Kiedy choroba córki odkrywa rodzinne sekrety: Moje życie po zdradzie i kłamstwie

– Tata, dlaczego muszę znowu iść do szpitala? – zapytała mnie Zosia, patrząc na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami. W jej głosie słyszałem strach, którego nie potrafiłem ukryć nawet przed samym sobą. Moje serce ścisnęło się boleśnie, bo nie miałem dla niej odpowiedzi, która mogłaby ją uspokoić.

Siedzieliśmy w kuchni, a za oknem padał deszcz. Krople bębniły o parapet, jakby chciały zagłuszyć ciszę, która zapadła między mną a moją żoną, Martą. Od tygodni żyliśmy w napięciu, odkąd lekarze zaczęli podejrzewać, że Zosia może mieć poważną chorobę krwi. Badania, kolejne wizyty, nieprzespane noce. Aż w końcu padło słowo: przeszczep.

– Potrzebujemy zgodności genetycznej – powiedział lekarz, dr Nowak, patrząc na nas z powagą. – Najlepszym dawcą byłby ktoś z rodziny, najlepiej rodzice.

Zgodziłem się bez wahania. Przecież jestem jej ojcem. Oddałbym dla niej wszystko. Kiedy pielęgniarka pobierała mi krew, Zosia ściskała mnie za rękę. Marta stała z boku, blada, z zaciśniętymi ustami. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to nie choroba Zosi, ale coś zupełnie innego rozbija naszą rodzinę od środka.

Wyniki przyszły po tygodniu. Siedziałem w pracy, kiedy zadzwonił telefon. – Panie Piotrze, czy mógłby pan przyjechać do szpitala? – głos dr Nowaka był dziwnie oficjalny. – Chcielibyśmy porozmawiać z panem i pańską żoną.

W drodze do szpitala czułem, jakby ktoś ściskał mnie za gardło. Marta milczała. W końcu nie wytrzymałem:

– Co się dzieje? Wiesz coś, czego ja nie wiem?

Spojrzała na mnie przelotnie, a potem odwróciła wzrok. – Nie wiem, Piotr. Po prostu… boję się.

W gabinecie lekarza usiedliśmy naprzeciwko siebie. Dr Nowak spojrzał na nas z powagą, której nie potrafiłem zinterpretować.

– Wyniki badań wykazały, że nie jest pan biologicznym ojcem Zosi – powiedział w końcu. – Przykro mi.

Przez chwilę nie rozumiałem, co do mnie mówi. To musiała być pomyłka. Przecież Zosia jest moją córką. Widziałem, jak się rodziła, trzymałem ją pierwszy raz na rękach, uczyłem jeździć na rowerze, czytałem jej bajki na dobranoc. To niemożliwe.

– To niemożliwe – wyszeptałem. – To jakiś błąd.

Marta spuściła głowę. Widziałem, jak drżą jej dłonie.

– Marta? – zapytałem. – Co to ma znaczyć?

Nie odpowiedziała. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Wtedy zrozumiałem. Wszystko, co wydawało mi się pewne, rozpadło się w jednej chwili.

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Zosia spała, a ja siedziałem w kuchni, wpatrując się w ścianę. Marta przyszła po godzinie. Usiadła naprzeciwko mnie.

– Piotr… Przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. To był jeden raz. Byliśmy wtedy pokłóceni, ty wyjechałeś do rodziców na kilka dni…

– Kto? – zapytałem cicho.

– Tomek. Twój przyjaciel ze studiów.

Zamknąłem oczy. Przez głowę przelatywały mi obrazy: wspólne imprezy, wyjazdy, rozmowy do rana. Zawsze ufałem Tomkowi. Był dla mnie jak brat. Nigdy nie podejrzewałem, że mógłby…

– Czy on wie? – zapytałem.

– Nie. Nikomu nie powiedziałam. Bałam się. Potem zaszłam w ciążę i… Ty byłeś taki szczęśliwy. Myślałam, że to się nigdy nie wyda.

