Moja córka, jej włosy i my na krawędzi: Czy dziecko może poświęcić siebie dla idei?

– Co ty zrobiłaś?! – mój głos odbił się echem od ścian kuchni, a w oczach Agnieszki pojawił się cień strachu, którego nie widziałem u niej od lat.

Zosia siedziała skulona przy stole, jej dłonie nerwowo ściskały rękaw swetra. Była blada, a jej oczy – te wielkie, niebieskie oczy, które zawsze rozświetlały nasz dom – teraz były czerwone od płaczu. Na jej głowie nie było już ani jednego jasnego kosmyka. Była łysa. Moja mała dziewczynka.

– To była moja decyzja – wyszeptała Zosia, ale jej głos był tak cichy, że ledwo go usłyszałem.

– Nie wierzę! – wybuchłem. – Agnieszka, jak mogłaś na to pozwolić? Przecież ona ma dopiero jedenaście lat!

Agnieszka spojrzała na mnie z wyrzutem. – To nie ja pozwoliłam. To ona chciała. Chciała wesprzeć Olę. Wiesz, jak bardzo są sobie bliskie.

Ola. Dziewczynka z sąsiedztwa, która od miesięcy walczyła z białaczką. Widziałem ją kilka razy przez okno – coraz chudsza, coraz bledsza, z czapką na głowie nawet w upalne dni. Zosia i Ola były nierozłączne od przedszkola. Ale czy to znaczyło, że moja córka musiała…

– Zosiu, dlaczego? – zapytałem cicho, próbując opanować drżenie głosu.

Zosia spojrzała na mnie z wyrzutem. – Bo Ola się wstydziła. Bała się iść do szkoły bez włosów. Powiedziała mi, że wszyscy będą się z niej śmiać. Chciałam jej pokazać, że nie jest sama.

Poczułem, jak coś ściska mnie w gardle. Przez chwilę nie mogłem wydobyć z siebie słowa. Agnieszka położyła dłoń na ramieniu Zosi.

– To był jej wybór – powtórzyła spokojnie. – Rozmawiałyśmy o tym długo. Wiedziała, co robi.

Ale ja nie wiedziałem. Nikt mi nie powiedział. Czułem się zdradzony przez własną rodzinę.

Wieczorem długo leżałem w łóżku, wpatrując się w sufit. Słyszałem cichy płacz Zosi za ścianą i szept Agnieszki próbującej ją pocieszyć. W mojej głowie kłębiły się myśli: Czy to ja jestem egoistą? Czy może świat zwariował?

Następnego dnia Zosia poszła do szkoły w czapce. Bałem się o nią – dzieci potrafią być okrutne. Kiedy wróciła, rzuciła plecak w kąt i zamknęła się w swoim pokoju.

– Jak było? – zapytałem przez drzwi.

– Daj mi spokój! – usłyszałem tylko.

Agnieszka spojrzała na mnie z wyrzutem. – Musisz jej dać czas.

Ale ja nie chciałem dawać czasu. Chciałem rozwiązać ten problem tu i teraz. Chciałem chronić moją córkę przed światem i przed nią samą.

Wieczorem usiedliśmy razem przy stole. Cisza była ciężka jak ołów.

– Zosiu…

– Wiem, co chcesz powiedzieć – przerwała mi. – Ale nie żałuję tego. Ola się uśmiechnęła pierwszy raz od miesięcy. Powiedziała mi, że jestem jej bohaterką.

Patrzyłem na nią i widziałem już nie dziecko, ale kogoś dorosłego, kto podjął decyzję i poniósł jej konsekwencje.

Kilka dni później zadzwoniła do mnie mama:

– Słyszałam o Zosi… Co wyście jej zrobili?!

Tłumaczyłem się długo, ale czułem, że nikt mnie nie rozumie. Nawet własna matka uznała mnie za tyrana.

W pracy byłem rozkojarzony. Koledzy pytali o Zosię – ktoś widział ją bez włosów na szkolnym korytarzu.

– Twoja córka to twardzielka – powiedział Tomek z działu IT. – Mój syn by się nie odważył.

Nie wiedziałem już, co myśleć.

W weekend odwiedziliśmy Olę w szpitalu. Jej mama otworzyła nam drzwi z łzami w oczach.

– Dziękuję wam… Dziękuję za wszystko…

Ola siedziała na łóżku, uśmiechnięta, z czapką identyczną jak ta Zosi.

– Teraz jesteśmy drużyną! – powiedziała cicho.

Patrzyłem na te dwie dziewczynki i czułem dumę pomieszaną ze strachem. Czy dobrze zrobiłem? Czy pozwoliłem mojej córce dorosnąć za szybko?

Wieczorem usiadłem z Agnieszką przy kuchennym stole.

– Może przesadziłem… Może powinienem był zaufać Zosi…

Agnieszka uśmiechnęła się smutno.

– Każdy rodzic chce chronić swoje dziecko. Ale czasem musimy pozwolić im być lepszymi od nas.

Patrzyłem na zdjęcie Zosi sprzed roku – długie blond włosy, szeroki uśmiech. Teraz była inna. Może silniejsza?

Czasem zastanawiam się: czy potrafimy zaakceptować wybory naszych dzieci? Czy jesteśmy gotowi pozwolić im cierpieć dla innych? A może to my powinniśmy nauczyć się odwagi od nich?