„Ojciec mnie oszukał i wszystko zostawił bratu” – historia, która rozdarła naszą rodzinę

– Nie wierzę ci, Tomek! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Stałam w salonie ojca, jeszcze pachnącym jego wodą kolońską, a mój młodszy brat patrzył na mnie z mieszaniną współczucia i wyższości. Na stole leżały dokumenty, które miałam nadzieję nigdy nie zobaczyć – testament ojca.

Jeszcze tydzień temu razem płakaliśmy nad jego trumną. Wydawało mi się, że śmierć rodzica zbliża rodzeństwo, a nie dzieli. Ale już po pogrzebie Tomek zaczął mówić o domu ojca, o tym, że trzeba go sprzedać albo wynająć. Ja nie chciałam o tym słyszeć – dla mnie to miejsce było święte, pełne wspomnień z dzieciństwa, zapachu mamy i dźwięku kroków taty na schodach.

– To nie twoja sprawa, Anka – powiedział wtedy Tomek. – Ojciec wszystko mi zostawił. Tak jest w testamencie.

Poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Przecież tata zawsze powtarzał, że kocha nas tak samo. Kiedy mama zmarła pięć lat temu, trzymaliśmy się razem – ja, Tomek i tata. Wspieraliśmy się nawzajem, choć każdy przeżywał żałobę inaczej. Tata kupił nam mieszkania – mnie w Warszawie, Tomkowi w Łodzi. Mówił, że chce nam zapewnić dobry start.

Ale dom rodzinny… To było coś więcej niż nieruchomość. To były święta przy jednym stole, zapach pierogów mamy, kłótnie o pilota do telewizora i wspólne oglądanie meczów. To był ogród, w którym uczyłam się jeździć na rowerze i gdzie Tomek pierwszy raz pocałował dziewczynę z sąsiedztwa.

– Nie wierzę ci – powtórzyłam cicho. – Tata by mi tego nie zrobił.

Tomek wzruszył ramionami i podał mi dokumenty. Przeczytałam je trzy razy. Wszystko było jasne: dom i oszczędności – wszystko dla Tomka. Dla mnie nic poza mieszkaniem, które już miałam.

Wróciłam do siebie jak w transie. Przez kilka dni nie odbierałam telefonów od brata ani od ciotki Maryli, która próbowała mnie pocieszać: „Może tata miał powody? Może chciał cię chronić?”. Ale przed czym? Przed własnym bratem?

Zaczęłam analizować każdy szczegół ostatnich miesięcy życia ojca. Był coraz bardziej zamknięty w sobie, czasem zapominał o drobiazgach, ale nigdy nie mówił o zmianie testamentu. Zawsze powtarzał: „Wy jesteście moim największym skarbem”.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie sąsiadka ojca, pani Zofia.

– Aniu, muszę ci coś powiedzieć… Twój brat często przyjeżdżał do ojca ostatnio. Czasem słyszałam ich kłótnie przez ścianę. Ojciec był bardzo zdenerwowany.

Serce mi zamarło. Czy Tomek mógł wpłynąć na ojca? Czy to możliwe, że zmanipulował go w ostatnich miesiącach życia?

Postanowiłam porozmawiać z notariuszem. Ten jednak rozłożył ręce:

– Testament jest ważny. Pański ojciec był poczytalny w chwili podpisania dokumentu.

Wróciłam do domu i rozpłakałam się jak dziecko. Czułam się zdradzona przez własną rodzinę. Próbowałam rozmawiać z Tomkiem, ale on tylko powtarzał:

– Anka, to nie moja wina. Tata tak zdecydował.

Zaczęły się plotki w rodzinie. Ciotka Maryla przestała dzwonić, kuzynka Kasia napisała mi tylko krótkiego SMS-a: „Trzymaj się”. Nagle zostałam sama ze swoim bólem i poczuciem niesprawiedliwości.

Praca przestała mnie cieszyć. Każdego dnia wracałam do pustego mieszkania i patrzyłam na zdjęcia rodziców. Zastanawiałam się, czy mogłam zrobić coś inaczej – częściej odwiedzać ojca? Być bardziej cierpliwa? Może wtedy nie czułby się tak samotny…

Pewnej nocy zadzwonił Tomek.

– Anka… Przepraszam. Nie wiem, jak to naprawić.

Milczałam długo.

– Chciałeś tego domu bardziej niż ja? – zapytałam cicho.

– Nie… Po prostu… Tata powiedział, że ty sobie poradzisz. Że jesteś silniejsza.

Poczułam gniew i żal jednocześnie.

– A może po prostu uznał, że jestem mniej ważna?

Rozłączyłam się bez słowa. Przez kolejne tygodnie unikałam kontaktu z bratem. W końcu postanowiłam pojechać do rodzinnego domu po raz ostatni. Weszłam do środka i poczułam znajomy zapach drewna i starej kawy.

Usiadłam na schodach i zaczęłam płakać. Przypomniały mi się wszystkie chwile spędzone tutaj – dobre i złe. Zrozumiałam wtedy jedno: dom to nie mury ani testamenty. Dom to ludzie i wspomnienia.

Ale czy można wybaczyć zdradę najbliższych? Czy da się odbudować rodzinę po takim ciosie?

Czasem myślę: czy naprawdę warto walczyć o rzeczy materialne kosztem więzi z bratem? A może to właśnie teraz powinnam zawalczyć o siebie?