Czy przyjaźń wytrzyma próbę niezależności? Historia o pieniądzach, zaufaniu i zdradzie

– Naprawdę uważasz, że bez Justyny nie poradziłabym sobie w życiu? – syknęłam przez zaciśnięte zęby, patrząc Ewie prosto w oczy. W jej spojrzeniu nie było już czułości, tylko chłodna ocena. Siedziałyśmy w mojej kuchni, przy stole, na którym parowały dwie filiżanki kawy. Za oknem szarzał listopadowy wieczór, a w powietrzu wisiała cisza gęsta jak śmietana.

– Nie o to mi chodzi, Aniu – westchnęła Ewa, bawiąc się łyżeczką. – Po prostu… martwię się o ciebie. Od lat nie pracujesz. Gdyby coś się stało…

– Ale nic się nie stanie! – przerwałam jej ostro. – Justin mnie kocha. Zawsze mnie wspierał. Po co miałabym szukać pracy? Przecież mamy wszystko.

Ewa spojrzała na mnie z politowaniem. – Wiesz, że świat nie jest taki prosty. Widziałam już za dużo kobiet, które zostały z niczym, kiedy ich mężowie…

– Przestań! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Nie jestem jak one! Justin nie jest taki!

Wstałam gwałtownie, przewracając krzesło. Ewa zerwała się na równe nogi.

– Aniu, ja tylko chcę cię chronić…

– Nie potrzebuję twojej ochrony! – wycedziłam przez zęby. – Potrzebuję przyjaciółki, która mi ufa.

Wyszła bez słowa. Drzwi trzasnęły tak głośno, że aż podskoczył kot śpiący na parapecie.

Zostałam sama z dudniącym w głowie pytaniem: czy naprawdę jestem aż tak zależna od Justyna?

Przez kolejne dni unikałam telefonu. Justin wracał późno z pracy, a ja coraz częściej łapałam się na tym, że patrzę w lustro i widzę kogoś obcego. Kogoś, kto nie wie, kim jest bez męża.

Mama zadzwoniła w niedzielę.

– Aniu, wszystko w porządku? – zapytała z troską.

– Tak… – skłamałam.

– Słyszałam od Ewy, że się pokłóciłyście. Może czas pomyśleć o czymś swoim? Zawsze byłaś taka zdolna…

Zacisnęłam pięści. Nawet mama?

Wieczorem Justin wszedł do kuchni i pocałował mnie w czoło.

– Coś się stało?

– Nic – odpowiedziałam automatycznie.

Ale on wiedział. Zawsze wiedział.

– Może powinnaś wrócić do pracy? – rzucił nagle, nalewając sobie herbaty.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

– Ty też?

Westchnął ciężko.

– Po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa. I pewna siebie. Wiesz, że cię kocham.

Wtedy pękłam. Łzy popłynęły mi po policzkach.

– A jeśli nie potrafię? Jeśli już za późno?

Justin objął mnie mocno.

– Nigdy nie jest za późno.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, słuchając oddechu męża i własnych myśli. Przypomniałam sobie czasy studiów – miałam wtedy marzenia, ambicje, chciałam być kimś więcej niż tylko żoną. Ale życie potoczyło się inaczej: ślub, dzieci, dom pod Warszawą. Justin zarabiał dobrze, więc zostałam w domu. Najpierw dla dzieci, potem… bo tak było wygodniej.

Ale czy wygodniej znaczy lepiej?

Następnego dnia zadzwoniłam do Ewy. Odebrała po kilku sygnałach.

– Cześć – powiedziałam cicho.

– Cześć – odpowiedziała chłodno.

– Przepraszam za tamto… Po prostu się przestraszyłam.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Ja też przepraszam – powiedziała w końcu Ewa. – Nie chciałam cię zranić. Po prostu… martwię się o ciebie. Wiesz, jak było u mojej mamy po rozwodzie z tatą.

Poczułam ukłucie winy. Jej mama rzeczywiście została wtedy z niczym. Pamiętam, jak Ewa płakała na moim ramieniu.

– Może masz rację – przyznałam szeptem. – Może powinnam coś zmienić.

Umówiłyśmy się na kawę w centrum Warszawy. Siedziałyśmy w kawiarni pełnej ludzi i patrzyłyśmy na siebie inaczej niż zwykle – jak dwie kobiety stojące na rozdrożu.

– Wiesz… zawsze myślałam, że jeśli kocham i jestem kochana, to wystarczy – powiedziałam cicho.

Ewa uśmiechnęła się smutno.

– Miłość to jedno, a bezpieczeństwo to drugie. Nie chodzi o brak zaufania do Justyna. Chodzi o ciebie samą.

Zaczęłam rozglądać się za pracą. Najpierw dorywczo – korepetycje z angielskiego dla dzieci sąsiadów. Potem kurs online i pierwsze rozmowy kwalifikacyjne. Każda odmowa bolała jak policzek, ale z każdą kolejną czułam się silniejsza.

Justin wspierał mnie na swój sposób: robił kolację dla dzieci, kiedy ja uczyłam się do testów rekrutacyjnych; kupił mi nowy laptop; czasem po prostu przytulał bez słowa.

Mama była dumna. Ewa znów stała się moją powierniczką.

Ale najtrudniejsze były wieczory, kiedy patrzyłam na Justyna i zastanawiałam się: czy on naprawdę chce tej zmiany? Czy nie boi się, że przestanę być tą samą Anią?

Pewnego dnia wróciłam do domu późno po rozmowie o pracę. Justin siedział w salonie z dziećmi i śmiał się głośno.

Spojrzał na mnie i powiedział:

– Jesteś moją bohaterką.

Uśmiechnęłam się przez łzy.

Dziś mam własną pracę i poczucie niezależności, choć czasem tęsknię za dawnym spokojem. Z Ewy i Justynem jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek wcześniej – bo przeszliśmy przez burzę razem.

Ale czasem pytam siebie: czy naprawdę można być całkowicie niezależnym? Czy miłość i bezpieczeństwo muszą zawsze iść w parze? A może najważniejsze to mieć odwagę spojrzeć sobie w oczy i zapytać: kim jestem bez innych?