„Ożeniłem się w wieku 20 lat. Potem poznałem Ją, a to spotkanie zmieniło całe moje życie: Piękna, inteligentna i urzekająca. Opuściłem żonę i zapomniałem o córce”

Ożeniłem się w wieku 20 lat. Dziewczyna, którą wybrałem na żonę, Ania, była zwyczajna, ładna, ale nie oszałamiająca, wesoła i miła. W skrócie, wydawała się być dobrą partią dla mnie – tak przynajmniej myślałem. Mieliśmy prosty ślub, w otoczeniu bliskiej rodziny i przyjaciół. Wkrótce potem urodziła się nasza córka Zosia. Na początku cieszyłem się z bycia mężem i ojcem. Uwielbiałem wracać do domu do rodziny, a obowiązki sprawiały, że czułem się dojrzały i ważny.

Jednak z czasem zacząłem czuć się niespokojny. Moi przyjaciele byli nadal młodzi i bawili się, chodzili na imprezy i żyli bez ograniczeń związanych z małżeństwem i rodzicielstwem. Zacząłem czuć, że coś mnie omija. Rutyna życia rodzinnego zaczęła mnie nudzić i zacząłem pragnąć czegoś bardziej ekscytującego.

Wtedy poznałem Martę. Była wszystkim tym, czym Ania nie była – piękna, inteligentna i urzekająca. Spotkaliśmy się na konferencji zawodowej i od razu mnie do niej przyciągnęło. Miała sposób na to, bym czuł się żywy, jakbym był najważniejszą osobą w pokoju. Zaczęliśmy rozmawiać i zanim się obejrzałem, spędzaliśmy coraz więcej czasu razem. Znajdowałem wymówki, żeby zostawać dłużej w pracy lub jeździć na delegacje tylko po to, by być z nią.

Im więcej czasu spędzałem z Martą, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z tego, jak nieszczęśliwy byłem w swoim małżeństwie. Ania i ja oddaliliśmy się od siebie i czułem, że nie mamy już nic wspólnego. Zacząłem jej nienawidzić za to, że mnie uwięziła i nie pozwalała mi żyć takim życiem, jakiego pragnąłem. Wiedziałem, że to nie fair, ale nie mogłem nic poradzić na swoje uczucia.

Pewnej nocy, po szczególnie burzliwej kłótni z Anią, spakowałem torbę i wyszedłem. Nie powiedziałem jej dokąd idę ani kiedy wrócę. Po prostu musiałem się stamtąd wydostać. Poszedłem prosto do mieszkania Marty, a ona przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Czułem się tak, jakby ciężar spadł mi z ramion. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułem się wolny.

Wprowadziłem się do Marty i zaczęliśmy nowe życie razem. Próbowałem zapomnieć o Ani i Zosi, ale nie było to łatwe. Tęskniłem za córką, ale przekonywałem siebie, że będzie jej lepiej beze mnie. Mówiłem sobie, że Ania znajdzie kogoś innego, kogoś kto będzie mógł ją uszczęśliwić w sposób, w jaki ja nigdy nie mogłem.

Jednak z biegiem miesięcy zacząłem zdawać sobie sprawę, że moje nowe życie z Martą nie było tak idealne, jak sobie wyobrażałem. Mieliśmy swoje własne problemy, a ekscytacja, która początkowo mnie do niej przyciągnęła, zaczęła zanikać. Zacząłem tęsknić za stabilnością i komfortem mojego dawnego życia. Tęskniłem za tym, jak Ania śmiała się z moich żartów, jak twarz Zosi rozjaśniała się na mój widok po powrocie z pracy.

Próbowałem skontaktować się z Anią, ale nie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Poszła dalej ze swoim życiem i nie mogłem jej za to winić. Porzuciłem ją i naszą córkę i nie było sposobu na naprawienie wyrządzonych szkód. Zostałem sam z niczym poza żalem i głębokim poczuciem straty.

W końcu zdałem sobie sprawę, że trawa nie zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie. Zamieniłem życie pełne stabilności i miłości na chwilowy moment ekscytacji i kosztowało mnie to wszystko. Zostałem sam z niczym poza swoimi żalami jako towarzyszami.