Chciałem krzyczeć, rzucać talerzami, zniszczyć wszystko, co przypominało mi o tym życiu, które okazało się kłamstwem. Ale nie mogłem. Zosia była chora. Potrzebowała mnie. Potrzebowała nas.

Przez kolejne dni funkcjonowałem jak automat. Chodziłem do pracy, wracałem do domu, jeździłem z Zosią na kolejne badania. Unikałem Marty. W nocy spałem na kanapie. Zosia pytała, dlaczego mama płacze, dlaczego tata jest smutny. Nie umiałem jej odpowiedzieć.

W końcu zdecydowałem się zadzwonić do Tomka. Spotkaliśmy się w parku, w miejscu, gdzie kiedyś razem biegaliśmy.

– Piotr, co się stało? – zapytał, widząc moją minę.

– Zosia jest twoją córką – powiedziałem bez ogródek.

Zbladł. – Co ty gadasz?

– Marta mi powiedziała. Teraz Zosia jest chora. Potrzebuje przeszczepu. Musisz zrobić badania.

Patrzył na mnie długo, jakby próbował zrozumieć, czy to żart. Potem usiadł na ławce i ukrył twarz w dłoniach.

– Przepraszam, Piotr. Nie wiedziałem. Przysięgam, nie wiedziałem.

– To nie ma już znaczenia – powiedziałem. – Liczy się tylko Zosia.

Tomek zgodził się na badania. Okazało się, że jest zgodny. Zosia miała szansę na przeszczep, ale ja… Ja czułem się jak cień człowieka. W domu panowała atmosfera grobowa. Marta próbowała ze mną rozmawiać, ale ja nie potrafiłem jej wybaczyć.

Pewnej nocy usłyszałem płacz Zosi. Poszedłem do jej pokoju. Siedziała na łóżku, tuliła misia.

– Tatusiu, czy ty mnie już nie kochasz? – zapytała cicho.

Serce mi pękło. Usiadłem obok niej i przytuliłem ją mocno.

– Kocham cię, Zosiu. Zawsze będę cię kochał. Jesteś moją córką, rozumiesz?

Nie wiem, czy zrozumiała. Miała dopiero piętnaście lat, a już musiała zmierzyć się z czymś, czego nie powinno doświadczać żadne dziecko.

Operacja się udała. Zosia powoli wracała do zdrowia. Tomek zaczął pojawiać się w naszym życiu coraz częściej. Marta próbowała odbudować nasze małżeństwo, ale ja nie potrafiłem zapomnieć. Każde spojrzenie na nią przypominało mi o zdradzie, o kłamstwie, które trwało przez piętnaście lat.

Rodzina Marty odwróciła się ode mnie, twierdząc, że przesadzam, że przecież Zosia jest moją córką, bo ją wychowałem. Moi rodzice byli w szoku, ale wspierali mnie jak mogli. W pracy zacząłem popełniać błędy, szef wezwał mnie na rozmowę.

– Piotrze, co się z tobą dzieje? – zapytał.

– Problemy rodzinne – odpowiedziałem tylko.

Nie miałem siły tłumaczyć nikomu, co przeżywam. Czułem się samotny jak nigdy wcześniej.

Po kilku miesiącach zdecydowałem się na terapię. Musiałem zrozumieć, kim jestem bez tej iluzji, którą żyłem przez tyle lat. Czy jestem ojcem Zosi? Biologia mówi nie, ale serce… Serce nie potrafi tak łatwo zapomnieć.

Dziś mija rok od operacji Zosi. Jest zdrowa, uśmiecha się coraz częściej. Tomek stał się częścią jej życia, choć nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie mu wybaczyć. Marta… Staramy się być dla Zosi rodziną, choć już nie jesteśmy razem.

Często siadam wieczorem na balkonie i patrzę w ciemność. Zastanawiam się: czy można zbudować nowe życie na gruzach starego? Czy wybaczenie jest możliwe? Czy to ja jestem ojcem Zosi, skoro przez piętnaście lat byłem przy niej w każdej chwili?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy można wybaczyć taką zdradę? Czy więzy krwi są ważniejsze niż miłość i wspólne wspomnienia?