„Sprzedaj swój dom, żebyśmy mogli kupić nowy” – czyli jak zięć próbował przejąć stery w moim życiu
– Mamo, musimy poważnie porozmawiać – powiedziała Kasia, moja córka, zerkając nerwowo na swojego męża, Pawła. Siedzieliśmy przy stole w kuchni, tej samej kuchni, w której przez trzydzieści lat gotowałam dla mojej rodziny rosół w każdą niedzielę. Paweł bębnił palcami o blat, jakby nie mógł się doczekać końca tej rozmowy.
– O co chodzi? – zapytałam, czując jak serce zaczyna mi bić szybciej. W powietrzu wisiało napięcie, którego nie potrafiłam nazwać.
– Chcielibyśmy… – zaczęła Kasia, ale Paweł wszedł jej w słowo:
– Chcemy, żebyś sprzedała ten dom. Dzięki temu będziemy mogli kupić coś większego, nowego. Ty zamieszkasz z nami, a my… no wiesz, zaczniemy wszystko od nowa.
Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Przecież to był mój dom. Każda ściana znała moje łzy i śmiech moich dzieci. To tutaj uczyłam Kasię wiązać buty, a jej młodszego brata – jeździć na rowerze. To tutaj przeżyłam śmierć męża i samotne noce po jego odejściu.
– Ale… dlaczego? – zapytałam cicho.
Paweł wzruszył ramionami. – Ten dom jest stary. Nie czuję się tu jak u siebie. Nic tu nie jest moje. Nawet nie mogę powiesić swoich zdjęć na ścianie, bo wszystko jest „pamiątką po tacie” albo „prezentem od babci”.
Kasia spojrzała na mnie błagalnie. – Mamo, Paweł ma rację. Chcielibyśmy mieć coś swojego. Ty przecież i tak jesteś sama…
Zacisnęłam dłonie na filiżance. Sama? Czy naprawdę byłam już tylko ciężarem? Przez lata robiłam wszystko dla nich – gotowałam, sprzątałam, opiekowałam się wnuczką, kiedy tylko prosili. A teraz miałam oddać wszystko, co mi zostało?
– A co z twoim bratem? – zapytałam Kasię. – Przecież to też jego dom.
Kasia spuściła wzrok. – Tomek mieszka za granicą. Powiedział, że nie wróci.
Poczułam się zdradzona przez własne dzieci. Czy naprawdę tak łatwo można przekreślić całe życie matki?
Paweł westchnął głośno. – Pani Aniu, niech pani spojrzy na to rozsądnie. Ten dom się sypie. Remont kosztowałby fortunę. My możemy kupić coś nowego, wygodnego dla wszystkich.
Wiedziałam, że Paweł nigdy nie czuł się tu dobrze. Od początku traktował ten dom jak hotel – przychodził, jadł i wychodził do pracy albo do swoich znajomych. Nigdy nie zaproponował, żeby coś naprawić czy zmienić. Nawet ogród zostawił mi do pielęgnacji, choć obiecywał Kasi przed ślubem, że będzie pomagał.
– A co jeśli nie chcę sprzedawać? – zapytałam drżącym głosem.
Paweł spojrzał na mnie z irytacją. – To wtedy będziemy musieli wynająć coś sami. Ale wtedy nie licz na naszą pomoc.
Kasia złapała go za rękę. – Paweł! Nie mów tak…
Ale on już wstał od stołu i wyszedł do ogrodu, trzaskając drzwiami.
Zostałyśmy same. Kasia patrzyła na mnie ze łzami w oczach.
– Mamo… On naprawdę chce zacząć nowe życie. Ja też… Nie chcemy już żyć w cieniu przeszłości.
Poczułam ból w sercu. Czy naprawdę byłam tylko cieniem przeszłości?
Przez kolejne dni chodziłam jak struta. Nie mogłam spać ani jeść. Wspomnienia zalewały mnie falami: pierwszy dzień szkoły Kasi, święta przy tym samym stole, wieczory z mężem przy kominku…
Tomek zadzwonił z Londynu.
– Mamo, nie rób niczego pod presją – powiedział stanowczo. – To twój dom. Jeśli chcesz tu zostać, masz do tego prawo.
Ale Kasia codziennie dzwoniła i prosiła: „Mamo, pomyśl o nas…”.
W końcu zgodziłam się spotkać z agentem nieruchomości. Przyszedł młody chłopak w garniturze i zaczął opowiadać o „potencjale inwestycyjnym” mojego domu.
– Proszę sobie wyobrazić: nowoczesna kuchnia, otwarta przestrzeń… To miejsce może być warte fortunę!
Patrzyłam na niego i czułam narastającą złość. Dla niego to tylko cegły i liczby. Dla mnie – całe życie.
Wieczorem usiadłam sama w ogrodzie i płakałam jak dziecko.
Następnego dnia Paweł przyszedł do mnie sam.
– Pani Aniu… Może byłem zbyt stanowczy. Ale ja naprawdę nie czuję się tu jak u siebie. Wszystko tu pachnie przeszłością…
Spojrzałam mu prosto w oczy.
– A próbowałeś kiedyś coś zmienić? Zrobić coś swojego?
Zamilkł na chwilę.
– Nie… Bo zawsze miałem wrażenie, że to miejsce nie jest dla mnie.
Westchnęłam ciężko.
– Może gdybyś spróbował… Może gdybyśmy wszyscy spróbowali…
Zapanowała cisza.
Nie wiem jeszcze, co zrobię. Może sprzedam dom i zacznę nowe życie z Kasią i Pawłem. Może zostanę tu sama i będę pielęgnować wspomnienia. Ale jedno wiem na pewno: dom to nie tylko ściany i dach nad głową. To historia, którą piszemy każdego dnia.
Czy naprawdę można tak łatwo przekreślić przeszłość dla wygody przyszłości? Czy rodzina to tylko wspólne mieszkanie – czy coś znacznie więcej?