Poznaj Bartka, Mamo: Mój Przyszły Mąż i Nasze Dwoje Dzieci – Tak, Jak Chciałaś
– Ela, nie rób z siebie pośmiewiska! – głos mamy przeszył ciszę kuchni, gdy wróciłam do domu z Bartkiem. Stał obok mnie, lekko spięty, z bukietem tulipanów w ręku. Mama patrzyła na niego z góry, jakby próbowała prześwietlić jego duszę na wylot.
– Mamo, proszę… – zaczęłam cicho, ale ona już była w swoim żywiole.
– Miałaś być kimś! Miałaś skończyć studia, znaleźć porządnego chłopaka, nie… – spojrzała na Bartka z pogardą – …nie kogoś takiego. Pracuje w warsztacie samochodowym! Ela, czy ty w ogóle myślisz?
Zacisnęłam dłonie na pasku torebki. W głowie dudniły mi jej słowa. Przez całe życie starałam się być idealna. Nie nosiłam krótkich spódniczek jak dziewczyny z klasy, nie malowałam ust na czerwono. Zamiast tego uczyłam się pilnie, bo mama powtarzała: „Tylko nauka cię uratuje”.
Ale kiedy poznałam Bartka na uczelni – przyszedł naprawić komputer w bibliotece – coś we mnie pękło. Był inny niż wszyscy chłopcy, których znałam. Nie miał modnych ciuchów ani wygładzonego CV. Ale miał ciepły uśmiech i patrzył na mnie tak, jakby widział całą moją duszę.
Zaczęliśmy się spotykać po kryjomu. Mama była dumna, że studiuję prawo na UW, że nie „szlajam się” po imprezach. Nie wiedziała, że wieczorami wymykam się do Bartka, że razem gotujemy makaron w jego kawalerce na Pradze i śmiejemy się do łez.
Wszystko zmieniło się, kiedy zaszłam w ciążę. Bałam się powiedzieć mamie. Bałam się jej rozczarowania bardziej niż czegokolwiek innego. Przez kilka tygodni udawałam, że nic się nie dzieje. Ale brzuch rósł, a ja czułam się coraz bardziej rozdarta.
Pewnego wieczoru Bartek uklęknął przede mną na podłodze w kuchni.
– Ela… Wiem, że to wszystko jest trudne. Ale kocham cię. Chcę być z tobą i naszym dzieckiem. Może… może powinniśmy powiedzieć twojej mamie?
Płakałam wtedy długo. Bałam się jej reakcji, bałam się przyszłości. Ale wiedziałam też, że nie mogę dłużej żyć w kłamstwie.
I tak dziś stoimy tu razem – ja, Bartek i moja mama, która patrzy na nas jak na największą porażkę swojego życia.
– Mamo… – próbuję jeszcze raz. – Kocham Bartka. Jest dobrym człowiekiem. I… będziemy mieli dziecko.
Cisza. Tylko zegar tyka na ścianie.
– Ty… ty jesteś w ciąży? – głos mamy jest cichy, niemal bezdźwięczny.
Kiwam głową. Bartek ściska moją dłoń.
– To koniec – mówi mama i wychodzi z kuchni. Słyszę trzask drzwi do sypialni.
Bartek przytula mnie mocno.
– Przepraszam – szepcze. – To wszystko przeze mnie…
– Nie mów tak – odpowiadam drżącym głosem. – To nie twoja wina.
Przez kolejne dni mama nie odzywa się do mnie słowem. W domu panuje lodowata atmosfera. Chodzę do pracy dorywczej w kawiarni i na zajęcia na uczelni, ale czuję się jak cień samej siebie.
Bartek robi wszystko, żeby mnie wesprzeć. Przynosi mi kanapki do pracy, zostawia liściki w kieszeni płaszcza: „Dasz radę!”. Ale wiem, że jemu też jest ciężko. Jego rodzice mieszkają daleko pod Radomiem i nie mają pieniędzy, żeby nam pomóc.
W końcu mama wychodzi z pokoju i siada naprzeciwko mnie przy stole.
– Ela… – zaczyna powoli. – Chciałam dla ciebie lepszego życia niż moje. Chciałam, żebyś miała wszystko to, czego ja nie miałam.
Patrzę na nią przez łzy.
– Mamo… Ja też chciałam cię nie zawieść. Ale kocham Bartka. I chcę mieć rodzinę… swoją rodzinę.
Mama milczy długo. W końcu mówi:
– Jeśli wyjdziesz za niego… nie licz na moją pomoc.
To boli bardziej niż cokolwiek innego. Ale wiem już, co muszę zrobić.
Kilka miesięcy później rodzi się nasza córeczka, Zosia. Bartek płacze ze szczęścia, a ja czuję się silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Mama nie przychodzi do szpitala.
Mijają tygodnie. Pewnego dnia dostaję od niej SMS-a: „Chciałabym zobaczyć Zosię”.
Spotykamy się w parku. Mama patrzy na wnuczkę z mieszaniną dumy i smutku.
– Jest piękna – mówi cicho.
Nie wiem jeszcze, czy uda nam się odbudować relację. Ale wiem jedno: po raz pierwszy w życiu jestem sobą.
Czasem zastanawiam się: czy można kochać kogoś tak bardzo, że aż boli? Czy warto ryzykować wszystko dla własnego szczęścia? Co wy byście zrobili na moim miejscu?