Nigdy nie lubiłam mojej synowej, ale kiedy mój syn postanowił się z nią rozwieść, nie mogłam go powstrzymać: Historia matki, która musiała wybrać między lojalnością a sercem
— Znowu ten syf, Magda! — Tomek rzucił kluczami na blat i nawet nie spojrzał na żonę. Stałam w progu kuchni, czując, jak krew pulsuje mi w skroniach. Zawsze miałam żal do Magdy o ten wieczny bałagan: kubki po kawie na stole, ubrania na krzesłach, zabawki Antosia pod nogami. Ale dzisiaj czułam coś więcej niż tylko irytację. Czułam strach.
Przyjechałam do Warszawy z Radomia tylko na dwa dni. Rzadko ich odwiedzałam — podróż była męcząca, a ja nie chciałam się narzucać. Ale tym razem Tomek sam zadzwonił: „Mamo, przyjedź. Musimy pogadać.”
Magda przywitała mnie uśmiechem i ciepłym uściskiem. — Pani Zosiu, kawa? — zapytała, jakby nic się nie działo. Jakby nie widziała, że jej mąż ledwo patrzy jej w oczy.
Usiadłam przy stole, próbując nie patrzeć na plamy po soku i okruchy chleba. — Dziękuję, Magdo — odpowiedziałam chłodno. — Jak Antoś?
— Super! Dzisiaj w przedszkolu był teatrzyk, cały czas o tym opowiada — odpowiedziała z entuzjazmem.
Tomek tylko westchnął i wyszedł do sypialni. Słyszałam trzask drzwi. Magda spojrzała na mnie bezradnie.
— Pani Zosiu… Ja wiem, że Tomek jest zły. Staram się… Ale ja po prostu nie umiem być taka jak on. Wszystko musi być równo, czysto… Ja się w tym gubię.
Patrzyłam na nią i widziałam dziewczynę, która kocha mojego syna, ale nie potrafi sprostać jego oczekiwaniom. Przypomniałam sobie siebie sprzed lat — młodą mamę Tomka i jego brata, wiecznie zmęczoną, z praniem piętrzącym się w łazience i obiadem na szybko. Ale wtedy nikt nie miał odwagi mi tego wypominać.
Wieczorem usiedliśmy razem przy stole. Tomek był spięty, Magda nerwowo bawiła się łyżeczką.
— Mamo — zaczął Tomek — ja już nie mogę tak żyć. Ja wracam z pracy i czuję się jak w melinie. Prosiłem Magdę tysiąc razy…
— Przepraszam cię — przerwała mu Magda cicho. — Staram się… Ale czasem jestem zmęczona po pracy i po Antosiu…
— Każdy jest zmęczony! — Tomek podniósł głos. — Ale ja nie chcę żyć w takim chaosie!
Siedziałam między nimi jak sędzia. Przez lata myślałam, że Magda nie jest wystarczająco dobra dla mojego syna. Że powinna być bardziej poukładana, bardziej… jak ja kiedyś. Ale teraz widziałam dwoje ludzi, którzy się kochają i ranią jednocześnie.
— Tomek… — odezwałam się cicho. — A pamiętasz, jak miałeś pięć lat i zgubiłeś swojego misia? Cały dom był przewrócony do góry nogami, a ja płakałam ze zmęczenia…
Tomek spojrzał na mnie zaskoczony.
— Było bałaganiarsko, ale byliśmy razem szczęśliwi — dodałam.
— To nie to samo! — zaprotestował. — Ja chcę wracać do domu i czuć spokój!
Magda spuściła głowę. Widziałam łzy w jej oczach.
— Może powinniśmy się rozstać… — wyszeptała.
W tamtej chwili poczułam ból większy niż kiedykolwiek wcześniej. Przez lata narzekałam na Magdę przed koleżankami: „Wiecznie ma burdel w domu”, „Nie umie zadbać o Tomka”. Ale teraz zobaczyłam, że to nie ona jest problemem. To nasze oczekiwania są nierealne.
Noc spędziłam bezsennie na kanapie w salonie. Słyszałam ciche szlochy Magdy za ścianą i ciężkie kroki Tomka w kuchni.
Rano Antoś wbiegł do pokoju z rysunkiem: „Dla babci!” Były na nim trzy postacie trzymające się za ręce.
— Babciu, to my! — powiedział z dumą.
Poczułam łzy pod powiekami.
Po śniadaniu Tomek poprosił mnie na rozmowę.
— Mamo… Ja już podjąłem decyzję. Chcę rozwodu.
Zamarłam.
— Synu… Jesteś pewien? Przecież Magda cię kocha…
— Ale ja już nie mogę! — wybuchł. — Chcę normalności!
Wyszłam z mieszkania bez słowa. Na klatce schodowej spotkałam Magdę. Miała czerwone oczy od płaczu.
— Pani Zosiu… Ja naprawdę próbowałam…
Objęłam ją bez słowa. Po raz pierwszy poczułam do niej coś więcej niż tylko dystans. Poczułam współczucie.
Wróciłam do Radomia z ciężkim sercem. Przez kolejne dni dzwoniłam do Tomka i Magdy na zmianę. On był coraz bardziej zamknięty w sobie, ona coraz bardziej przygaszona.
Po miesiącu dostałam wiadomość: „Mamo, sprawa rozwodowa za dwa tygodnie.”
Nie spałam całą noc. Czy naprawdę bałagan jest ważniejszy od miłości? Czy nasze oczekiwania mogą zniszczyć rodzinę?
Na rozprawie siedziałam z tyłu sali sądowej i patrzyłam na nich: mojego dorosłego syna i jego żonę, których kiedyś łączyło coś pięknego. Teraz dzieliło ich wszystko: porządek kontra chaos, perfekcja kontra autentyczność.
Po wszystkim podeszłam do Magdy.
— Przepraszam cię… Za wszystko.
Spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
— Dziękuję, Pani Zosiu…
Wracałam pociągiem do domu i myślałam: ile rodzin rozpada się przez rzeczy tak błahe? Czy naprawdę warto?
Czasem patrzę na zdjęcie Antosia i zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy gdybym wcześniej zaakceptowała Magdę taką, jaka jest, wszystko potoczyłoby się inaczej?
A wy? Czy naprawdę porządek jest ważniejszy od miłości? Czy potrafilibyście zaakceptować kogoś bliskiego mimo jego wad?