Teściowa wprowadziła swojego partnera do naszego mieszkania – czyje to życie?
– Nie wierzę, że to zrobiłaś! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Stałam w kuchni, trzymając kubek z zimną już kawą, a naprzeciwko mnie stała moja teściowa, pani Halina, z miną niewzruszoną jak zawsze.
– Marto, nie przesadzaj. To tylko na jakiś czas. Zbyszek nie ma się gdzie podziać – odpowiedziała spokojnie, jakby wprowadzenie obcego faceta do naszego dwupokojowego mieszkania było czymś zupełnie normalnym.
Jeszcze pół roku temu nie wyobrażałam sobie takiej sytuacji. Przeprowadziłam się do Wrocławia na studia, potem znalazłam pracę w agencji reklamowej. Życie zaczęło się układać. W kawiarni na Nadodrzu poznałam Jakuba – przystojnego, trochę nieśmiałego informatyka. Po kilku miesiącach wspólnego mieszkania uznaliśmy, że czas na poważniejszy krok. Wynajęliśmy razem mieszkanie, ale wtedy Jakub zaproponował, żeby jego mama zamieszkała z nami – „na chwilę”, bo miała problemy zdrowotne i nie radziła sobie sama.
Zgodziłam się, bo przecież rodzina jest najważniejsza. Ale „chwila” przeciągała się miesiącami. Pani Halina była wymagająca, wszystko musiało być po jej myśli: od ustawienia talerzy w szafce po wybór programu w telewizji. Czułam się jak gość we własnym domu, ale dla świętego spokoju milczałam.
Aż do tego dnia, kiedy wróciłam z pracy i zobaczyłam obcego mężczyznę siedzącego w naszym salonie.
– Cześć, jestem Zbyszek – powiedział z szerokim uśmiechem, wyciągając do mnie rękę. Pachniał tanim piwem i miał na sobie koszulkę z napisem „Najlepszy dziadek na świecie”.
– Dzień dobry… – odpowiedziałam niepewnie, patrząc pytająco na teściową.
– Zbyszek będzie u nas mieszkał przez jakiś czas – oznajmiła Halina tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Wieczorem próbowałam porozmawiać z Jakubem.
– Kuba, to jest nasz dom. Nie możemy tak po prostu przyjmować kolejnych osób bez pytania mnie o zdanie! – mówiłam szeptem, żeby Halina nie usłyszała.
– Wiem, ale mama jest w trudnej sytuacji… Zbyszek jej pomaga. Poza tym to tylko na chwilę – tłumaczył się Jakub, unikając mojego wzroku.
Z każdym dniem było coraz gorzej. Zbyszek zostawiał brudne naczynia w zlewie, oglądał telewizję do późna i komentował wszystko, co robiłam. Halina traktowała go jak króla, a mnie jak służącą. Zaczęłam wracać później z pracy, byleby tylko nie spędzać czasu w tym mieszkaniu.
Pewnego wieczoru usłyszałam przez drzwi rozmowę Haliny i Zbyszka:
– Ta Marta to chyba myśli, że wszystko jej wolno. Młoda jest, jeszcze się nauczy pokory – mówiła Halina.
– A co ona tu ma do gadania? To przecież twoje dziecko tu mieszka, nie ona – odpowiedział Zbyszek śmiejąc się pod nosem.
Poczułam się jak intruz. Jakub coraz częściej wychodził z kolegami albo zamykał się w swoim pokoju z komputerem. Przestaliśmy rozmawiać o ważnych sprawach. Czułam się samotna jak nigdy wcześniej.
W końcu zebrałam się na odwagę i postanowiłam porozmawiać z Haliną otwarcie.
– Pani Halino, musimy ustalić jakieś zasady. To jest nasze wspólne mieszkanie i nie może być tak, że ktoś nowy pojawia się bez mojej zgody.
Spojrzała na mnie z pogardą:
– Ty tu jesteś tylko żoną mojego syna. Ja jestem jego matką i mam prawo decydować o tym domu.
Wyszłam trzaskając drzwiami. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Rano spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do przyjaciółki, Magdy.
– Marta, musisz postawić granice. Albo Jakub stanie po twojej stronie, albo będziesz całe życie żyła pod dyktando teściowej – powiedziała Magda stanowczo.
Po dwóch dniach wróciłam do mieszkania i postawiłam sprawę jasno przed Jakubem:
– Albo ustalamy zasady razem i twoja mama zaczyna mnie szanować, albo ja się wyprowadzam.
Jakub długo milczał. W końcu powiedział:
– Nie chcę wybierać między tobą a mamą…
To był cios prosto w serce. Spakowałam walizkę i wyszłam. Przez kilka tygodni mieszkałam u Magdy, szukając nowego mieszkania i próbując poukładać sobie życie od nowa.
Czasem zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy powinnam była walczyć bardziej o swoje miejsce? Czy rodzina naprawdę zawsze jest najważniejsza, nawet jeśli oznacza to rezygnację z własnego szczęścia?
Może czasem trzeba wybrać siebie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?