Ostatnie spotkanie: Czy przebaczenie naprawdę przynosi ukojenie?
— Nie wierzę, że masz czelność tu przychodzić — syknęłam przez zaciśnięte zęby, stojąc w progu naszego mieszkania na warszawskim Mokotowie. Za drzwiami stał Paweł, mój były mąż, ten sam, który przez lata łamał mi serce i niszczył nasze małżeństwo kolejnymi zdradami. Teraz patrzył na mnie z oczami pełnymi pokory i jakiegoś dziwnego smutku, którego nie znałam.
— Magda, proszę… Ja tylko chcę się pożegnać z Kubą. Nie proszę o nic więcej — powiedział cicho, jakby bał się, że zaraz wybuchnę.
W środku aż się gotowałam. Przez tyle lat próbowałam być silna dla naszego syna, ukrywać łzy i tłumić gniew. Kiedy Paweł odszedł do innej kobiety, zostawił nas z długami, niepewnością i pytaniami, na które nie umiałam odpowiedzieć nawet sobie. Kuba miał wtedy dziewięć lat i przez długi czas nie mógł zrozumieć, dlaczego tata nagle zniknął z jego życia.
Teraz Paweł wracał. Po trzech latach ciszy. Podobno jest chory — tak przynajmniej usłyszałam od jego siostry, Agaty. Rak trzustki. Lekarze nie dawali mu wielkich szans. I właśnie teraz zapragnął zobaczyć syna. Ostatni raz.
Zamknęłam oczy i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. W głowie kłębiły się pytania: czy mam prawo odmówić? Czy powinnam chronić Kubę przed kolejnym rozczarowaniem? A może to ja jestem egoistką?
— Kuba jest w swoim pokoju. Ale nie wiem, czy chce cię widzieć — powiedziałam w końcu, próbując ukryć drżenie głosu.
Paweł skinął głową i wszedł do środka. Przez chwilę patrzyłam na niego z boku — był chudszy, przygarbiony, jakby życie wyssało z niego całą energię. Zawsze był pewny siebie, głośny, czasem wręcz arogancki. Teraz wyglądał jak cień człowieka, którego kiedyś kochałam.
Usiadłam na kanapie i wsłuchiwałam się w ciszę. Po chwili usłyszałam cichy głos Pawła dobiegający z pokoju Kuby:
— Cześć, synku…
Kuba milczał przez dłuższą chwilę. W końcu odpowiedział:
— Dlaczego dopiero teraz?
Te słowa rozdarły mi serce. Przez te wszystkie lata próbowałam tłumaczyć Kubie, że tata go kocha, tylko nie umie tego okazać. Ale jak długo można karmić dziecko kłamstwami?
— Wiem, że zawiodłem… — Paweł mówił cicho. — Chciałem ci tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham i że żałuję wszystkiego.
Nie słyszałam odpowiedzi Kuby. Po chwili drzwi się otworzyły i mój syn wyszedł do salonu. Miał zaczerwienione oczy i drżały mu ręce.
— Mamo… — wyszeptał. — Mogę pójść na spacer?
Skinęłam głową, choć serce mi pękało. Paweł wyszedł za nim. Zostałam sama w pustym mieszkaniu i poczułam się tak bezradna jak nigdy wcześniej.
Wrócili po godzinie. Kuba wszedł pierwszy i od razu zamknął się w swoim pokoju. Paweł podszedł do mnie powoli.
— Dziękuję, Magda — powiedział cicho. — Wiem, że nie zasłużyłem na drugą szansę… Ale chciałem choć raz być ojcem.
Patrzyłam na niego długo w milczeniu. Przypomniałam sobie wszystkie te noce spędzone na płaczu do poduszki, wszystkie rozmowy z mamą, która powtarzała: „Dla dziecka musisz być silna”. Przypomniałam sobie też momenty szczęścia — pierwsze wspólne wakacje nad Bałtykiem, śmiech Kuby na placu zabaw, zapach świeżo upieczonego chleba w naszej kuchni.
— Paweł… — zaczęłam niepewnie. — Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć. Ale dla Kuby… może kiedyś znajdę w sobie tę siłę.
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Po raz pierwszy zobaczyłam w nim człowieka zagubionego i słabego, a nie tego pewnego siebie mężczyznę sprzed lat.
— Chciałem tylko pożegnać się jak człowiek…
Wyszedł bez słowa więcej. Zamknęłam za nim drzwi i długo stałam oparta o framugę. W głowie miałam tysiące myśli: czy dobrze zrobiłam? Czy Kuba będzie mi kiedyś wdzięczny za to spotkanie? Czy przebaczenie naprawdę przynosi ukojenie?
Wieczorem usiadłam obok syna na łóżku. Milczał przez dłuższą chwilę.
— Mamo… Tata powiedział, że mnie kocha. Ale dlaczego wcześniej tego nie pokazał?
Objęłam go mocno.
— Nie wiem, synku… Czasem dorośli popełniają błędy, których sami nie rozumieją.
Zasnęliśmy razem tego wieczoru — ja z głową pełną pytań bez odpowiedzi, on wtulony we mnie jak wtedy, gdy był mały.
Czasem myślę: czy można naprawdę wybaczyć komuś, kto nas zranił? Czy przebaczenie to dar dla niego… czy dla nas samych?