Zapach zdrady: Jak mój nos odkrył tajemnicę mojego męża
— Co to za zapach? — pytam sama siebie, stając w progu naszego mieszkania na warszawskim Mokotowie. Jest późny wieczór, wróciłam z delegacji dzień wcześniej, bo klient odwołał spotkanie. Klucz w zamku przekręciłam cicho, nie chcąc budzić Pawła. Ale to nie on mnie zaskoczył — tylko ten zapach. Słodki, ciężki, z nutą wanilii i czegoś egzotycznego. Nie mój, nie Pawła, nie naszej córki Zosi.
Odkładam walizkę i idę powoli przez korytarz. W salonie światło przygaszone, na stole dwie szklanki po winie. W powietrzu unosi się ślad damskich perfum — Guerlain Mon Guerlain, rozpoznaję natychmiast. Pracuję jako konsultantka zapachowa w jednej z największych perfumerii w Polsce. Mój nos to mój dar i przekleństwo. Potrafię rozpoznać markę i nuty głowy po jednym wdechu. Ale nigdy nie sądziłam, że ten talent obróci się przeciwko mnie.
— Paweł? — wołam cicho, ale w głosie czuję drżenie. Z sypialni dobiega szelest pościeli. Otwieram drzwi i widzę go — siedzi na łóżku, blady, zaskoczony. Obok niego leży damska apaszka.
— Anka? Ty już wróciłaś? — jego głos jest zbyt spokojny.
— Tak. Kto tu był? — pytam bez ogródek, patrząc mu prosto w oczy.
— Nikt… To znaczy… Zosia miała koleżankę… — zaczyna się plątać.
— Zosia śpi u mamy. Paweł, nie kłam mi. Czuję ten zapach. To nie jest zapach dziecka ani twojej matki. To Guerlain Mon Guerlain. Kto tu był?
Milczy. Widzę, jak jego twarz blednie jeszcze bardziej. Wiem już wszystko, zanim cokolwiek powie.
— To była tylko koleżanka z pracy… Rozmawialiśmy o projekcie… — rzuca bez przekonania.
— O projekcie? O drugiej w nocy? Z winem i apaszką na łóżku?
Cisza. Czuję, jak coś we mnie pęka. Przez lata budowałam ten dom, tę rodzinę. Wierzyłam, że jesteśmy silni, że przetrwamy wszystko. Ale teraz czuję tylko pustkę i wściekłość.
Wychodzę na balkon, żeby złapać oddech. Warszawa nocą jest cicha, tylko gdzieś w oddali słychać tramwaj. W głowie mam mętlik: obrazy wspólnych wakacji nad morzem, śmiech Zosi, nasze plany na przyszłość. I ten jeden zapach, który wszystko zniszczył.
Następnego dnia Paweł próbuje rozmawiać.
— Anka, to był błąd… Nic dla mnie nie znaczyła…
— Dla mnie znaczyło wszystko — przerywam mu zimno. — Zdradziłeś mnie w naszym domu. Myślałeś, że nie poczuję? Że nie zauważę?
Patrzy na mnie bezradnie. Przez chwilę widzę w nim tego chłopaka, którego kiedyś pokochałam — niepewnego siebie, zagubionego. Ale teraz jest mi obcy.
Zosia wraca od mojej mamy po dwóch dniach. Ma siedem lat i od razu wyczuwa napięcie.
— Mamo, czemu tata śpi na kanapie?
Nie wiem, co jej powiedzieć. Nie chcę jej ranić, ale nie potrafię udawać.
— Pokłóciliśmy się trochę, kochanie. Ale wszystko będzie dobrze.
Kłamię jej prosto w oczy i czuję się podle.
Przez kolejne tygodnie żyjemy obok siebie jak cienie. Paweł próbuje się tłumaczyć, przeprasza, przynosi kwiaty i prezenty. Ale ja nie potrafię mu wybaczyć. Każdy zapach przypomina mi tamten wieczór: wanilia w kawiarni, perfumy klientki w pracy, nawet płyn do płukania ubrań.
Moja mama mówi:
— Aniu, ludzie popełniają błędy. Może warto spróbować wybaczyć?
Ale ja nie umiem. Każda rozmowa kończy się kłótnią albo płaczem.
Pewnego dnia spotykam się z Martą, moją przyjaciółką jeszcze z liceum.
— Anka, musisz pomyśleć o sobie — mówi stanowczo. — Całe życie byłaś dla innych: dla Pawła, dla Zosi, dla pracy. Może czas być dla siebie?
Te słowa zostają ze mną na długo. Zaczynam chodzić na terapię. Rozmawiam z psychologiem o zdradzie, o zaufaniu, o tym, jak bardzo boli świadomość, że ktoś cię oszukał pod twoim własnym dachem.
Paweł wyprowadza się po dwóch miesiącach ciszy i niedopowiedzeń. Zosia płacze pierwszego wieczoru bez niego.
— Mamo, czy tata już nas nie kocha?
Tulę ją mocno i płaczemy razem.
Mijają miesiące. Uczę się żyć na nowo — sama ze sobą i z Zosią. Praca daje mi siłę; zapachy znów stają się moją pasją, a nie przekleństwem. Ale czasem nocą wraca tamten wieczór: klucz w zamku, słodki aromat perfum i świadomość końca pewnej epoki mojego życia.
Czasami zastanawiam się: czy gdybym nie miała tak wyczulonego nosa, żyłabym dalej w kłamstwie? Czy lepiej znać prawdę za wszelką cenę? A może są rzeczy, których lepiej nigdy nie odkrywać?