Zamiast zająć się naszym dzieckiem, zwrócił się do swojej matki: Moja przyjaciółka powiedziała, że to moja wina

– Znowu płacze? – usłyszałam zza drzwi kuchni głos mojej teściowej. – Może powinnaś go przewinąć, Emilio?

Zacisnęłam zęby, próbując nie wybuchnąć. Stałam przy zlewie, myjąc butelkę po mleku, a mój syn, Staś, płakał w łóżeczku. Mój mąż, Michał, siedział w salonie z telefonem w ręku, udając, że nie słyszy ani mnie, ani dziecka. Teściowa była u nas już trzeci dzień z rzędu. Przychodziła „pomagać”, ale tak naprawdę tylko patrzyła mi na ręce i komentowała każdy mój ruch.

Jeszcze kilka miesięcy temu wyobrażałam sobie, że narodziny dziecka zbliżą nas do siebie. Miałam nadzieję, że Michał będzie mnie wspierał, że razem będziemy się uczyć tej nowej roli. Ale od kiedy wróciliśmy ze szpitala, czułam się coraz bardziej samotna. Michał wracał późno z pracy albo zamykał się w swoim świecie. Kiedy próbowałam z nim rozmawiać o zmęczeniu czy lękach, wzruszał ramionami:

– Przecież masz mamę do pomocy – mówił. – I moja mama też chętnie przyjdzie.

Ale ja nie chciałam pomocy jego mamy. Chciałam jego obecności. Chciałam, żeby choć raz wziął Stasia na ręce bez proszenia, żeby zapytał, jak się czuję.

Pewnego wieczoru, kiedy Staś miał kolki i płakał już trzecią godzinę, nie wytrzymałam. Weszłam do salonu i powiedziałam:

– Michał, proszę cię, możesz go ponosić? Ja już nie mam siły.

Spojrzał na mnie z irytacją:

– A co ja mam zrobić? Ty jesteś matką! Ja się na tym nie znam.

Wtedy weszła jego mama:

– Michałku, zostaw, ja się nim zajmę. Emilia wygląda na zmęczoną.

Poczułam się jak intruz we własnym domu. Odeszłam do łazienki i rozpłakałam się cicho. Nie chciałam być niewdzięczna, ale miałam dość tej sytuacji. Z każdym dniem czułam się coraz bardziej przezroczysta.

Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Kasi. Zawsze była moją podporą. Opowiedziałam jej wszystko – o tym, jak Michał unika odpowiedzialności, jak teściowa przejmuje kontrolę nad naszym domem i dzieckiem.

– Może sama jesteś sobie winna? – powiedziała nagle Kasia. – Może za bardzo go odpychasz? Może powinnaś poprosić go o pomoc inaczej?

Zatkało mnie. Nie tego oczekiwałam. Chciałam wsparcia, a dostałam ocenę.

Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Michał był coraz bardziej nieobecny. Teściowa coraz częściej zostawała na noc, tłumacząc to moim „zmęczeniem”. Czułam się jak opiekunka we własnym domu.

Któregoś dnia Staś miał gorączkę. Próbowałam dodzwonić się do Michała – nie odbierał. Sama pojechałam z dzieckiem do lekarza. W poczekalni zadzwoniła Kasia:

– Jak się trzymasz?
– Sama nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Czuję się niewidzialna. Jakby nikt nie widział mojego wysiłku.
– Może powinnaś porozmawiać z Michałem jeszcze raz? – zaproponowała.
– Próbowałam już tyle razy…

Po powrocie do domu Michał był już w domu. Siedział przy komputerze.

– Byliśmy u lekarza – powiedziałam cicho.
– I co?
– Staś ma infekcję gardła.
– Aha…

Nie wytrzymałam:
– Michał, czy ty w ogóle widzisz, co się dzieje? Czy ty wiesz, jak bardzo mi ciebie brakuje?

Spojrzał na mnie zdziwiony:
– Przecież masz pomoc! O co ci chodzi?

Wybuchłam płaczem:
– Chodzi o ciebie! O to, że uciekasz od odpowiedzialności! Że twoja mama przejęła nasze życie!

Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam w jego oczach cień refleksji. Ale zaraz potem wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym wszystkim: o tym, jak bardzo zmieniło się moje życie; o tym, jak bardzo liczyłam na partnerstwo; o tym, jak łatwo ludzie oceniają innych bez znajomości sytuacji.

Rano teściowa znów była pierwsza w kuchni. Przygotowała śniadanie dla Michała i siebie. Dla mnie nawet nie zaparzyła herbaty.

Zadzwoniła Kasia:
– Przepraszam za tamto… Może rzeczywiście za szybko cię oceniłam.
– Chciałabym po prostu poczuć się ważna – powiedziałam cicho.

Dziś wiem jedno: czasem najtrudniejsze jest poprosić o pomoc i przyznać się do słabości. Ale czy naprawdę to ja jestem winna temu, że zostałam sama z tym wszystkim? Czy kobieta powinna brać całą odpowiedzialność za rodzinę tylko dlatego, że jest matką? Co wy o tym myślicie?