Moja córka chce nas wyrzucić z własnego domu – czy to już koniec rodziny?

– Mamo, nie rozumiesz, że to już nie jest tylko wasz dom? – głos Magdy drżał, ale patrzyła mi prosto w oczy. Stałyśmy naprzeciwko siebie w kuchni, gdzie jeszcze niedawno razem piekłyśmy szarlotkę. Teraz między nami wisiała cisza gęsta jak śmietana na serniku.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Przecież to nasz dom – mój i Staszka. Budowaliśmy go przez lata, cegła po cegle, oszczędzając na wszystkim, by dzieci miały lepiej. Magda dorastała w tym domu, tu uczyła się chodzić, tu płakała po pierwszym złamanym sercu. A teraz stoi przede mną i mówi, że powinniśmy się wyprowadzić?

– To jest nasz dom – odpowiedziałam cicho, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Twój tata i ja…

– Ale ja z Pawłem chcemy tu mieszkać! – przerwała mi gwałtownie. – Przecież sami mówiliście, że kiedyś przepiszecie dom na mnie. Chcemy mieć swoje życie, a wy…

Zabrakło mi słów. Staszek wszedł do kuchni, usłyszał ostatnie zdanie i spojrzał na mnie pytająco. Widziałam w jego oczach ten sam ból i niedowierzanie.

Magda od miesięcy powtarzała, że chce wrócić do rodzinnego domu z Pawłem i ich synkiem. Mieszkanie w bloku im nie wystarczało – ciasno, głośno, bez ogródka. Ale nigdy nie sądziłam, że będzie chciała nas wyrzucić z naszego miejsca na ziemi.

Wieczorem siedzieliśmy ze Staszkiem przy kuchennym stole. On milczał, bawiąc się obrączką na palcu. Ja płakałam cicho.

– Może powinniśmy im ustąpić? – powiedział nagle. – Może rzeczywiście młodzi powinni mieć lepiej?

– A my? Gdzie my pójdziemy? Do bloku? Do wynajmu? Przecież to wszystko nasze…

Przez kolejne dni atmosfera była napięta jak struna. Magda chodziła obrażona, Paweł unikał nas wzrokiem. Nawet mały Jaś przestał przychodzić do mnie po bajki na dobranoc.

Pewnego popołudnia przyszła sąsiadka, pani Halina.

– Słyszałam… – zaczęła nieśmiało. – Wie pani, u nas było podobnie. Syn chciał przejąć dom, a my z mężem…

Słuchałam jej opowieści i czułam coraz większą bezradność. Czy to już taki los rodziców w Polsce? Oddać wszystko dzieciom i odejść w cień?

Wieczorem Magda przyszła do nas z Pawłem.

– Mamo, tato – zaczęła spokojniej niż zwykle. – My po prostu chcemy żyć po swojemu. Wy zawsze się wtrącacie, wszystko musi być po waszemu…

– To nasz dom! – wybuchłam. – Tu są nasze wspomnienia! Nie rozumiesz?

Paweł spojrzał na mnie chłodno.

– Ale dom już dawno miał być Magdy. Sami tak mówiliście.

Staszek spuścił głowę.

– Może rzeczywiście czas zrobić miejsce młodym…

Poczułam się zdradzona przez wszystkich. Przez córkę, przez zięcia, nawet przez własnego męża.

Przez kolejne dni unikaliśmy się nawzajem. Magda zamykała się w swoim pokoju, Paweł wychodził do pracy wcześnie rano i wracał późno wieczorem. Ja czułam się jak cień we własnym domu.

Pewnej nocy usłyszałam szloch Magdy za ścianą. Weszłam do jej pokoju bez pukania.

– Córciu…

Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.

– Mamo, ja nie chcę was skrzywdzić… Ale ja już nie mogę tak żyć. Paweł mnie naciska, jego rodzice też mówią, że powinniśmy mieć swój dom…

Usiadłam obok niej na łóżku i objęłam ją ramieniem.

– A co z nami? My też mamy uczucia…

Przytuliła się do mnie jak wtedy, gdy była małą dziewczynką.

– Boję się, mamo… Boję się, że jeśli zostaniemy razem pod jednym dachem, to już nigdy nie będziemy rodziną.

Tej nocy nie spałam ani minuty. Rano spojrzałam na Staszka.

– Co robimy?

Westchnął ciężko.

– Nie wiem… Może powinniśmy porozmawiać wszyscy razem? Bez krzyków?

Zebraliśmy się przy stole. Magda trzymała Pawła za rękę. Ja miałam ściśnięte gardło.

– Chcemy wam pomóc – powiedziałam cicho. – Ale nie możemy oddać wszystkiego od razu. To nasz dom… Może spróbujmy znaleźć kompromis?

Rozmowa trwała godzinami. Było dużo łez i pretensji. W końcu ustaliliśmy: przepiszemy połowę domu na Magdę, ale zostaniemy tu jeszcze kilka lat. Oni dostaną swoją część i będą mogli ją urządzać po swojemu. My zostaniemy w naszej części – przynajmniej na razie.

Nie wiem, czy to dobre rozwiązanie. Wciąż boli mnie serce na myśl o tym wszystkim, co straciliśmy jako rodzina przez te kłótnie i żale.

Czasem patrzę na Magdę i zastanawiam się: gdzie popełniłam błąd? Czy naprawdę rodzina musi rozpaść się przez dom i pieniądze? Czy można jeszcze odbudować zaufanie i bliskość po takim konflikcie?