Echa Północy
Ewa zawsze kochała ciszę miasta nocą. Gwarne ulice Warszawy zamieniały się w spokojny krajobraz, z jedynie odległym szumem ruchu ulicznego i okazjonalnym szelestem liści przerywającym ciszę. To właśnie podczas jednego z tych spokojnych spacerów do domu po późnej zmianie w kawiarni po raz pierwszy to usłyszała — delikatną, nawiedzającą melodię, która zdawała się unosić w powietrzu.
Na początku Ewa myślała, że to tylko wiatr płata jej figle. Ale gdy szła dalej słabo oświetloną ulicą, dźwięk stawał się coraz wyraźniejszy, bardziej wyrazisty. Była to melodia, której nie potrafiła dokładnie zidentyfikować, a jednak poruszała coś głęboko w niej. Kierowana niewytłumaczalnym impulsem, podążyła za melodią, jej kroki cicho odbijały się echem od chodnika.
Dźwięk zaprowadził ją do wąskiego zaułka, którego nigdy wcześniej nie zauważyła, mimo że wielokrotnie tędy przechodziła. Wahając się, ale zaintrygowana, Ewa weszła w cienie, jej serce biło z mieszanką strachu i ekscytacji. Melodia była teraz głośniejsza, jakby ją wołała.
Gdy zagłębiała się w zaułek, natknęła się na stare, zniszczone skrzypce leżące na ziemi. Był to dziwny widok, porzucony i nie na miejscu pośród miejskiego rozkładu. Struny były zużyte, a jednak zdawały się emanować delikatnym blaskiem w świetle księżyca. Ewa podniosła je, czując niespodziewane ciepło rozchodzące się po jej palcach.
Nagle melodia ucichła. Cisza była ogłuszająca, przytłaczająca ją ze wszystkich stron. Umysł Ewy zalały pytania — kto zostawił te skrzypce tutaj? Dlaczego wydawały się tak znaczące? Ale zanim mogła się nad tym zastanowić, przez zaułek przeszedł lodowaty powiew wiatru, niosąc ze sobą poczucie złowrogiego przeczucia.
W ciągu następnych kilku dni Ewa nie mogła oprzeć się dziwnemu przyciąganiu skrzypiec. Zabrała je do domu, nie mogąc pozbyć się uczucia, że kryją jakąś ukrytą tajemnicę. Gdy na nich grała, nawiedzająca melodia powróciła, wypełniając jej małe mieszkanie swoją upiorną pięknością. Jednak z każdym dźwiękiem Ewa czuła narastający niepokój, jakby budziła coś, co powinno pozostać uśpione.
Jej noce stały się niespokojne, nękane żywymi snami o cieniastych postaciach i szeptanych ostrzeżeniach. Kiedyś kojąca samotność miasta teraz wydawała się przytłaczająca, a Ewa zaczęła dostrzegać dziwne zjawiska — migoczące światła, zimne przeciągi w zamkniętych pomieszczeniach i przelotne ruchy na obrzeżach pola widzenia.
Zdesperowana w poszukiwaniu odpowiedzi, Ewa zagłębiła się w badania nad pochodzeniem skrzypiec. Odkryła, że należały one do znanego muzyka, który zaginął w tajemniczych okolicznościach dekady temu. Krążyły plotki o klątwie związanej z jego ostatnią kompozycją — melodii rzekomo zniewalającej tych, którzy ją usłyszą.
Mimo narastającego strachu Ewa nie potrafiła rozstać się ze skrzypcami. Jakby stały się częścią niej samej, ich muzyka spleciona z jej duszą. Ale gdy dni zamieniały się w tygodnie, granica między rzeczywistością a koszmarem zaczęła się zacierać. Cienie stawały się śmielsze, ich szepty bardziej natarczywe.
Pewnej fatalnej nocy, gdy Ewa grała na skrzypcach po raz setny, zdała sobie sprawę zbyt późno, że została uwięziona w ich nawiedzającej melodii. Cienie zamknęły się wokół niej, ich zimny uścisk był duszący i nieubłagany. W tej chwili Ewa zrozumiała, że niektóre odkrycia lepiej pozostawić nieodkryte.