Była żona mojego męża zamienia moje życie w koszmar – czy to normalne?

– Zuzanna, słyszałam, że znowu była u was pod domem. – Głos sąsiadki przeszył ciszę jak nóż. Stałam na schodach przed naszym domem, trzymając w ręku klucz, który drżał tak mocno, że ledwo mogłam trafić do zamka. – Nie wiem, jak ty to znosisz. Ja bym już dawno nie wytrzymała.

Nie odpowiedziałam. Co miałam powiedzieć? Że nie śpię po nocach, bo boję się, że znowu zobaczę jej cień pod oknem? Że każde pukanie do drzwi sprawia, że serce podchodzi mi do gardła? Że mój mąż Michał próbuje być silny, ale widzę, jak go to wszystko niszczy?

Mam 29 lat i jeszcze niedawno wierzyłam, że miłość wszystko zwycięży. Michał był moim światłem w tunelu – po latach samotności i rozczarowań spotkałam kogoś, kto rozumiał mnie bez słów. Był rozwiedziony, miał córkę z poprzedniego małżeństwa. Wiedziałam o tym od początku i nie przeszkadzało mi to. Myślałam: „Jesteśmy dorośli, damy radę”.

Ale nie przewidziałam jednego – że była żona Michała, Agata, nie pozwoli nam żyć w spokoju.

Pierwszy raz pojawiła się pod naszym domem dwa tygodnie po ślubie. Stała na chodniku z rękami skrzyżowanymi na piersi i patrzyła na mnie wzrokiem pełnym pogardy. – To ty jesteś tą nową? – zapytała wtedy z ironicznym uśmiechem. – Ciekawe, ile wytrzymasz.

Od tamtej pory zaczęło się piekło. Agata dzwoniła do Michała o każdej porze dnia i nocy – niby w sprawie ich córki, Julki, ale rozmowy zawsze kończyły się kłótnią lub płaczem. Potrafiła przyjechać pod nasz dom i stać tam godzinami, czasem nawet z Julką, która patrzyła na mnie z mieszaniną ciekawości i niechęci. Plotki rozchodziły się po miasteczku szybciej niż zapach świeżo pieczonego chleba z piekarni na rogu.

– Słyszałaś? Agata mówiła, że Zuzanna rozbiła im małżeństwo! – szepczą kobiety w sklepie spożywczym.

– Michał to zawsze był naiwny. Zobaczysz, jeszcze wróci do Agaty – dodaje ktoś inny.

Czułam się jak intruz we własnym życiu. Nawet moja mama zaczęła pytać: – Zuza, czy ty jesteś pewna, że dobrze zrobiłaś? Może lepiej było znaleźć kogoś „wolnego”? Przecież ona nigdy wam nie odpuści.

Michał próbował mnie pocieszać. – Kocham cię. To wszystko minie. Agata się uspokoi – powtarzał wieczorami, gdy leżeliśmy razem w łóżku. Ale ja widziałam jego zmęczone oczy i coraz częstsze milczenie.

Najgorsze były weekendy, kiedy Julka miała być u nas. Agata potrafiła przywieźć ją godzinę wcześniej i stać pod drzwiami, czekając aż otworzę. Patrzyła na mnie z góry i rzucała kąśliwe uwagi:

– Uważaj na nią, Julka. Nie każda macocha jest dobra.

Julka była cicha i zamknięta w sobie. Próbowałam do niej dotrzeć – piekłam jej ulubione ciasto czekoladowe, kupowałam książki o koniach, które kochała. Ale ona tylko wzruszała ramionami i mówiła:

– Mama mówi, że nie muszę cię lubić.

Czułam się coraz bardziej bezradna. Michał próbował rozmawiać z Agatą, prosił ją o spokój dla dobra Julki. Ale ona tylko śmiała mu się w twarz:

– Myślisz, że tak łatwo zapomnę? Że pozwolę ci być szczęśliwym z inną?

Zaczęłam unikać ludzi. Przestałam chodzić do kawiarni na rynku, gdzie kiedyś spotykałam się z koleżankami. W pracy byłam coraz bardziej rozkojarzona – szefowa zapytała mnie nawet raz:

– Zuzanna, wszystko w porządku? Wyglądasz na przygnębioną.

Nie wiedziałam już, gdzie szukać pomocy. Nawet w domu czułam się jak na polu minowym – każdy dźwięk telefonu wywoływał we mnie lęk. Michał coraz częściej zamykał się w sobie. Zaczęliśmy się kłócić o drobiazgi – o to, kto wyniesie śmieci, kto zrobi zakupy. Wiedziałam, że to nie o to chodzi.

Pewnego wieczoru usiedliśmy razem przy stole w kuchni. Michał patrzył na mnie długo w milczeniu.

– Zuza… Ja już nie wiem, co robić. Próbowałem wszystkiego. Może… może powinniśmy wyjechać? Zacząć od nowa gdzie indziej?

Poczułam łzy napływające do oczu.

– A jeśli ona pójdzie za nami? Jeśli nigdy nam nie odpuści?

Michał złapał mnie za rękę.

– Kocham cię. Ale nie chcę cię stracić przez przeszłość.

Nie spałam tej nocy. Myślałam o tym wszystkim: o Agacie, o Julce, o plotkach i o tym małym miasteczku pod Poznaniem, które kiedyś wydawało mi się bezpieczne jak kokon.

Rano zadzwoniła moja mama.

– Zuza… Może powinnaś porozmawiać z Agatą? Kobieta z kobietą?

Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do niej tego samego dnia.

– Czego chcesz? – zapytała chłodno.

– Chcę tylko spokoju dla wszystkich… dla Julki przede wszystkim.

Usłyszałam śmiech pełen goryczy.

– Spokoju? Ty zabrałaś mi rodzinę! Nigdy ci tego nie wybaczę!

Rozłączyła się.

Siedziałam długo z telefonem w ręku i płakałam jak dziecko. Wtedy przyszło mi do głowy pytanie: czy naprawdę jestem winna temu wszystkiemu? Czy to normalne, że była żona mojego męża zamienia moje życie w koszmar?

Czasem myślę: może powinnam była wybrać łatwiejszą drogę? Ale przecież kocham Michała…

Czy ktoś inny też przez to przechodził? Czy to ja jestem nienormalna… czy świat wokół mnie?