Zamknięte drzwi: czuję się obca w ich życiu. Historia Haliny, która walczy o miejsce w rodzinie syna
— Nie przychodź, proszę. To nie jest dobry moment — głos Magdy, mojej synowej, był chłodny i stanowczy. Stałam na klatce schodowej, ściskając w rękach ciasto drożdżowe, które piekłam przez pół nocy. W środku czułam, jakby ktoś wyciągnął mi serce i zostawił pustkę. — Ale ja tylko na chwilę… Chciałam zobaczyć wnuczkę — wyszeptałam, czując, że zaraz się rozpłaczę.
Drzwi pozostały zamknięte. Usłyszałam jeszcze szept mojego syna, Piotra: — Magda, daj spokój, to moja mama… — ale odpowiedziała mu cisza. Stałam tam jeszcze chwilę, zanim powoli zeszłam po schodach, próbując ukryć łzy przed sąsiadami.
To już pięć lat. Pięć lat, odkąd nie przekroczyłam progu ich mieszkania. Pięć lat, odkąd Magda uznała, że jestem problemem. Z początku próbowałam rozmawiać z Piotrem. — Synku, co się dzieje? Przecież zawsze byliśmy blisko… — pytałam przez telefon. — Mamo, Magda jest zmęczona, dużo pracuje… Daj nam trochę czasu — odpowiadał wymijająco. Ale czas mijał, a drzwi do ich świata pozostawały zamknięte.
Pamiętam dzień, kiedy Piotr przyprowadził Magdę po raz pierwszy do naszego domu w Zabrzu. Była cicha, trochę nieśmiała. Starałam się być miła, zaproponowałam herbatę, upiekłam sernik. Ale już wtedy widziałam w jej oczach dystans. Może czuła się oceniana? Może za bardzo chciałam pokazać, że jestem dobrą matką? Teraz zadaję sobie pytanie: gdzie popełniłam błąd?
Moje życie od zawsze kręciło się wokół rodziny. Po śmierci męża to Piotr był moim oczkiem w głowie. Pracowałam jako pielęgniarka na oddziale dziecięcym, ale po dyżurze biegłam do domu, gotowa gotować jego ulubione zupy i słuchać opowieści o szkole. Kiedy dorósł i wyprowadził się do Katowic, płakałam całą noc. Ale wiedziałam, że tak musi być.
Kiedy urodziła się Zosia, moja wnuczka, myślałam, że wszystko się zmieni. Że będziemy rodziną — ja, Piotr, Magda i mała Zosia. Próbowałam pomagać: przywoziłam pieluchy, gotowałam obiady na zapas. Ale Magda coraz częściej mówiła: — Dziękujemy, ale damy sobie radę sami.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie sąsiadka: — Halina, widziałam twojego syna z wnuczką na placu zabaw. Tak dawno cię tam nie widziałam… — Poczułam ukłucie zazdrości i żalu. Dlaczego ja nie mogę być częścią ich życia?
Próbowałam wszystkiego: wysyłałam kartki na święta, dzwoniłam z życzeniami na urodziny Zosi. Czasem Piotr oddzwaniał: — Mamo, dziękujemy za pamięć. Ale nie przyjeżdżaj teraz, Magda źle się czuje.
W końcu przestałam dzwonić tak często. Zaczęłam zamykać się w sobie. W pracy koleżanki pytały: — Halina, co u wnuczki? — Uśmiechałam się sztucznie: — Rośnie jak na drożdżach… — choć widziałam ją ostatni raz dwa lata temu.
Najgorsze są święta. Wigilia bez Piotra i Zosi to pustka nie do opisania. Siedzę wtedy sama przy stole, patrzę na puste krzesło i pytam siebie: czy naprawdę zasłużyłam na takie traktowanie?
Czasem wyobrażam sobie rozmowę z Magdą:
— Magdo, powiedz mi szczerze: co zrobiłam nie tak?
— Halino, czuję się przy tobie oceniana. Masz swoje zdanie na wszystko… Nie umiem być sobą przy tobie.
— Ale ja tylko chciałam pomóc…
— Wiem. Ale czasem twoja pomoc jest jak cień nad naszym życiem.
Może rzeczywiście za bardzo chciałam być obecna? Może nie umiałam odpuścić? Ale czy to powód, żeby zamknąć przede mną drzwi?
Ostatnio spotkałam Piotra przypadkiem w sklepie. Był z Zosią. Mała spojrzała na mnie niepewnie.
— Cześć mamo — powiedział cicho Piotr.
— Cześć synku… Zosiu, pamiętasz babcię?
Dziewczynka schowała się za nogą ojca.
— Przepraszam mamo, spieszymy się… — Piotr odwrócił wzrok.
Patrzyłam za nimi długo po tym, jak wyszli ze sklepu.
Wieczorami siedzę przy oknie i patrzę na światła miasta. Myślę o tym wszystkim, co mogło być inaczej. O słowach niewypowiedzianych i gestach niezrozumianych.
Czy naprawdę zasłużyłam na samotność? Czy matczyna miłość może być aż tak trudna do przyjęcia? Może powinnam była nauczyć się odpuszczać wcześniej? A może to oni kiedyś zatęsknią za moją obecnością?
Czasem pytam siebie: ile jeszcze razy będę wracać pod te zamknięte drzwi z nadzieją? Czy ktoś z was też czuje się obcy we własnej rodzinie?