Zdrada w Poznaniu: Jak jedno zdjęcie z Facebooka zburzyło moje życie
– Co to ma być? – szepnęłam do siebie, patrząc na ekran telefonu. Zdjęcie pojawiło się nagle, jakby Facebook chciał mi coś udowodnić. Mój mąż, Marek, w eleganckiej koszuli, tej samej, którą rano prasowałam, obejmuje w pół jakąś kobietę. Uśmiechnięci, z kieliszkiem wina w dłoni, na tle hotelowego lobby. Podpis: „Najlepsza konferencja ever! #Poznań #teamwork”.
Serce mi zamarło. Przez chwilę miałam wrażenie, że to nie moje życie, tylko scena z kiepskiego serialu. Przecież Marek nigdy nie był typem imprezowicza. Zawsze powtarzał, że wyjazdy służbowe są nudne, a on woli wracać do domu. Zawsze… aż do dziś.
Oparłam się o blat kuchenny, próbując złapać oddech. W głowie kłębiły się myśli: Może to tylko koleżanka z pracy? Może to przypadek? Ale przecież widzę, jak ją obejmuje. Jak patrzy na nią z tym swoim uśmiechem, który kiedyś był tylko dla mnie.
Telefon zadzwonił. Mama. – Aniu, wszystko w porządku? – zapytała od razu, jakby wyczuła, że coś jest nie tak.
– Tak, mamo… – odpowiedziałam cicho. – Marek wyjechał do Poznania, konferencja.
– No to odpocznij trochę od niego! – zaśmiała się. – Zrób sobie wieczór z winem i serialem.
Nie odpowiedziałam. Bałam się, że głos mi zadrży. Pożegnałam się szybko i usiadłam na kanapie. Przewijałam zdjęcie w tę i z powrotem. Sprawdziłam profil tej kobiety – Karolina Nowak. Wspólne zdjęcia z Markiem sprzed kilku miesięcy, komentarze: „Super team!”, „Najlepszy szef!”. Zawsze myślałam, że to tylko praca.
Wieczorem napisałam do Marka: „Jak konferencja?”. Odpisał po godzinie: „Dobrze, intensywnie. Zaraz idę spać, padam z nóg. Kocham Cię”.
Kocham Cię. Te dwa słowa zabolały bardziej niż cokolwiek innego. Czy można kochać i zdradzać jednocześnie?
Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdy szczegół ostatnich miesięcy. Czy coś przeoczyłam? Czy byłam zbyt zajęta pracą, domem, dziećmi? Czy Marek był nieszczęśliwy?
Rano zadzwoniła do mnie przyjaciółka, Magda. – Anka, widziałaś to zdjęcie? – zapytała bez ogródek. – Co się dzieje?
– Sama nie wiem – wyszeptałam. – Może to nic… Może przesadzam.
– Nie przesadzasz. Wiem, jak na nią patrzył. Widziałam ich razem na firmowej wigilii. Było coś… dziwnego.
Zrobiło mi się słabo. Przypomniałam sobie tamten wieczór – Marek był wtedy wyjątkowo rozmowny, a Karolina śmiała się z każdego jego żartu.
Dzieci wróciły ze szkoły. Starałam się być normalna, ale syn, Kuba, spojrzał na mnie uważnie. – Mamo, wszystko okej?
– Tak, kochanie. Po prostu jestem zmęczona.
Wieczorem zadzwonił Marek. – Hej, jak tam u was?
– W porządku – odpowiedziałam chłodno.
– Coś się stało?
– A powinnam wiedzieć o czymś? – zapytałam ostrożnie.
– O czym?
– O Karolinie Nowak na przykład?
Zapadła cisza. Słyszałam tylko jego oddech.
– Aniu… To tylko koleżanka z pracy. Byliśmy na kolacji z całym zespołem. Ktoś zrobił zdjęcie, wrzucił na Facebooka. Nic się nie stało.
– Nic się nie stało? – powtórzyłam. – Wiesz, jak to wygląda?
– Przysięgam, nie ma między nami nic więcej. Kocham Cię – powiedział z naciskiem.
Nie wierzyłam mu. Po raz pierwszy w życiu poczułam, że grunt usuwa mi się spod nóg.
Następne dni były koszmarem. Marek wrócił do domu, jakby nic się nie stało. Próbował mnie przytulać, rozmawiać, ale ja byłam zimna jak lód. Unikałam jego wzroku. W nocy płakałam do poduszki.
W końcu nie wytrzymałam. – Marek, musimy porozmawiać – powiedziałam pewnego wieczoru.
Usiadł naprzeciwko mnie przy stole. – Wiem, że jesteś zła. Ale naprawdę nic się nie wydarzyło.
– Nie wierzę ci. Widziałam, jak na nią patrzysz. Jak ją dotykasz. To nie jest tylko praca.
Zamilkł. Po chwili spuścił wzrok.
– Aniu… Byłem zmęczony. Samotny. Karolina… była miła. Rozmawialiśmy dużo. Ale nic więcej się nie wydarzyło. Przysięgam.
– A jeśli jutro znowu będziesz zmęczony? Znowu samotny? – zapytałam przez łzy.
Nie odpowiedział.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy obok siebie jak współlokatorzy. Dzieci czuły napięcie, pytały, czy wszystko w porządku. Udawałam przed nimi, że tak.
W końcu poszliśmy na terapię małżeńską. Rozmawialiśmy godzinami o tym, co poszło nie tak. O moim zmęczeniu, o jego poczuciu osamotnienia, o tym, jak łatwo można się pogubić w codzienności.
Nie wiem, czy mu wybaczyłam. Czasem patrzę na niego i widzę tamto zdjęcie. Czasem myślę, że może powinnam odejść i zacząć wszystko od nowa.
Ale potem widzę nasze dzieci, nasz dom, wspólne lata i pytam siebie: Czy jedno zdjęcie naprawdę może przekreślić całe życie? Czy warto walczyć o coś, co być może już dawno umarło?
A Wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy można odbudować zaufanie po zdradzie – nawet tej emocjonalnej?