Nie chcę, aby kuzynka mojego męża mieszkała z nami podczas studiów

Stałam w kuchni, patrząc na stos brudnych naczyń, które piętrzyły się w zlewie. Wiktoria, kuzynka mojego męża, miała dzisiaj dyżur sprzątania, ale jak zwykle nie dotrzymała słowa. Zaczynałam tracić cierpliwość.

„Marek, musimy porozmawiać,” powiedziałam, gdy tylko mój mąż wszedł do domu. Był zmęczony po pracy, ale wiedziałam, że nie mogę dłużej czekać.

„Co się stało?” zapytał, zerkając na mnie z niepokojem.

„To Wiktoria. Nie mogę już tego znieść. Obiecała pomagać w domu, a zamiast tego ciągle zostawia bałagan i znika na całe dnie.”

Marek westchnął ciężko. „Wiem, że to trudne, ale to tylko na czas studiów. Obiecałem jej matce, że pomożemy.”

„Ale to nie jest tylko kwestia sprzątania,” przerwałam mu. „Ona nie szanuje naszych zasad. Wraca późno w nocy, hałasuje i traktuje nasz dom jak hotel.”

Marek milczał przez chwilę, a ja czułam, jak narasta we mnie frustracja. „Może powinniśmy z nią porozmawiać,” zaproponował w końcu.

„Już próbowałam,” odpowiedziałam zrezygnowana. „Ale ona mnie ignoruje albo mówi, że jestem przewrażliwiona.”

Następnego dnia postanowiłam spróbować jeszcze raz. Złapałam Wiktorię w kuchni, kiedy szykowała się do wyjścia.

„Wiktoria, możemy porozmawiać?” zapytałam spokojnie.

Spojrzała na mnie z lekkim zniecierpliwieniem. „Tak? O co chodzi?”

„Chciałabym, żebyś zaczęła bardziej angażować się w życie domowe. Wiesz, że wszyscy mamy swoje obowiązki i…”

„Madziu, naprawdę nie mam teraz czasu,” przerwała mi. „Mam zajęcia i muszę lecieć. Porozmawiamy później, okej?”

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, już jej nie było. Czułam się bezsilna i zła.

Wieczorem Marek próbował mnie pocieszyć. „Może potrzebuje więcej czasu na przystosowanie się,” zasugerował.

„Ile jeszcze czasu?” zapytałam retorycznie. „Mieszkamy razem już od pół roku i nic się nie zmienia.”

Kolejne tygodnie mijały w podobnym chaosie. Wiktoria nadal ignorowała nasze prośby i zasady. Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu po ciężkim dniu w pracy, zobaczyłam ją siedzącą na kanapie z grupą przyjaciół.

„Co tu się dzieje?” zapytałam zirytowana.

„Ach, Madziu! To tylko kilka osób ze studiów. Mamy projekt do zrobienia,” odpowiedziała beztrosko.

„Ale mówiłam ci, że nie chcemy tutaj imprez,” przypomniałam jej.

„To nie impreza,” odparła z uśmiechem. „Po prostu pracujemy razem.”

Czułam, jak moje nerwy są na skraju wytrzymałości. Marek próbował interweniować, ale Wiktoria była nieugięta.

W końcu doszło do tego, że musiałam postawić ultimatum. „Wiktoria, jeśli nie zaczniesz przestrzegać naszych zasad, będziemy musieli znaleźć inne rozwiązanie,” powiedziałam stanowczo.

Spojrzała na mnie z niedowierzaniem. „Naprawdę chcesz mnie wyrzucić?”

„Nie chcę tego robić,” odpowiedziałam szczerze. „Ale musimy wszyscy czuć się komfortowo we własnym domu.”

Marek poparł mnie w tej decyzji, choć widziałam, że było mu trudno.

Wiktoria początkowo była obrażona i unikała nas przez kilka dni. Ale potem coś się zmieniło. Zaczęła bardziej angażować się w życie domowe i nawet przeprosiła za swoje zachowanie.

„Przepraszam za wszystko,” powiedziała pewnego wieczoru przy kolacji. „Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo was to wszystko obciążało.”

Byłam zaskoczona jej szczerością i poczułam ulgę.

Mimo wszystko ta sytuacja nauczyła mnie wiele o granicach i komunikacji w rodzinie. Czasem trzeba postawić sprawy jasno, nawet jeśli to trudne.

Czy naprawdę zawsze musimy czekać na kryzys, żeby coś zmienić?