Cześć! Jestem żoną. Czy mogę wejść? – Historia Kasi i Jurka

– Cześć! Jestem żoną. Czy mogę wejść?

Te słowa rozbrzmiewają mi w głowie do dziś, jakby ktoś je wyrył na ścianach mojego serca. Stałam wtedy w korytarzu starego akademika na ulicy Mickiewicza w Krakowie, zmarznięta i zmęczona po meczu siatkówki, na który wcale nie miałam ochoty iść. Jurek, mój mąż, namawiał mnie od tygodni: „Kasiu, chodź ze mną, zobaczysz, będzie fajnie, trochę się rozerwiesz”. Uległam, bo przecież tak rzadko ostatnio spędzaliśmy czas razem. A potem wszystko potoczyło się jak w złym śnie.

Mecz był nudny. Siedziałam obok Jurka, który co chwilę zerkał na telefon. Myślałam, że może coś go martwi w pracy albo czeka na ważną wiadomość. Po meczu zaproponował, żebyśmy poszli do jego kolegi z dawnych lat – Andrzeja. „Wpadniemy na chwilę, pogadamy, wypijemy herbatę”, mówił. Nie miałam ochoty, ale nie chciałam robić sceny. Przecież to tylko herbata.

W akademiku panował gwar i zapach smażonych naleśników. Weszliśmy na czwarte piętro. Jurek zadzwonił do drzwi Andrzeja, ale nikt nie otwierał. Wtedy zza rogu wyszła ona – wysoka brunetka w czerwonym płaszczu, z walizką na kółkach. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i powiedziała: „Cześć! Jestem żoną. Czy mogę wejść?”

Zamarłam. Spojrzałam na Jurka – pobladł i spuścił wzrok. Kobieta patrzyła tylko na mnie, jakby czekała na moją reakcję. „Żoną?” – powtórzyłam głucho. „Tak, Jurka”, odpowiedziała bez mrugnięcia okiem.

W tej chwili świat przestał istnieć. Słyszałam tylko szum krwi w uszach i czułam, jak moje serce wali jak oszalałe. Jurek próbował coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle. „To chyba jakieś nieporozumienie”, wydukał w końcu.

Brunetka spojrzała na niego z pogardą. „Nieporozumienie? Może powiesz Kasi prawdę?”

Staliśmy tak we trójkę na korytarzu, a ja miałam ochotę uciec, schować się gdzieś daleko od tego wszystkiego. Ale zostałam. Musiałam wiedzieć.

„Kim jesteś?” – zapytałam cicho.

„Nazywam się Marta”, odpowiedziała. „Jurek był moim mężem przez dwa lata. Rozwiedliśmy się trzy miesiące temu. Ale chyba nie powiedział ci wszystkiego.”

Patrzyłam na Jurka z niedowierzaniem. Przecież znałam go od pięciu lat! Byliśmy razem od studiów, wspólne wakacje nad Bałtykiem, święta u jego rodziców w Tarnowie… Jak to możliwe?

„Kasiu… Ja chciałem ci powiedzieć”, zaczął Jurek drżącym głosem. „Ale bałem się… Bałem się, że mnie zostawisz.”

Marta westchnęła ciężko i przeszła obok nas do pokoju Andrzeja. Zostaliśmy sami na korytarzu.

„Dlaczego mi nie powiedziałeś?” – spytałam szeptem.

Jurek spuścił głowę.

„To była głupota… Myślałem, że to już przeszłość. Że nie muszę wracać do tamtych spraw.”

Poczułam się zdradzona jak nigdy dotąd. Nie chodziło nawet o to, że miał żonę przede mną – przecież każdy ma jakąś przeszłość. Chodziło o to, że przez tyle lat żyliśmy razem w kłamstwie.

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Całą noc nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i próbowałam zrozumieć: czy naprawdę znam człowieka, z którym dzielę życie? Czy można kochać kogoś i jednocześnie ukrywać przed nim tak ważną część siebie?

Następnego dnia Jurek próbował rozmawiać. Przyniósł mi kawę do łóżka i usiadł obok.

„Kasiu… Wiem, że zawaliłem. Ale proszę cię, daj mi szansę to naprawić.”

Nie odpowiedziałam od razu. W głowie miałam setki pytań: Czy Marta była dla niego kimś więcej? Dlaczego ich małżeństwo się rozpadło? Czy ja też jestem tylko etapem w jego życiu?

Przez kolejne dni unikaliśmy siebie nawzajem jak ognia. W pracy byłam rozkojarzona, zapominałam o najprostszych rzeczach. Moja przyjaciółka Ania zauważyła od razu:

– Coś się stało? Wyglądasz jakbyś nie spała od tygodnia.

Opowiedziałam jej wszystko przy kawie w małej kawiarni na Kazimierzu.

– Kasia… To trudne – powiedziała cicho Ania. – Ale może on naprawdę się bał? Może my wszyscy czasem boimy się prawdy?

Nie wiedziałam już niczego na pewno.

Wieczorem Jurek wrócił wcześniej niż zwykle. Usiadł naprzeciwko mnie przy stole i spojrzał mi prosto w oczy.

– Chcę ci wszystko opowiedzieć – zaczął spokojnie. – Marta była moją żoną z przypadku. Poznaliśmy się na imprezie studenckiej, wszystko potoczyło się za szybko… Po roku wiedzieliśmy już oboje, że to pomyłka. Rozwód był formalnością.

Słuchałam go uważnie, ale nie potrafiłam pozbyć się uczucia żalu i rozczarowania.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – powtórzyłam po raz setny.

– Bo ty jesteś dla mnie wszystkim – odpowiedział cicho Jurek. – Bałem się stracić ciebie przez błędy młodości.

Przez kolejne tygodnie próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Rozmawialiśmy dużo – więcej niż przez ostatnie lata razem. Były łzy, krzyki i ciche dni pełne milczenia.

Najtrudniejsze było odbudować zaufanie. Każda wiadomość na jego telefonie budziła we mnie niepokój. Każda rozmowa z koleżanką z pracy wydawała mi się podejrzana.

Zaczęliśmy chodzić na terapię dla par. Tam po raz pierwszy odważyłam się powiedzieć głośno:

– Boję się, że już nigdy ci nie zaufam tak jak kiedyś.

Jurek ścisnął moją dłoń.

– Ja też się boję – wyszeptał.

Dziś minął rok od tamtego wieczoru w akademiku. Nadal jesteśmy razem, choć nic już nie jest takie samo jak kiedyś. Czasem myślę o Marcie i zastanawiam się, czy ona też czuje ten ciężar niedopowiedzeń i żalu.

Czy można naprawdę poznać drugiego człowieka? Czy można wybaczyć kłamstwo z miłości? A może każdy z nas nosi w sobie tajemnice, których nigdy nie odważy się wyznać nawet najbliższej osobie?