Morze, które miało wszystko zmienić
– Alicja, znowu siedzisz z tymi katalogami? – głos mamy przeszył ciszę jak nóż. – Może lepiej pomogłabyś mi w kuchni, zamiast marzyć o nie wiadomo czym.
Zamknęłam katalog biura podróży i spojrzałam na nią spod oka. Wiem, że nie rozumie. Dla niej morze to tylko woda i tłum ludzi na deptaku. Dla mnie – coś więcej. Obietnica wolności, innego życia, którego nigdy nie miałam. Od roku odkładałam każdy grosz z pensji kasjerki w Biedronce. Zamiast kawy na mieście – słoik na drobniaki. Zamiast nowych butów – kolejna stówka do koperty schowanej głęboko w szufladzie.
– Pomogę za chwilę – odpowiedziałam cicho. – Chciałam tylko sprawdzić ceny pociągów do Gdańska.
Mama westchnęła ciężko i wyszła z pokoju. Znowu poczułam się jak dziecko, które marzy o czymś nierealnym. Ale przecież pamiętam tamten dzień sprzed lat, kiedy tata trzymał mnie za rękę na plaży w Jastrzębiej Górze. Miałam trzy lata, a w głowie tylko obraz: niekończąca się woda i śmiech rodziców. Potem wszystko się zmieniło. Tata odszedł, mama zamknęła się w sobie, a ja każde lato spędzałam u babci i dziadka na wsi pod Siedlcami. Tam była rzeczka, krowy i zapach siana, ale nigdy – szum fal.
Przez cały rok pracowałam ponad siły. Zmiany po dwanaście godzin, czasem dwie pod rząd. Koleżanki śmiały się, że zwariowałam, bo nawet na imieniny nie kupiłam sobie sukienki. Ale ja miałam swój cel: morze. Chciałam zobaczyć je na własne oczy, poczuć piasek pod stopami i zasnąć przy dźwięku fal.
W czerwcu uzbierałam całą kwotę. Wystarczyło na bilet, tani pensjonat i kilka obiadów w barze mlecznym. Kiedy powiedziałam mamie, że jadę sama nad Bałtyk, spojrzała na mnie jak na wariatkę.
– Sama? A jeśli coś ci się stanie? – zapytała z wyrzutem.
– Mamo, mam dwadzieścia cztery lata! – wybuchłam. – Nie możesz mnie trzymać pod kloszem całe życie!
– A kto cię tu zastąpi? Kto zrobi zakupy dla babci? Kto pomoże mi z ogródkiem?
Poczułam gulę w gardle. Wiedziałam, że to nie tylko o mnie chodzi. Mama od lat była sama, a ja byłam jej jedynym wsparciem. Ale czy to znaczyło, że mam zrezygnować ze swoich marzeń?
Przez kilka dni w domu panowała cisza. Mama rozmawiała ze mną tylko wtedy, gdy musiała. Babcia patrzyła na mnie smutno spod okularów.
– Dziecko, morze nie ucieknie – powiedziała pewnego wieczoru. – Może lepiej poczekać jeszcze rok?
Ale ja nie mogłam już czekać. Czułam, że jeśli teraz nie pojadę, to nigdy nie odważę się zrobić kroku w stronę własnego życia.
W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Spakowałam plecak i wyszłam z domu o świcie. Mama nawet się nie pożegnała. W pociągu do Gdańska patrzyłam przez okno na przesuwające się pola i lasy i zastanawiałam się, czy dobrze robię.
Pensjonat był skromny, ale czysty. Pokój z widokiem na parking, ale wystarczyło przejść dwie ulice i już czułam zapach morza. Pierwszego dnia poszłam na plażę jeszcze przed świtem. Piasek był chłodny i wilgotny pod stopami. Usiadłam na brzegu i patrzyłam na fale rozbijające się o brzeg.
– To dla ciebie, tato – szepnęłam.
Przez kilka dni żyłam jak w innym świecie. Rano spacerowałam po plaży, potem jadłam śniadanie w barze przy molo i czytałam książki na ławce pod sosnami. Wieczorami słuchałam szumu fal i myślałam o tym, jak bardzo różni się to życie od mojego codziennego istnienia w bloku na obrzeżach Warszawy.
Ale nawet tu nie mogłam uciec od problemów. Trzeciego dnia zadzwoniła mama.
– Babcia trafiła do szpitala – powiedziała bez emocji. – Nie wiem, co robić.
Serce mi zamarło. Chciałam wracać natychmiast, ale mama kazała mi zostać.
– I tak nic tu nie zmienisz – dodała chłodno.
Siedziałam na łóżku w pensjonacie i płakałam jak dziecko. Czułam się winna, że zostawiłam rodzinę dla kilku dni nad morzem. Przez resztę pobytu nie mogłam już cieszyć się niczym. Każdy spacer po plaży był podszyty wyrzutami sumienia.
Kiedy wróciłam do domu, babcia była już lepiej, ale mama patrzyła na mnie z wyrzutem.
– Widzisz? Gdybyś była tu, może wszystko potoczyłoby się inaczej – powiedziała pewnego wieczoru.
Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że nie przekonam jej do swoich racji.
Minęły tygodnie. Morze wracało do mnie we śnie – szum fal mieszał się z głosem mamy i płaczem babci. Zaczęłam się zastanawiać: czy warto było poświęcić rodzinę dla własnych marzeń? Czy kiedykolwiek będę mogła żyć tylko dla siebie?
Czasem patrzę na zdjęcie z tamtej plaży i pytam siebie: czy wolność zawsze musi kosztować tak wiele? Czy można być szczęśliwym bez poczucia winy?