Pod Jednym Dachem: Jak Zdrada Męża z Najlepszą Przyjaciółką Zmieniła Moje Życie
– Gdzie byłeś tak długo? – zapytałam, starając się ukryć drżenie w głosie, kiedy Ivan wszedł do mieszkania po północy. Jego kurtka pachniała obcymi perfumami, a spojrzenie uciekało gdzieś w bok. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że nic nie widzę, nic nie czuję. Ale nie mogłam już dłużej ignorować tego, co od miesięcy wisiało w powietrzu.
– Pracowałem nad projektem z Agnieszką – odpowiedział zbyt szybko, zbyt pewnie. Agnieszka. Moja przyjaciółka od liceum. Kobieta, której powierzałam wszystkie sekrety, która znała każdy zakamarek mojego życia. Przez chwilę miałam ochotę wybuchnąć śmiechem – czy to nie ironia losu?
Ostatnie tygodnie były pełne niepokoju. Ivan coraz częściej znikał z domu, a Agnieszka nagle zaczęła się wycofywać z naszych spotkań. Kiedyś rozmawiałyśmy codziennie, teraz jej wiadomości były krótkie i wymijające. W głowie kłębiły mi się pytania, których nie chciałam zadawać na głos.
Pewnego dnia, gdy wróciłam wcześniej z pracy, usłyszałam śmiech dobiegający z salonu. Drzwi były lekko uchylone. Ivan i Agnieszka siedzieli na kanapie, ich dłonie splotły się na moim ulubionym kocu. Zamarłam w progu. Nie zauważyli mnie od razu.
– To nie tak jak myślisz – powiedziała Agnieszka, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Jej głos był cichy, pełen wstydu.
– A jak? – zapytałam, czując jak serce wali mi w piersi. – Jak mam to rozumieć?
Ivan spuścił głowę. – Przepraszam, Marto… Nie chciałem cię skrzywdzić.
Zacisnęłam dłonie w pięści. W jednej chwili wszystko się rozpadło: dwadzieścia lat wspólnego życia, dzieciństwo naszych synów, wspólne wakacje nad Bałtykiem, święta przy jednym stole. Każda rozmowa z Agnieszką – jej rady, jej wsparcie – nagle nabrały innego znaczenia.
Przez kolejne dni czułam się jak cień samej siebie. Chodziłam po mieszkaniu mechanicznie wykonując codzienne czynności: robiłam śniadania dla chłopców, prasowałam koszule Ivana, sprzątałam łazienkę. Ale w środku byłam pusta.
Mama zadzwoniła któregoś wieczoru:
– Martuś, co się dzieje? Słyszę po głosie, że coś jest nie tak.
Chciałam jej powiedzieć wszystko, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. W końcu tylko szepnęłam:
– Mamo, chyba już nie potrafię być silna.
Odpowiedziała cicho:
– Czasem trzeba pozwolić sobie na słabość. Ale pamiętaj – jesteś ważna. Dla siebie.
Próbowałam rozmawiać z Ivanem. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole, gdzie tyle razy planowaliśmy przyszłość.
– Dlaczego ona? – zapytałam bez łez, bo już ich nie miałam.
Wzruszył ramionami:
– Nie wiem… Po prostu się stało. Byliśmy blisko przez ciebie…
Zabolało mnie to bardziej niż sama zdrada. Czy naprawdę byłam tak ślepa? Czy przez lata nie widziałam sygnałów?
Agnieszka próbowała się tłumaczyć:
– Marta, ja… Ja nie chciałam tego. To się wymknęło spod kontroli. Proszę cię, wybacz mi…
Nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam spojrzeć jej w oczy.
Dzieci wyczuły napięcie. Starszy syn zapytał któregoś dnia:
– Mamo, czy tata już nas nie kocha?
Złamało mi to serce. Musiałam być silna dla nich, choć sama czułam się jak rozbita porcelana.
Przez wiele nocy płakałam w poduszkę, próbując znaleźć sens w tym wszystkim. Zaczęłam chodzić na długie spacery po parku, gdzie mogłam krzyczeć w myślach i pozwolić sobie na gniew.
Przyjaciele próbowali mnie pocieszać:
– Marta, dasz radę! Jesteś silniejsza niż myślisz.
Ale ja czułam tylko pustkę i żal do siebie – za zaufanie, za naiwność, za to, że pozwoliłam im wejść tak głęboko do mojego życia.
Po kilku tygodniach Ivan spakował walizki i wyprowadził się do Agnieszki. Zostałam sama z dziećmi w naszym mieszkaniu na Ursynowie. Każdy kąt przypominał mi o tym, co straciłam.
Zaczęły się rozmowy o rozwodzie. Formalności, podział majątku, ustalanie opieki nad dziećmi – wszystko to było jak zimny prysznic po latach wspólnego życia.
Pewnego dnia spojrzałam w lustro i zobaczyłam kobietę ze zmęczonymi oczami i siwymi pasmami we włosach. Ale zobaczyłam też kogoś innego: kobietę, która przetrwała najgorsze i nadal stoi na nogach.
Zaczęłam powoli odbudowywać siebie. Zapisałam się na jogę, wróciłam do malowania obrazów – pasji sprzed lat. Poznałam nowe osoby na warsztatach artystycznych; jedna z nich powiedziała mi:
– Marta, masz w sobie tyle światła! Nie pozwól nikomu go zgasić.
Czasem jeszcze budzę się w nocy i pytam sama siebie: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały? Ale wiem już jedno: nie jestem winna temu, co się stało.
Dziś patrzę na swoje życie inaczej. Wiem, że zdrada boli jak nic innego – zwłaszcza gdy przychodzi od najbliższych osób. Ale wiem też, że można się podnieść i zacząć od nowa.
Czy naprawdę można wybaczyć taką zdradę? Czy da się jeszcze kiedyś zaufać drugiemu człowiekowi? Czas pokaże…