Między dwoma domami: Historia o rodzinie, miłości i niemożliwych wyborach
— Nie rozumiesz, Aniu! — głos teściowej, pani Haliny, odbijał się echem od ścian naszego małego mieszkania na warszawskim Mokotowie. — To nie jest czas na sentymenty. Trzeba sprzedać ten dom i myśleć o przyszłości!
Zacisnęłam dłonie na kubku z herbatą, czując jak gorąco parzy mnie w palce. W głowie miałam mętlik. Mój rodzinny dom w podwarszawskiej wsi był dla mnie wszystkim — miejscem dzieciństwa, schronieniem po śmierci taty, ostatnim śladem po mamie, która zmarła dwa lata temu. Ale dla Haliny liczyły się tylko liczby i praktyczne rozwiązania.
— Mamo, to nie takie proste — próbował łagodzić sytuację mój mąż, Tomek. — Dla Ani to ważne miejsce.
— Ważne miejsce? — prychnęła Halina. — A kto tam będzie jeździł? Kto będzie płacił za remonty? Ty? Czy może Ania, która ledwo wiąże koniec z końcem na tej swojej nauczycielskiej pensji?
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Tomek spojrzał na mnie bezradnie, a ja wiedziałam, że jest rozdarty między mną a matką. W tej chwili zrozumiałam, że nie chodzi tylko o dom. Chodzi o wszystko, co straciłam i wszystko, czego jeszcze mogę się pozbawić.
Kiedy wróciliśmy do siebie, długo milczeliśmy. Siedziałam przy oknie, patrząc na rozświetlone ulice miasta. Wspomnienia wracały falami: zapach świeżo skoszonej trawy pod domem rodziców, śmiech mojego brata Piotrka, który wyjechał do Irlandii i nie zamierzał wracać. Zostałam sama z decyzją, której nikt nie chciał podjąć.
— Aniu — odezwał się w końcu Tomek cicho — ja wiem, jak bardzo kochasz ten dom. Ale mama też ma rację… My tu mamy życie. Dzieci… Może powinniśmy pomyśleć o czymś większym dla nas?
— Większym? — powtórzyłam z goryczą. — A co z moimi wspomnieniami? Z tym wszystkim, co tam zostawiłam?
Tomek spuścił wzrok. Wiedziałam, że nie chce mnie ranić, ale też nie potrafi przeciwstawić się matce. Od miesięcy czułam się jak intruz we własnym życiu — zawsze na rozdrożu między oczekiwaniami innych a własnym sercem.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie ciotka Basia z sąsiedniej wsi.
— Aniu, słyszałam, że chcecie sprzedać dom… — zaczęła ostrożnie.
— Jeszcze nie wiem — odpowiedziałam drżącym głosem.
— Twoja mama by tego nie chciała — powiedziała cicho Basia. — Tam jest wasza historia. Nie oddawaj tego tak łatwo.
Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego. Przez kolejne dni chodziłam jak struta. W pracy nie mogłam się skupić, dzieci w szkole pytały mnie o zadania domowe, a ja myślami byłam daleko stąd.
Wieczorem usiadłam z Tomkiem przy stole.
— Musimy podjąć decyzję — powiedziałam stanowczo. — Albo sprzedajemy dom i zaczynamy nowe życie tutaj, albo próbujemy go utrzymać. Ale musisz mi pomóc.
Tomek westchnął ciężko.
— Aniu… Ja naprawdę nie wiem. Mama już znalazła kupca. Chce nam nawet pomóc spłacić kredyt na większe mieszkanie…
— Czyli wszystko już postanowione? — zapytałam z goryczą.
— Nie! — zaprzeczył szybko. — Ale… Aniu, ja nie chcę wojny w rodzinie.
Wojna już trwała. Codzienne telefony od Haliny, która wypominała mi niewdzięczność i brak rozsądku. Milczenie Piotrka z Irlandii, który nie chciał się mieszać. Samotność wśród ludzi.
W końcu pojechałam do domu rodziców sama. Stałam na progu i patrzyłam na popękane tynki, zarośnięty ogród i stare drzwi skrzypiące na zawiasach. W środku pachniało kurzem i wspomnieniami.
Usiadłam na łóżku mamy i rozpłakałam się jak dziecko.
— Mamo… co mam zrobić? — szepnęłam w pustkę.
Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi. To sąsiadka Zosia przyszła sprawdzić, czy wszystko w porządku.
— Aniu… nie płacz już. Dom to tylko ściany. Najważniejsze jest to, co masz w sercu.
Ale ja wiedziałam, że jeśli sprzedam ten dom, stracę ostatni kawałek siebie.
Po powrocie do Warszawy podjęłam decyzję.
— Nie sprzedam domu — powiedziałam Tomkowi stanowczo. — Jeśli chcesz większego mieszkania, musimy znaleźć inne rozwiązanie.
Tomek był wściekły. Halina przestała się do mnie odzywać. Przez kilka miesięcy żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem.
W końcu Tomek spakował walizki i wyprowadził się do matki.
Zostałam sama z dziećmi i domem rodziców, który stał pusty i czekał na lepsze czasy.
Czasem myślę, czy dobrze zrobiłam. Czy warto było poświęcić rodzinę dla wspomnień? Czy dom może być ważniejszy niż miłość?
A może to właśnie miłość do tego miejsca była moją największą siłą?
Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między przeszłością a przyszłością? Jakie decyzje podjęliście?