Moja córka nie przyszła na rocznicę śmierci taty. Czy to jeszcze moja rodzina?

— Mamo, nie dam rady przyjechać w niedzielę — usłyszałam w słuchawce głos mojej córki, Magdy. Był chłodny, jakby mówiła do obcej osoby. — Tomek ma ważne spotkanie z klientem, a ja muszę zostać z dziećmi.

Zamarłam. To nie była zwykła niedziela. To była rocznica śmierci mojego męża, jej ojca. Od lat spotykaliśmy się wtedy całą rodziną, wspominaliśmy go, zapalaliśmy znicze na cmentarzu, piliśmy herbatę przy jego ulubionym stole. Magda zawsze była wtedy ze mną. Nawet kiedy studiowała w Poznaniu, potrafiła przyjechać na kilka godzin. Teraz mieszkała tylko dwadzieścia kilometrów dalej.

— Magda, przecież wiesz, jaki to dla mnie dzień… — wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.

— Mamo, nie rozumiesz. Tomek naprawdę potrzebuje mojego wsparcia. To ważne dla jego pracy — odpowiedziała szybko, jakby chciała zamknąć temat.

Chciałam zapytać: „A ja? Czy ja już się nie liczę?” Ale nie powiedziałam nic. Po prostu się rozłączyłam.

W niedzielę siedziałam sama przy stole. Syn, Paweł, przyszedł z żoną i wnukami. Było miło, ale czułam pustkę. Wszyscy wiedzieliśmy, że Magdy brakuje najbardziej. Paweł próbował ją tłumaczyć:

— Mamo, ona ma teraz swoje życie…

Ale przecież ja też miałam swoje życie, a mimo to zawsze byłam dla moich rodziców. Czy to naprawdę tak trudno?

Wieczorem zadzwoniła siostra mojego męża, ciocia Basia.

— Słyszałam, że Magda nie przyszła…

— Tak — odpowiedziałam krótko.

— Wiesz co? Ona się zmieniła odkąd jest z Tomkiem. On ją od nas odciąga. Zawsze tylko jego rodzina, jego sprawy…

Nie chciałam tego słuchać, ale w głębi duszy czułam to samo. Odkąd Magda wyszła za Tomka, coraz rzadziej dzwoniła, coraz rzadziej przyjeżdżała. Zawsze była jakaś wymówka: dzieci chore, Tomek ma delegację, remont mieszkania. Ale kiedyś nawet z gorączką potrafiła przyjść na rodzinny obiad.

Pamiętam dzień ich ślubu. Magda była taka szczęśliwa! Tomek wydawał się porządnym chłopakiem — spokojny, ułożony, trochę zamknięty w sobie. Nigdy nie był duszą towarzystwa, ale myślałam: „Najważniejsze, że ją kocha”.

Z czasem zauważyłam jednak, że Magda coraz bardziej podporządkowuje się jego planom. Na święta zawsze najpierw jechali do jego rodziców pod Gniezno, do nas przyjeżdżali na chwilę albo wcale. Gdy pytałam dlaczego, odpowiadała wymijająco:

— Mamo, musisz zrozumieć…

Ale ja nie rozumiałam.

Kilka dni po rocznicy zadzwoniłam do niej sama.

— Magda… czy możemy porozmawiać?

— Mamo, jestem zajęta…

— To ważne — przerwałam jej stanowczo.

Po chwili usłyszałam jej westchnienie i szelest słuchawki.

— Dobrze, mów.

— Chciałam ci powiedzieć… bardzo mi cię brakowało w niedzielę. Tata też by tęsknił.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

— Mamo… ja naprawdę chciałam przyjechać. Ale Tomek był zdenerwowany przed tym spotkaniem i…

— I co? — przerwałam jej. — On jest ważniejszy niż twoja rodzina?

— Nie mów tak! — podniosła głos. — To nie jest takie proste! Mam dzieci, mam męża… Nie mogę być wszędzie!

— Ale zawsze byłaś — szepnęłam.

Usłyszałam jej cichy płacz.

— Przepraszam… Po prostu czasem czuję się rozdarta. Tomek mówi, że powinnam bardziej dbać o nasz dom…

Poczułam złość na niego i żal do niej jednocześnie.

— A co z nami? Z twoim domem rodzinnym?

Nie odpowiedziała. Rozłączyła się.

Od tamtej pory minęły dwa tygodnie. Nie dzwoniła. Ja też nie miałam odwagi zadzwonić pierwsza. W domu było cicho jak nigdy wcześniej. Nawet Paweł zauważył:

— Mamo, może dasz jej trochę czasu? Może ona musi sama zrozumieć?

Ale ja się boję, że ona już nie wróci do nas taka jak dawniej.

W nocy leżę i myślę: gdzie popełniłam błąd? Czy powinnam walczyć o nią bardziej? Czy może pozwolić jej odejść własną drogą?

Czasem łapię się na tym, że jestem zazdrosna o Tomka i jego rodzinę. Oni mają Magdę na każde święta, na każdą okazję. A ja? Zostaję z pustym stołem i wspomnieniami.

Może powinnam porozmawiać z Tomkiem? A może to tylko pogorszy sprawę? Boję się kolejnego odrzucenia.

Czy ktoś z was był w podobnej sytuacji? Jak pogodzić się z tym, że dzieci dorastają i wybierają własne życie — nawet jeśli oznacza to oddalenie od rodziny?

Czasem patrzę na zdjęcie Magdy z dzieciństwa i pytam siebie: czy ona jeszcze wróci? Czy jeszcze kiedyś usiądziemy razem przy stole i poczuję, że znów jesteśmy rodziną?

Może to ja muszę się zmienić? Może powinnam nauczyć się odpuszczać?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?