z nim w myślach. Opowiadałam mu o tym, jak bardzo mi go brakuje, jak ciężko jest być samej. Ale nigdy nie sądziłam, że największy ból sprawi mi własna rodzina.

Monika coraz częściej przychodziła do mnie z dziećmi. Zostawiała je pod moją opieką, a sama znikała na całe godziny. Nie miałam nic przeciwko – kocham wnuki nad życie. Ale z czasem zaczęłam zauważać, że Monika coraz śmielej rozgląda się po domu, przestawia moje rzeczy, zagląda do szafek.

Pewnego dnia usłyszałam ich rozmowę na ganku. – Paweł, ona nie wytrzyma tu długo sama. Prędzej czy później się zgodzi. Musimy być cierpliwi.

Serce mi zamarło. Czy naprawdę tak o mnie myślą? Jak o przeszkodzie?

Wieczorem Paweł przyszedł do mnie sam. Usiadł naprzeciwko i długo milczał.
– Mamo… My naprawdę chcemy dla Ciebie dobrze. W bloku byłoby Ci łatwiej. Nie musiałabyś się martwić o ogród, o rachunki…

Popatrzyłam mu prosto w oczy.
– Pawełku, ja nie jestem jeszcze taka stara. Potrafię zadbać o siebie. A ten dom… to wszystko, co mi zostało po Twoim ojcu.

Widziałam w jego oczach cień wstydu, ale zaraz potem pojawiła się determinacja.
– Mamo, musisz pomyśleć o przyszłości. My z Moniką chcemy mieć jeszcze jedno dziecko…

Zacisnęłam pięści pod stołem.
– A moja przyszłość? Czy ktoś o niej pomyślał?

Od tamtej pory atmosfera w domu była napięta jak struna. Monika przestała się do mnie odzywać, wnuki były coraz bardziej nieśmiałe. Czułam się jak intruz we własnym domu.

Któregoś dnia zadzwoniła do mnie sąsiadka, pani Halina.
– Zosiu, słyszałam od Moniki, że chcesz sprzedać dom i przeprowadzić się do bloku! – jej głos był pełen zdziwienia.
– Co?! – wykrzyknęłam. – Nic takiego nie mówiłam!

Zrozumiałam wtedy, że Monika już rozpowiada po okolicy swoje wersje wydarzeń. Poczułam się zdradzona i upokorzona.

Wieczorem wybuchła awantura.
– Jak możesz tak kłamać?! – krzyknęłam do Moniki.
– Ja tylko mówię ludziom prawdę! – odparła bezczelnie. – Każdy wie, że starszym ludziom lepiej w bloku!

Paweł próbował nas uspokoić, ale ja już nie mogłam dłużej milczeć.
– To jest mój dom! I nigdzie się stąd nie ruszam!

Po tej kłótni przez kilka dni panowała cisza. W końcu Paweł przyszedł do mnie wieczorem.
– Mamo… Może powinnaś porozmawiać z kimś… Może psycholog by pomógł?

Poczułam się jak wariatka. Czy naprawdę uważają mnie za osobę niespełna rozumu tylko dlatego, że chcę zostać w swoim domu?

Zaczęłam unikać syna i synowej. Wychodziłam do ogrodu wcześnie rano i wracałam późno wieczorem. Próbowałam znaleźć spokój wśród kwiatów i drzew posadzonych przez Stefana.

Pewnego dnia przyszła do mnie wnuczka, Zosia.
– Babciu… Mama mówi, że będziemy tu mieszkać… Ale ja nie chcę, żebyś się wyprowadzała!

Przytuliłam ją mocno.
– Kochanie, nikt mnie stąd nie wyrzuci. Obiecuję.

Ale czy naprawdę mogę dotrzymać tej obietnicy? Czy rodzina powinna walczyć o domy czy raczej o siebie nawzajem? Czy wspomnienia są mniej ważne niż wygoda innych?

Czasem patrzę na zdjęcie Stefana i pytam: „Co byś zrobił na moim miejscu? Czy powinnam walczyć dalej czy odpuścić?” Może Wy mi podpowiecie…