„Ostatniej Nocy Wyrzuciłam Córkę i Jej Chłopaka: Mam Dość”

Nadal nie mogę się uspokoić. Tydzień temu musiałam wyrzucić moją córkę z domu. Szczerze mówiąc, nie żałuję swoich działań. Sama sobie na to zasłużyła, razem ze swoim chłopakiem. Wróciłam z pracy i zastałam nieproszonych gości. Zawsze cieszyłam się z wizyt mojej córki, ale sześć miesięcy temu wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Wróciłam do domu…

To był typowy wtorkowy wieczór, kiedy wróciłam po długim dniu w pracy. Moja praca jako pielęgniarka jest wymagająca, a jedyne, czego chciałam, to odpocząć w zaciszu własnego domu. Kiedy przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi, przywitał mnie niespodziewany widok: moja córka, Ania, i jej chłopak, Tomek, rozłożeni na mojej kanapie jakby byli u siebie.

„Mamo! Jesteś wcześniej,” powiedziała Ania, jej głos brzmiał zaskoczeniem i nutą winy.

„Co tu się dzieje?” zapytałam, starając się utrzymać spokojny ton.

„Potrzebowaliśmy tylko miejsca na kilka dni,” odpowiedział Tomek beznamiętnie.

To nie był pierwszy raz, kiedy Ania pojawiła się bez zapowiedzi z Tomkiem u boku. Przez ostatnie sześć miesięcy ich wizyty stawały się coraz częstsze i bardziej uciążliwe. Zostawali na kilka dni, jedli moje jedzenie, korzystali z moich mediów i zostawiali bałagan. Za każdym razem obiecywali, że to ostatni raz, ale nigdy tak nie było.

Starałam się być wyrozumiała. Ania była moim jedynym dzieckiem i chciałam ją wspierać. Ale Tomek to inna historia. Był bezrobotny i wydawało się, że nie ma zamiaru szukać pracy. Traktował mój dom jak hotel i nie okazywał szacunku dla moich zasad ani granic.

„Ania, musimy porozmawiać,” powiedziałam stanowczo.

Przewróciła oczami, ale poszła za mną do kuchni. „Co teraz, mamo?”

„Nie mogę tego dłużej znosić,” zaczęłam. „Nie możesz po prostu pojawiać się kiedy chcesz i oczekiwać, że będę się wami opiekować.”

„Nikomu nie szkodzimy,” argumentowała. „To tylko na kilka dni.”

„Kilka dni zawsze zamienia się w tydzień lub więcej,” odparłam. „A Tomek musi znaleźć pracę. Nie może żyć na twoim—ani moim—utrzymaniu.”

Twarz Ani zaczerwieniła się ze złości. „Nie rozumiesz! Staramy się jak możemy!”

„Naprawdę?” zapytałam, tracąc cierpliwość. „Bo nie wygląda na to.”

Kłótnia szybko eskalowała. Padły ostre słowa i zanim się obejrzałam, kazałam im obojgu wyjść. Ania wybiegła zapłakana, a Tomek poszedł za nią z wyrazem pogardy na twarzy.

Kiedy wyszli, poczułam mieszankę ulgi i smutku. To nie tak chciałam mieć relacje z moją córką. Ale nie mogłam dalej umożliwiać ich zachowania. To odbijało się na moim zdrowiu psychicznym i emocjonalnym.

Kolejne dni były ciche, ale ciężkie od tego, co się wydarzyło. Ania nie dzwoniła ani nie pisała, ja też nie. Cisza między nami rosła, a wraz z nią poczucie ostateczności.

Nadal nie mogę się uspokoić. Dom wydaje się pustszy bez obecności Ani, ale jest też bardziej spokojny. Miałam czas na refleksję nad wszystkim, co doprowadziło do tamtej nocy i chociaż nie żałuję swojej decyzji, to nie czyni jej łatwiejszą.

Mam nadzieję, że pewnego dnia Ania zrozumie, dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam. Może zobaczy, że trudna miłość była jedynym sposobem na popchnięcie jej w stronę niezależności i odpowiedzialności. Ale na razie mogę tylko czekać i mieć nadzieję, że znajdzie swoją drogę.