„Nie wiedziałem, że tak o nas myślisz, Krzysiek…” – historia zdrady przyjaźni
– Słuchaj, Anka, serio musimy jechać do tych Wieczorków? – głos Krzyśka był zniecierpliwiony, a ja poczułem, jak serce zaczyna mi walić. Przecież przed chwilą rozmawialiśmy przez telefon, zapraszałem ich na grilla do naszego domku pod lasem. Krzysiek się zgodził, żartował nawet, że przywiezie najlepszą kiełbasę z targu. Ale teraz… coś było nie tak. Telefon nie rozłączył się od razu. Słyszałem wszystko.
– No przecież to twoi najlepsi przyjaciele – odpowiedziała Anka, jego żona, z lekkim rozbawieniem w głosie.
– Najlepsi? Daj spokój… – Krzysiek westchnął ciężko. – Michał jest w porządku, ale jego żona… Zawsze taka spięta, jakby kij połknęła. A ich dzieciaki? Rozpuszczone bachory. Pamiętasz ostatnio u nas? Rozlały sok na dywan i nawet nie przeprosiły.
Zamarłem. Przez chwilę miałem nadzieję, że to żart. Że zaraz się zaśmieją i powiedzą coś miłego. Ale nie. Krzysiek ciągnął dalej:
– I jeszcze ten ich dom… Wszystko na pokaz. Michał zawsze musi się chwalić nowym autem, a Magda tymi swoimi ciastami. Jakbyśmy byli gorsi.
Anka próbowała go uspokoić:
– Oj tam, przesadzasz. Przecież lubisz z nim gadać.
– Bo nie mam wyboru! – Krzysiek podniósł głos. – Wszyscy nasi starzy znajomi się porozjeżdżali albo mają swoje sprawy. A Michał… On zawsze chce być liderem. Nawet na grillu musi decydować, kto co przynosi.
Czułem, jak robi mi się gorąco. W jednej chwili cała radość z nadchodzącego weekendu wyparowała. Przez lata uważałem Krzyśka za brata. Poznaliśmy się jeszcze w liceum w Radomiu, razem chodziliśmy na wagary, razem przeżywaliśmy pierwsze miłości i rozczarowania. To on był moim świadkiem na ślubie z Magdą, to on pierwszy zobaczył mojego syna po narodzinach.
A teraz…
Nie wiem, jak długo jeszcze słuchałem tej rozmowy. W końcu telefon się rozłączył. Siedziałem w kuchni, patrząc tępo na kubek z niedopitą kawą. Magda weszła do pomieszczenia i od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
– Michał? Co się stało?
Nie potrafiłem odpowiedzieć. W głowie miałem tylko słowa Krzyśka: „Rozpuszczone bachory”, „wszystko na pokaz”, „nie mam wyboru”.
Wieczorem długo nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, analizując każde słowo tamtej rozmowy. Czy naprawdę taki jestem? Czy rzeczywiście próbuję wszystkim zaimponować? Czy nasze dzieci są aż tak nieznośne?
Następnego dnia Magda zauważyła moją ponurą minę.
– Michał, powiedz mi w końcu, co się dzieje.
Opowiedziałem jej wszystko. Każde słowo, które usłyszałem przez przypadek.
Magda najpierw zbladła, potem zacisnęła usta.
– Wiedziałam, że Anka mnie nie lubi – powiedziała cicho. – Ale Krzysiek… On zawsze był taki serdeczny.
– Może to ja jestem ślepy? Może wszyscy widzą coś, czego ja nie dostrzegam?
Magda pokręciła głową.
– Nie jesteś ślepy. Po prostu… czasem ludzie udają kogoś innego niż są naprawdę.
Przez cały dzień chodziłem jak struty. Dzieciaki próbowały mnie rozbawić – Staś przyniósł mi swój rysunek, Zosia chciała się przytulić – ale ja byłem gdzie indziej. Wciąż słyszałem głos Krzyśka: „Nie mam wyboru”.
Wieczorem zadzwonił do mnie Paweł – nasz wspólny znajomy ze studiów.
– Słuchaj, Michał… Coś się stało? Krzysiek mówił, że odwołałeś grilla.
Zacisnąłem pięści.
– Tak, Paweł. Nie mam ochoty udawać przed kimś, kto mnie nie szanuje.
Paweł milczał przez chwilę.
– Wiesz… Ja też czasem miałem wrażenie, że Krzysiek jest dwulicowy. Ale myślałem, że przesadzam.
Przez kolejne dni unikałem kontaktu z Krzyśkiem i Anką. Magda była smutna, dzieci pytały, dlaczego nie jedziemy do domku pod lasem. Czułem się rozdarty – z jednej strony chciałem wyjaśnić wszystko z Krzyśkiem, z drugiej bałem się usłyszeć jeszcze więcej gorzkich słów.
W końcu zebrałem się na odwagę i zadzwoniłem do niego.
– Cześć, Michał! Co tam? – odezwał się beztrosko Krzysiek.
– Musimy pogadać – powiedziałem twardo.
Spotkaliśmy się w parku na ławce pod starym dębem – tam, gdzie kiedyś spędzaliśmy całe popołudnia po lekcjach.
– O co chodzi? – zapytał Krzysiek z udawaną niewinnością.
Popatrzyłem mu prosto w oczy.
– Słyszałem waszą rozmowę po naszej ostatniej rozmowie telefonicznej. Telefon się nie rozłączył.
Krzysiek pobladł.
– Michał… Ja… To nie tak miało zabrzmieć…
– To jak miało zabrzmieć? Że moja żona jest sztywna? Że moje dzieci to bachory? Że wszystko robimy na pokaz?
Krzysiek spuścił wzrok.
– Przepraszam… Byłem wkurzony… Anka mnie naciskała… Sam nie wiem…
– Ale powiedziałeś to wszystko! – przerwałem mu ostro. – Po tylu latach przyjaźni mówisz za moimi plecami takie rzeczy?
Siedzieliśmy w milczeniu przez długą chwilę. W końcu Krzysiek westchnął:
– Może zazdrościłem ci trochę… Masz rodzinę, dom, wszystko ci wychodzi… A ja czuję się czasem jak przegryw.
Poczułem ukłucie współczucia, ale gniew był silniejszy.
– To nie powód, żeby mnie obgadywać za plecami.
Krzysiek pokiwał głową.
– Masz rację… Nie wiem, co powiedzieć…
Wróciłem do domu jeszcze bardziej skołowany niż wcześniej. Magda przytuliła mnie mocno i powiedziała:
– Może czasem lepiej wiedzieć prawdę niż żyć w iluzji.
Od tamtej pory nasze relacje z Krzyśkiem i Anką ochłodziły się niemal do zera. Paweł próbował nas pogodzić, ale ja już nie potrafiłem zaufać Krzyśkowi tak jak dawniej. Dzieci pytały czasem o „wujka Krzyśka”, a ja wymyślałem wymijające odpowiedzi.
Często wracam myślami do tamtej rozmowy i zastanawiam się: czy można odbudować przyjaźń po zdradzie? Czy lepiej znać gorzką prawdę o ludziach wokół nas, czy żyć w błogiej nieświadomości?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?