Pewnego dnia odkryłam wiadomości męża do innej kobiety. Był gotów poświęcić wszystko, by być z nią…
— Piotr, powiedz mi prawdę. Kim jest ta kobieta? — mój głos drżał, choć starałam się brzmieć stanowczo. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni jego telefon, na ekranie którego wciąż widniała rozmowa z „Anką z pracy”.
Piotr zbladł. Przez chwilę patrzył na mnie pustym wzrokiem, jakby nie rozumiał pytania. Potem odwrócił wzrok i zaczął nerwowo pocierać czoło.
— To nie tak, jak myślisz…
— Naprawdę? — przerwałam mu, czując jak łzy napływają mi do oczu. — Bo ja myślę, że właśnie przeczytałam, jak piszesz do niej, że „jesteś gotów poświęcić wszystko, by być z nią”. Co to znaczy?
Cisza. Tylko tykanie zegara i szum lodówki. Nasza córka, Zosia, bawiła się w swoim pokoju, nieświadoma burzy, która właśnie przetaczała się przez nasz dom.
Nie wiem, kiedy zaczęłam podejrzewać Piotra o zdradę. Może wtedy, gdy coraz częściej wracał późno z pracy i tłumaczył się nadgodzinami. Może wtedy, gdy przestał mnie przytulać na dobranoc i coraz częściej patrzył w telefon zamiast w moje oczy. Przez wiele tygodni próbowałam siebie przekonać, że przesadzam. Że to tylko kryzys po dziesięciu latach małżeństwa.
Ale dzisiaj rano, kiedy szukałam ładowarki do telefonu Piotra (bo swoją zgubiłam), zobaczyłam powiadomienie: „Anka: Tęsknię za tobą…”. Nie mogłam się powstrzymać. Otworzyłam rozmowę i przeczytałam wszystko. Każde słowo bolało bardziej niż poprzednie. Piotr pisał jej o mnie — że jestem „zimna”, że „nie rozumiem go”, że „z nią czuje się naprawdę szczęśliwy”. Pisał też o Zosi — że boi się ją skrzywdzić, ale „nie może dłużej żyć w kłamstwie”.
— Kochasz ją? — zapytałam cicho.
Piotr spuścił głowę.
— Nie wiem… Może… Po prostu… Ona daje mi coś, czego od dawna mi brakowało.
Poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi serce z piersi. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu.
— A ja? A nasza córka? Nasze życie?
Piotr milczał. Widziałam w jego oczach żal i strach, ale też ulgę — jakby czekał na ten moment od dawna.
Wyszłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Siedziałam na zimnych kafelkach i płakałam tak cicho, żeby Zosia nie usłyszała. Przypomniały mi się nasze początki — jak Piotr oświadczał mi się na Mazurach, jak budowaliśmy razem mieszkanie na kredyt, jak trzymał mnie za rękę przy porodzie Zosi. Gdzie to wszystko się podziało? Kiedy przestaliśmy być zespołem?
Wieczorem Piotr próbował rozmawiać. Próbował tłumaczyć się zmęczeniem, rutyną, brakiem bliskości. Mówił, że nie chciał mnie zranić. Że sam nie wie, co robić.
— Chcesz odejść? — zapytałam w końcu.
— Nie wiem… Boję się…
— Czego?
— Że skrzywdzę Zosię. Że wszystko się rozpadnie.
— Już się rozpadło — odpowiedziałam gorzko.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak cienie. Ja chodziłam do pracy z podkrążonymi oczami i udawałam przed koleżankami, że wszystko jest w porządku. Piotr spał na kanapie i coraz rzadziej wracał do domu przed północą. Zosia pytała: „Mamo, dlaczego tata jest smutny?” — a ja nie umiałam jej odpowiedzieć.
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do mojej mamy.
— Mamo… Piotr mnie zdradził — wyszeptałam przez łzy.
Mama milczała przez chwilę, a potem powiedziała: — Dziecko, musisz pomyśleć o sobie i o Zosi. Nie możesz pozwolić, żeby ktoś cię tak traktował.
Wiedziałam, że ma rację. Ale serce krzyczało co innego. Przecież kochałam Piotra. Przecież byliśmy rodziną.
Tydzień później Piotr spakował walizkę.
— Muszę to wszystko przemyśleć — powiedział cicho. — Przepraszam.
Zosia płakała i prosiła, żeby został. Ja stałam w progu i czułam się pusta w środku.
Minęły dwa miesiące. Piotr mieszka u kolegi z pracy. Czasem dzwoni do Zosi, czasem przychodzi na niedzielny obiad. Ja próbuję poukładać swoje życie na nowo — chodzę na terapię, spotykam się z przyjaciółkami, uczę się być sama ze sobą.
Czasem zastanawiam się, czy mogłam coś zrobić inaczej. Czy mogłam uratować nasze małżeństwo? Czy to naprawdę była tylko jego wina?
Ale potem patrzę na Zosię i wiem jedno: muszę być silna dla niej i dla siebie.
Czy zdrada zawsze oznacza koniec? Czy można jeszcze zaufać komuś po takim bólu? A może lepiej nauczyć się żyć na nowo — bez złudzeń i bez niego?