Otworzyłam folder córki: Co ukrywała przede mną przez lata?
„Tego nie pokażę mamie.” Taki właśnie tytuł miał folder, który zobaczyłam na pulpicie starego laptopa mojej córki. Laptopa, który miał już dawno trafić na elektrośmieci, ale postanowiłam go jeszcze raz uruchomić — z czystej ciekawości. I może z odrobiną nostalgii. Nie szukałam niczego konkretnego. Ot, sprawdzałam, czy nie ma tam jakichś zdjęć z wakacji, które warto by zachować. Ale kiedy zobaczyłam ten folder, poczułam ukłucie w żołądku. Przez chwilę wahałam się, czy powinnam go otwierać. Przecież to jej prywatność. Ale ciekawość zwyciężyła.
Kliknęłam dwa razy. Najpierw pojawiły się zdjęcia — selfie z koleżankami, jakieś śmieszne miny, potem zdjęcia z imprez, na których nigdy nie byłam. Zatrzymałam się na jednym: Ola, moja córka, siedzi na parapecie z papierosem w ręku. Miała wtedy może szesnaście lat. W tle widać pokój, który dobrze znałam, a jednak wydawał się zupełnie obcy. Przewijałam dalej — krótkie filmiki, na których śmieje się do łez, przeklina, opowiada o czymś, czego nie rozumiem. W jednym z nich mówi: „Mama nigdy by tego nie zrozumiała.”
Zrobiło mi się zimno. Przez tyle lat byłam przekonana, że wiem wszystko o swojej córce. Że jestem dobrą matką. Że rozmawiamy o wszystkim. A jednak istniał cały świat, do którego nie miałam dostępu.
Nagle usłyszałam za sobą głos męża:
– Co robisz?
– Przeglądam stary laptop Oli – odpowiedziałam cicho.
– Znalazłaś coś ciekawego?
– Nie wiem… – zawahałam się. – Chyba tak.
Nie powiedziałam mu o folderze. Nie chciałam jeszcze dzielić się tym ciężarem.
Przez kolejne dni nie mogłam przestać o tym myśleć. W pracy byłam rozkojarzona, w domu chodziłam jak cień. Ola już od dwóch lat mieszkała w Warszawie, studiowała psychologię. Nasze rozmowy przez telefon były coraz rzadsze i coraz bardziej powierzchowne. „Jak tam na uczelni?”, „Wszystko dobrze”, „A u ciebie?”.
Wieczorem zadzwoniłam do niej.
– Cześć, córeczko…
– Hej mamo! Co tam?
– Chciałam zapytać… Pamiętasz tego starego laptopa? Znalazłam tam kilka twoich zdjęć…
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Mamo… – jej głos był nagle bardzo poważny – nie grzebałaś chyba za bardzo?
– Znalazłam folder… „Tego nie pokażę mamie”.
Ola westchnęła ciężko.
– Wiedziałam, że kiedyś to znajdziesz.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez chwilę milczałyśmy obie.
– Wiesz… – zaczęła Ola – ja wtedy bardzo się ciebie bałam. Bałam się twojej reakcji na wszystko: na papierosy, na imprezy, na chłopaków…
– Ale przecież zawsze mówiłam ci, że możesz mi wszystko powiedzieć!
– Mówiłaś… Ale kiedy raz powiedziałam ci o tym chłopaku z klasy wyżej, zrobiłaś mi awanturę na pół domu. Potem już nie chciałam próbować.
Poczułam wstyd i żal do samej siebie.
– Przepraszam cię…
– Wiem mamo. Ale to już przeszłość.
Po tej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde nasze wspólne wspomnienie. Czy naprawdę byłam aż tak surowa? Czy moje dobre intencje zamieniły się w mur nie do przeskoczenia?
Następnego dnia zadzwoniła do mnie moja mama.
– Co u ciebie, Aniu?
– Dobrze… – skłamałam.
– Słyszę po głosie, że coś cię gryzie.
Zawahałam się, ale opowiedziałam jej wszystko.
– Wiesz… – powiedziała po chwili ciszy – ja też nie zawsze byłam dla ciebie taka otwarta, jak powinnam. Może to po prostu taki nasz rodzinny łańcuch?
Zrozumiałam wtedy coś ważnego: każda z nas niesie swoje lęki i błędy dalej. I jeśli ich nie przerwiemy, będą powtarzać się w kolejnych pokoleniach.
Kilka dni później Ola przyjechała do domu na weekend. Siedziałyśmy razem przy stole w kuchni.
– Mamo…
– Tak?
– Chciałabym ci coś pokazać.
Wyjęła telefon i pokazała mi zdjęcie z dzieciństwa: obie śmiejemy się do obiektywu, trzymamy się za ręce.
– Chcę pamiętać nas właśnie tak – powiedziała cicho.
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Ja też…
Przytuliłyśmy się mocno. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że naprawdę jesteśmy blisko.
Czasem myślę: ile jeszcze tajemnic dzieli matki i córki? Czy można nauczyć się słuchać bez oceniania? Może właśnie teraz jest ten moment, żeby zacząć naprawdę rozmawiać?