Skrucha w sercu: Dylemat Bartka między dwiema miłościami

— Bartek, czy ty mnie w ogóle słuchasz? — głos Marty przeszył ciszę naszego mieszkania na warszawskim Mokotowie. Siedziałem przy stole, patrząc w okno, gdzie deszcz rozmywał światła miasta. W ręku obracałem kubek z zimną już kawą.

— Przepraszam, zamyśliłem się — odpowiedziałem, nie patrząc jej w oczy. Wiedziałem, że znowu zawiodłem. Marta była młoda, pełna życia, a ja… ja byłem cieniem samego siebie sprzed kilku lat.

— Znowu myślisz o Agnieszce? — zapytała cicho. Jej głos był pełen bólu i rezygnacji.

Nie odpowiedziałem od razu. W głowie miałem obraz Agnieszki i naszej córki Zosi, która wczoraj przez telefon pytała, kiedy znowu ją odwiedzę. Odkąd się rozwiedliśmy, widuję ją tylko w weekendy. Każde pożegnanie boli coraz bardziej.

Marta podeszła bliżej i położyła mi dłoń na ramieniu. — Bartek, ja naprawdę się staram. Ale nie mogę konkurować z twoją przeszłością. Nie jestem Agnieszką. Nie jestem matką twojego dziecka.

Zacisnąłem powieki. Wiem, że ją ranię. Ale nie potrafię przestać myśleć o tym, co zostawiłem za sobą. O rodzinie, którą rozbiłem przez własną głupotę i egoizm.

Poznałem Martę dwa lata temu na konferencji branżowej w Krakowie. Była świeża, inna niż Agnieszka — spontaniczna, śmiała, śmiała się z moich żartów. Zakochałem się w niej jak nastolatek. Wydawało mi się, że to szansa na nowe życie, na ucieczkę od rutyny i wiecznych pretensji Agnieszki.

Ale kiedy Marta zamieszkała ze mną, a potem wzięliśmy ślub, rzeczywistość okazała się inna. Każda jej radość przypominała mi o tym, co straciłem. Każda jej łza wbijała się we mnie jak nóż.

— Może powinieneś do niej wrócić — powiedziała Marta pewnego wieczoru, kiedy wróciłem późno po spotkaniu z Zosią.

— Przestań — rzuciłem ostro. — To nie takie proste.

— A co jest proste? Życie z kimś, kto myślami jest gdzie indziej? — Jej oczy były czerwone od płaczu.

Nie miałem odpowiedzi. Czułem się jak zdrajca. Z jednej strony Marta — młoda żona, która chciała ze mną budować przyszłość. Z drugiej Agnieszka — kobieta, z którą dzieliłem dziesięć lat życia i która dała mi córkę.

W pracy też nie było lepiej. Koledzy zauważyli, że jestem rozkojarzony. Szef wezwał mnie na rozmowę.

— Bartek, co się z tobą dzieje? Zawsze byłeś solidny, a teraz popełniasz błędy jak praktykant.

Zacisnąłem pięści pod stołem.

— Przepraszam, mam trochę problemów osobistych.

— Ogarnij się — powiedział tylko i wyszedł.

Wieczorami wracałem do pustego mieszkania. Marta coraz częściej nocowała u przyjaciółki albo zostawała dłużej w pracy. Czułem jej dystans i wiedziałem, że to moja wina.

Pewnego dnia dostałem SMS-a od Agnieszki: „Zosia ma przedstawienie w szkole. Przyjdziesz?”

Serce mi zabiło mocniej. Oczywiście, że chciałem być tam dla córki. Ale wiedziałem też, że Marta poczuje się zdradzona.

— Idź — powiedziała cicho, kiedy jej o tym powiedziałem. — Ale nie oczekuj ode mnie wsparcia.

W szkole zobaczyłem Zosię na scenie. Była taka dumna, kiedy mnie zauważyła w tłumie rodziców. Po przedstawieniu podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.

— Tato! Wiedziałam, że przyjdziesz!

Agnieszka stała obok i patrzyła na nas z lekkim uśmiechem.

— Dziękuję, że przyszedłeś — powiedziała cicho.

Przez chwilę poczułem się jak dawniej — jakbyśmy znowu byli rodziną. Ale potem wróciła rzeczywistość.

W drodze powrotnej zadzwoniła Marta.

— Bartek… musimy porozmawiać.

Wiedziałem już, co usłyszę.

— Nie potrafię tak żyć — powiedziała przez łzy. — Kocham cię, ale nie mogę być tą drugą. Albo jesteś ze mną całym sercem, albo…

Zamilkła na chwilę.

— Albo musimy się rozstać.

Siedziałem długo w samochodzie pod blokiem. Nie miałem siły wejść do mieszkania. Czułem się rozdarty na pół. Każda decyzja oznaczała czyjeś cierpienie.

W końcu wszedłem do domu. Marta siedziała przy stole z walizką obok siebie.

— Jadę do mamy na kilka dni — powiedziała bez emocji.

Nie zatrzymałem jej. Nie miałem prawa tego robić.

Zostałem sam ze swoimi myślami i poczuciem winy. Czy można kochać dwie osoby naraz? Czy to tylko tchórzostwo przed podjęciem decyzji?

Czasami myślę, że gdybym mógł cofnąć czas… Ale przecież nie można żyć przeszłością bez końca. Tylko jak pogodzić serce rozdarte między dwie rodziny?

Może ktoś z was wie: czy naprawdę można zacząć od nowa bez ranienia tych, których się kocha?