„Uszy, które słyszą więcej” – Historia Kacpra z Wrocławia
– Kacper, znowu się gapisz w lustro? – głos mamy odbił się echem po korytarzu. Stałem w łazience, przyklejony do zimnej szyby, próbując docisnąć uszy do głowy. Moje palce już bolały, ale nie mogłem przestać. Może gdybym mocniej przycisnął, może wtedy by się nie odznaczały tak bardzo…
– Zostaw mnie! – krzyknąłem, czując jak łzy napływają mi do oczu. Wiedziałem, że zaraz przyjdzie tata i zacznie się kolejna kłótnia.
– Synu, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie przejmował się głupotami? – wszedł do łazienki tata, jego twarz była zmęczona po pracy. – W twoim wieku miałem większe problemy niż odstające uszy.
– Ale mnie wyzywają! – wybuchłem. – „Dumbo”, „Satelita”, „Uszaty”… Codziennie! Nawet nauczycielka się śmieje!
Tata westchnął ciężko i wyszedł bez słowa. Mama podeszła bliżej, objęła mnie ramieniem. Pachniała kawą i kremem Nivea. – Kacperku, jesteś piękny taki, jaki jesteś. Ludzie są okrutni, bo sami mają kompleksy.
Nie wierzyłem jej. Każdy dzień w szkole był walką o przetrwanie. W szatni chłopaki z 6B ciągnęli mnie za uszy, a dziewczyny chichotały na korytarzu. Nawet mój najlepszy kolega Bartek zaczął się śmiać, żeby nie być po mojej stronie. Wolał być z nimi niż przeciwko nim.
W domu atmosfera była coraz gorsza. Mama próbowała rozmawiać z wychowawczynią, ale ta tylko wzruszyła ramionami: – Dzieci zawsze znajdą powód do żartów. Trzeba uczyć syna odporności.
Odporności… Jak mam być odporny, kiedy boję się wyjść na przerwę? Kiedy chowam się w toalecie i udaję, że mnie nie ma?
Pewnego dnia wróciłem do domu z rozdartą kurtką i rozciętą wargą. Mama zbladła, a tata zacisnął pięści.
– To już przesada! – krzyknął. – Jutro idę do szkoły!
Ale wiedziałem, że to nic nie da. Nauczyciele byli bezradni albo udawali, że nie widzą problemu. W końcu mama zaczęła szukać pomocy gdzie indziej. Przeglądała fora internetowe, czytała artykuły o dzieciach z kompleksami. Pewnego wieczoru przyszła do mnie z ulotką.
– Kacperku… Może spróbujemy czegoś innego? Jest taki zabieg…
Przeczytałem: „Otoplastyka – szybki i bezpieczny zabieg korekcji odstających uszu”.
– To boli? – zapytałem cicho.
– Podobno nie bardzo. I trwa tylko godzinę.
Tata był przeciwny. – Nie będziemy robić z syna laleczki! Każdy ma jakieś wady!
Mama jednak była nieugięta. – To nie jest wada, tylko cierpienie! Ty tego nie rozumiesz!
Kłócili się przez kilka dni. Słyszałem ich szeptane awantury przez cienkie ściany naszego mieszkania na Gaju. W końcu tata się poddał.
Zabieg odbył się w prywatnej klinice na Krzykach. Pachniało tam sterylnością i strachem innych dzieci. Pielęgniarka miała ciepłe oczy i mówiła do mnie „Kacperku”, jak mama. Lekarz był rzeczowy:
– Za godzinę będzie po wszystkim. Trochę poboli, ale dasz radę.
Leżałem na stole operacyjnym i patrzyłem w lampy nad głową. Myślałem o tym, czy po wszystkim będę inny. Czy Bartek znów będzie moim kolegą? Czy dziewczyny przestaną chichotać?
Po zabiegu miałem bandaż na głowie jak turban. Bolało mniej niż myślałem. Mama płakała ze szczęścia.
– Jesteś dzielny! – szeptała.
Tata milczał przez kilka dni, ale potem przyniósł mi nową czapkę Lecha Poznań.
– Teraz możesz ją nosić bez wstydu – mruknął.
Pierwszy dzień w szkole po zabiegu był najgorszy i najlepszy zarazem. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitę z powodu bandaża.
– Co ci się stało? – zapytał Bartek.
– Naprawili mi uszy – odpowiedziałem szczerze.
Chłopaki z 6B próbowali żartować:
– Teraz już nie usłyszysz, jak cię wołamy!
Ale nie bolało mnie to już tak bardzo. Po tygodniu bandaż zniknął i… nikt już nie zwracał uwagi na moje uszy. Bartek znów chciał się ze mną bawić na boisku. Dziewczyny przestały chichotać.
Ale coś się zmieniło we mnie samym. Zacząłem patrzeć ludziom w oczy, nie spuszczałem wzroku na podłogę. Odpowiadałem nauczycielom pewniej, zgłaszałem się do odpowiedzi.
Mama była dumna:
– Widzisz? Wygląd to nie wszystko, ale czasem trzeba sobie pomóc.
Tata długo nie mówił nic na temat zabiegu. Dopiero po kilku miesiącach usiadł ze mną w kuchni przy herbacie.
– Przepraszam, synu – powiedział cicho. – Chciałem cię nauczyć twardości, ale zapomniałem o twoim bólu.
Objąłem go bez słowa.
Dziś mam 17 lat i wiem jedno: wygląd może być przekleństwem, jeśli inni robią z niego broń przeciwko tobie. Ale najgorsze jest milczenie dorosłych i udawanie, że problemu nie ma.
Czy naprawdę musimy cierpieć w samotności przez coś tak błahego jak odstające uszy? A może to my powinniśmy nauczyć dzieci empatii zamiast odporności?