„Przypominasz sobie o mnie tylko, gdy potrzebujesz opieki nad dzieckiem” – Historia jednej matki

– Mamo, możesz przyjechać? Zoja ma gorączkę, a ja muszę zostać dłużej w pracy. – Głos Michała był zmęczony, niemal obojętny. Przez chwilę patrzyłam na telefon, zanim odpowiedziałam. To był już trzeci raz w tym miesiącu.

– Oczywiście, synku – powiedziałam cicho, choć w środku czułam narastający żal.

Deszcz bębnił o szyby, kiedy pakowałam torbę. W lustrze zobaczyłam swoje odbicie: zmęczone oczy, siwe włosy związane w niedbały kok. Kiedyś byłam dla Michała całym światem. Teraz przypominał sobie o mnie tylko wtedy, gdy potrzebował opieki nad Zoją.

Wsiadłam do tramwaju, mokra kurtka przylepiała mi się do pleców. W głowie kłębiły się myśli: „Czy to moja wina? Czy mogłam zrobić coś inaczej?” Rozwód z Markiem rozdarł naszą rodzinę na pół. Michał miał wtedy trzynaście lat. Pamiętam jego milczenie, spojrzenia pełne wyrzutu i te zamknięte drzwi do jego pokoju. Próbowałam rozmawiać, tłumaczyć, ale on coraz bardziej zamykał się w sobie.

Kiedy dotarłam pod blok Michała, deszcz lał już jak z cebra. Otworzył mi drzwi bez słowa. Zoja leżała na kanapie, blada i rozpalona. Usiadłam przy niej, głaszcząc ją po włosach.

– Dziękuję, mamo – rzucił Michał przez ramię, już zakładając płaszcz.

– Michał… – zaczęłam niepewnie. – Może zostaniesz choć chwilę? Porozmawiamy…

Spojrzał na mnie z irytacją.

– Mamo, nie mam czasu. Muszę wracać do pracy. Porozmawiamy innym razem.

Drzwi trzasnęły za nim z hukiem. Poczułam znajome ukłucie w sercu. Znowu byłam sama z Zoją i własnymi myślami.

Patrzyłam na wnuczkę i zastanawiałam się, kiedy ostatni raz Michał zaprosił mnie po prostu na kawę, bez powodu. Kiedy rozmawialiśmy o czymś innym niż choroby, rachunki czy opieka nad dzieckiem? Czy naprawdę stałam się tylko „babcią do pomocy”?

Zoja otworzyła oczy.

– Babciu, opowiesz mi bajkę?

Uśmiechnęłam się smutno.

– Oczywiście, kochanie.

Opowiadając jej o zaczarowanym lesie i dzielnej królewnie, myślami wracałam do czasów, gdy Michał był mały. Jak bardzo się wtedy cieszył z każdej wspólnej chwili! Po rozwodzie wszystko się zmieniło. Marek wyprowadził się do innego miasta i założył nową rodzinę. Michał został ze mną – zamknięty w sobie nastolatek z żalem do całego świata.

Próbowałam być dla niego matką i ojcem jednocześnie. Pracowałam na dwa etaty, żeby niczego mu nie brakowało. Ale czy to wystarczyło? Czy nie powinnam była bardziej go słuchać? Być bliżej? Może wtedy nie byłby dziś tak daleko ode mnie…

Zoja zasnęła wtulona we mnie. Siedziałam w ciemnym pokoju i słuchałam jej spokojnego oddechu. Wtedy zadzwonił telefon.

– Mamo? – Michał brzmiał inaczej niż zwykle. – Przepraszam, że tak wyszło… Wiem, że ostatnio tylko proszę cię o pomoc…

Zamilkł na chwilę.

– Po prostu… czasem nie wiem już, jak to wszystko ogarnąć. Po rozwodzie z Anią wszystko się posypało. Zoja jest dla mnie wszystkim, ale czuję się samotny…

Zacisnęłam powieki.

– Michał… ja też się czuję samotna. I tęsknię za tobą. Nie chcę być tylko „babcią na telefon”. Chciałabym być twoją mamą…

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Może… może wpadniesz jutro na obiad? Tak po prostu?

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Bardzo chętnie.

Następnego dnia przygotowałam rosół według starego przepisu mojej mamy. Michał przyszedł z Zoją po południu. Siedzieliśmy razem przy stole pierwszy raz od miesięcy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym – o pracy, szkole Zoji, nawet o pogodzie.

W pewnym momencie Michał spojrzał na mnie poważnie.

– Mamo… przepraszam za wszystko. Wiem, że nie byłem łatwy ani jako dziecko, ani teraz…

Pokręciłam głową.

– Nie musisz przepraszać. Wiem, że życie cię nie oszczędzało. Ale jesteśmy rodziną…

Zoja przytuliła się do mnie.

– Babciu, kocham cię!

Uśmiechnęłam się przez łzy.

Wieczorem zostałam sama w mieszkaniu. Cisza była inna niż zwykle – pełna nadziei. Może jeszcze nie wszystko stracone? Może wystarczy jeden szczery gest, by odbudować to, co wydawało się już niemożliwe do naprawienia?

Czasem zastanawiam się: gdzie popełniłam błąd? Czy można jeszcze naprawić relacje z własnym dzieckiem? A może najważniejsze to po prostu być – nawet jeśli tylko wtedy, gdy ktoś nas potrzebuje?