Za każdym razem, gdy mój mąż wyjeżdżał w delegację, te rozmowy z teściem zrujnowały moje życie…
Michał zapinał walizkę, nucąc pod nosem. Stałam w drzwiach sypialni, obserwując go z wymuszonym uśmiechem, który nie sięgał oczu. „Nie martw się, Klaudiu”, powiedział, prostując kołnierzyk. „To tylko trzy dni w Poznaniu. Wrócę, zanim się obejrzysz.” Skinęłam głową, ale w klatce piersiowej czułam ucisk. Podszedł, musnął mój policzek szybkim pocałunkiem i dodał z lekkim śmiechem: „Tata pewnie znowu będzie chciał ci pomóc w ogrodzie. Nie daj mu się zamęczyć!”
Zamknęłam oczy na sekundę. Ogród… Ogród był tylko pretekstem. Michał nie wiedział, jak bardzo boję się tych chwil, kiedy zostaję sama z jego ojcem. Nie chodziło o nic oczywistego, żadną fizyczną przemoc czy nachalność. To było coś znacznie gorszego – te rozmowy, pełne niedopowiedzeń, ironii i dziwnej bliskości, której nie chciałam i nie rozumiałam.
Kiedy drzwi zamknęły się za Michałem, poczułam znajome napięcie. Zegar w kuchni tykał głośniej niż zwykle. Przez okno widziałam, jak samochód teścia już stoi na podjeździe. Zawsze przyjeżdżał w pierwszej godzinie po wyjeździe syna – jakby czekał na ten moment.
— Klaudia! — usłyszałam jego głos, zanim zdążyłam otworzyć drzwi. — Przyniosłem ci świeże bułki z piekarni. Wiem, że Michał zapomina o śniadaniu przed podróżą.
Uśmiechnęłam się blado i wpuściłam go do środka. Pachniał wodą kolońską i czymś jeszcze – czymś ciężkim, co zawsze kojarzyło mi się z dawnymi czasami. Usiadł przy stole i zaczął opowiadać o pogodzie, o polityce, o sąsiadach. Słuchałam jednym uchem, próbując nie patrzeć mu w oczy.
— Wiesz, Klaudio — zaczął nagle ciszej — Michał to dobry chłopak, ale czasem mam wrażenie, że nie docenia tego, co ma.
Zamarłam. Wiedziałam, do czego zmierza. Zawsze mówił to samo: że jestem za dobra dla Michała, że on mnie nie rozumie. Że powinnam być szczęśliwa…
— Ty jesteś taka cicha, spokojna… — ciągnął dalej. — Czasem myślę, że lepiej by ci było z kimś innym.
Zacisnęłam dłonie na filiżance tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. Chciałam krzyknąć: „Proszę, przestań!”, ale głos ugrzązł mi w gardle.
— Nie wiem, czy Michał ci mówił… — nachylił się bliżej — ale ja zawsze uważałem cię za córkę.
Te słowa brzmiały jak przekleństwo. Czułam się jak zwierzę w klatce. Chciałam uciec do łazienki, zamknąć się na klucz i płakać. Ale siedziałam nieruchomo, słuchając jego opowieści o dawnych czasach, o tym, jak sam był młody i jak bardzo żałuje pewnych decyzji.
Kiedy w końcu wyszedł, zostałam sama z poczuciem winy i wstydu. Czy to ja robię coś źle? Czy powinnam powiedzieć Michałowi? Ale przecież to tylko rozmowy…
Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Teść zadzwonił rano: „Klaudio, może pomogę ci z tymi różami? Wiem, że Michał nie lubi grzebać w ziemi.” Zgodziłam się – nie umiałam odmówić.
W ogrodzie było jeszcze gorzej. Stał za blisko mnie, poprawiał mi rękawice ogrodowe, dotykał ramienia niby przypadkiem. Mówił o swojej żonie – matce Michała – która zmarła kilka lat temu. „Była taka jak ty… Cicha, delikatna.”
Wieczorem zadzwoniła moja mama.
— Klaudia? Wszystko w porządku? Słyszę po głosie, że coś jest nie tak.
Chciałam jej powiedzieć prawdę. Ale co miałabym powiedzieć? Że boję się własnego teścia? Że czuję się winna za coś, czego nie zrobiłam?
— Wszystko dobrze — skłamałam. — Po prostu jestem zmęczona.
Trzeciego dnia teść przyniósł mi kwiaty. „Na poprawę humoru”, powiedział z uśmiechem. Poczułam mdłości.
Wieczorem Michał wrócił wcześniej niż planował. Zastał mnie siedzącą przy stole z pustym wzrokiem i bukietem kwiatów na blacie.
— Co się stało? — zapytał od razu.
Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się.
Opowiedziałam mu wszystko – o rozmowach, o dotyku, o tym dziwnym napięciu. Michał patrzył na mnie długo bez słowa.
— Klaudia… On po prostu jest samotny po śmierci mamy. Może trochę przesadza… Ale przecież nic złego ci nie zrobił?
Poczułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Czy naprawdę przesadzam? Czy to ja jestem problemem?
Przez kolejne tygodnie unikałam teścia jak ognia. Michał był coraz bardziej zdystansowany. W końcu wybuchliśmy podczas kolacji.
— Nie rozumiem cię! — krzyknął Michał. — Mój ojciec cię lubi! Chcesz go odsunąć od rodziny?
— Nie chcę! Po prostu… Nie czuję się przy nim dobrze!
Wybiegłam z domu i długo chodziłam po mieście bez celu. W końcu zadzwoniłam do mamy i poprosiłam ją o nocleg.
Minęły miesiące zanim wróciłam do domu Michała. Teść już prawie do nas nie przychodził – podobno obraził się na mnie na dobre. Nasze małżeństwo nigdy już nie było takie samo.
Czasem zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy powinnam była być bardziej stanowcza? A może to wszystko moja wina? Czy inni też czasem czują się obco we własnym domu?