Moja matka i ojczym nie chcieli, żebym widywała tatę – dziś nie rozumieją, dlaczego nie są zaproszeni na mój ślub

– Nie możesz tam iść, Zosiu! – głos mamy drżał, a jej oczy błyszczały gniewem. Stałam w przedpokoju, z plecakiem na ramieniu, gotowa wyjść do taty na urodziny. Miałam wtedy dwanaście lat i pierwszy raz odważyłam się powiedzieć „nie”.

– To mój tata! – krzyknęłam, czując jak łzy palą mnie pod powiekami. – Chcę go zobaczyć!

Ojcze, który stał za mamą, spojrzał na mnie z pogardą. – Twój tata to nieodpowiedzialny człowiek. Nie chcemy, żebyś się z nim zadawała.

Wtedy jeszcze nie rozumiałam, jak bardzo te słowa będą mnie prześladować przez kolejne lata. Mama i jej nowy mąż, Andrzej, robili wszystko, żebym zapomniała o tacie. Przeprowadziliśmy się do innego miasta, zmienili mi szkołę, a każde moje pytanie o ojca kończyło się kłótnią lub cichą karą: zakaz wyjścia, odebranie telefonu.

Przez lata próbowałam się dostosować. Udawałam przed koleżankami, że mam normalną rodzinę. W domu panowała cisza przerywana tylko dźwiękiem telewizora i stukotem talerzy podczas kolacji. Mama była wiecznie zmęczona i rozdrażniona, Andrzej – chłodny i wymagający. Czułam się jak intruz we własnym domu.

Tata dzwonił rzadko. Wiem dziś, że to nie była jego wina – mama blokowała jego numery, nie przekazywała listów. Gdy miałam szesnaście lat, znalazłam przypadkiem w szufladzie kilkanaście kopert zaadresowanych do mnie. Każda zaczynała się od „Kochana Zosiu”.

Pamiętam, jak siedziałam na podłodze w swoim pokoju i czytałam te listy przez łzy. Tata pisał o tym, jak bardzo za mną tęskni, jak codziennie myśli o mnie i marzy, by choć raz mnie przytulić. Pisał o swoim życiu – o tym, że znalazł pracę w bibliotece, że kupił kota, który przypomina mu mnie: uparty i czuły zarazem.

Tego wieczoru po raz pierwszy poczułam prawdziwą nienawiść do mamy. Wybiegłam z pokoju z listami w ręku.

– Dlaczego mi to zrobiłaś?! – wrzeszczałam. – Dlaczego zabrałaś mi tatę?

Mama patrzyła na mnie zaskoczona, jakby nie rozumiała mojego bólu.

– Chciałam cię chronić – powiedziała cicho. – On cię zawiódł.

– To nie była twoja decyzja! – odpowiedziałam drżącym głosem.

Od tamtej pory coś we mnie pękło. Przestałam się starać być „grzeczną córką”. Zaczęłam walczyć o siebie – o prawo do kontaktu z tatą, o własne zdanie. Mama i Andrzej coraz częściej zamykali się w swoim świecie, a ja czułam się coraz bardziej samotna.

Po maturze wyprowadziłam się do Warszawy na studia. Tam odnalazłam tatę – napisałam do niego maila z adresu uczelnianego. Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Ochocie. Bałam się tego spotkania bardziej niż egzaminów.

– Zosiu… – Tata miał łzy w oczach. – Jesteś taka dorosła…

Przez godzinę płakaliśmy oboje. Potem zaczęliśmy rozmawiać: o wszystkim i o niczym. O tym, co straciliśmy przez te lata i o tym, co jeszcze możemy odzyskać.

Z czasem nasza relacja stała się coraz bliższa. Tata poznał mojego narzeczonego, Michała. Był szczęśliwy, że mogę być sobą przy kimś, kto mnie kocha i akceptuje bezwarunkowo.

Kiedy zaczęliśmy planować ślub, wiedziałam jedno: tata musi być przy mnie tego dnia. To on poprowadzi mnie do ołtarza.

Mama dowiedziała się o ślubie przypadkiem – przez wspólną znajomą. Zadzwoniła do mnie roztrzęsiona.

– Zosiu… dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Dlaczego nie jestem zaproszona?

Zamilkłam na chwilę. W głowie kłębiły mi się wszystkie wspomnienia: zamknięte drzwi, ukryte listy, samotne noce.

– Bo nie chcę udawać już przed sobą ani przed tobą – odpowiedziałam spokojnie. – To jest mój dzień. Chcę być szczęśliwa i otoczona ludźmi, którzy mnie kochają naprawdę.

– Ale przecież jesteśmy rodziną…

– Rodzina to nie tylko więzy krwi. To wybór. Ty wybrałaś za mnie przez całe życie. Teraz ja wybieram siebie.

Mama płakała długo po drugiej stronie słuchawki. Andrzej próbował potem dzwonić i groził mi nawet sądem za „zniesławienie rodziny”.

Nie ugięłam się. Po raz pierwszy poczułam wolność.

Dziś jestem już po ślubie. Tata poprowadził mnie do ołtarza ze łzami szczęścia w oczach. Michał trzymał mnie za rękę tak mocno, jakby chciał powiedzieć: „Jestem tu dla ciebie zawsze”.

Czasem myślę o mamie i Andrzeju. Czy żałują swoich decyzji? Czy kiedykolwiek zrozumieją mój ból?

Czy naprawdę można naprawić to, co zostało złamane przez lata milczenia i kłamstw? A może czasem trzeba po prostu pozwolić sobie odejść?