Kiedy choroba córki odkryła prawdę, której nie chciałem znać – historia ojca, który musiał zbudować życie od nowa
– Tato, dlaczego mama nie odbiera telefonu? – głos Julki drżał, a jej oczy były zaczerwienione od płaczu. Siedziała na szpitalnym łóżku, podłączona do kroplówki, a ja czułem, jakby ktoś ściskał mi gardło żelazną obręczą. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Sam nie miałem pojęcia, gdzie jest Anka. Zniknęła trzy dni temu, zostawiając tylko krótką wiadomość na kartce: „Muszę wyjechać. Przepraszam.”
Patrzyłem na moją córkę i czułem, jak narasta we mnie panika. Lekarze mówili o konieczności przeszczepu szpiku, o pilnym badaniu zgodności genetycznej. Zgodziłem się bez wahania na wszystkie testy. Byłem gotów oddać Julce wszystko, nawet własne życie. Ale kiedy przyszły wyniki, świat zatrząsł się w posadach.
– Panie Piotrze, musimy porozmawiać – powiedziała lekarka, patrząc na mnie z niepokojem. – Wyniki badań wskazują, że nie jest pan biologicznym ojcem Julii.
Nie zrozumiałem od razu. Przez chwilę myślałem, że to pomyłka. Przecież pamiętam dzień, w którym Anka rodziła. Trzymałem ją za rękę, płakałem ze szczęścia, gdy położna położyła mi na piersi maleńką Julkę. Przez piętnaście lat byłem jej ojcem – na wywiadówkach, na rowerowych wycieczkach, przy pierwszych złamanych sercach i gorączkach.
– To niemożliwe – wykrztusiłem. – To musi być błąd.
Lekarka pokręciła głową. – Powtórzyliśmy testy dwa razy. Przykro mi.
Wyszedłem ze szpitala jak we śnie. Warszawa była szara, deszczowa, ludzie mijali mnie obojętnie. W głowie miałem tylko jedno pytanie: jak mogła mi to zrobić? Jak mogła przez tyle lat żyć ze mną, patrzeć mi w oczy i ukrywać taką prawdę?
Próbowałem dodzwonić się do Anki, ale jej telefon milczał. Zostawiłem jej dziesiątki wiadomości, błagałem o wyjaśnienie. W końcu zadzwoniłem do jej matki. – Nie wiem, Piotrze – powiedziała zimno. – Anka zawsze była tajemnicza. Może w końcu nie wytrzymała.
Wróciłem do szpitala. Julka spała, jej twarz była blada, a oddech płytki. Usiadłem obok i wziąłem ją za rękę. – Tato, wszystko będzie dobrze? – wyszeptała przez sen.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przez kolejne dni żyłem jak automat. Organizowałem badania, szukałem dawców, rozmawiałem z lekarzami. W nocy siedziałem przy łóżku Julki i patrzyłem na jej drobne dłonie. Próbowałem sobie przypomnieć każdy szczegół z przeszłości. Czy coś przeoczyłem? Czy były znaki, których nie chciałem widzieć?
Po tygodniu Anka zadzwoniła. Jej głos był obcy, zmęczony. – Przepraszam, Piotrze. Nie potrafię tego wyjaśnić przez telefon. Musiałam odejść. Nie mogłam już dłużej żyć z tym kłamstwem.
– Kim jest ojciec Julki? – zapytałem bez ogródek.
Cisza. – To nie ma znaczenia. Ty byłeś jej ojcem przez całe życie. Proszę, zajmij się nią.
Rzuciłem telefonem o ścianę. Przez kolejne dni nie potrafiłem patrzeć Julce w oczy. Czułem się oszukany, zdradzony, upokorzony. Ale ona potrzebowała mnie bardziej niż kiedykolwiek. Lekarze znaleźli dawcę – obcego człowieka z Poznania. Przeszczep się udał, ale Julka długo dochodziła do siebie.
W tym czasie próbowałem poukładać sobie wszystko w głowie. Rozmawiałem z psychologiem, z przyjaciółmi, nawet z księdzem. Każdy mówił co innego: „To nie twoja wina”, „Musisz wybaczyć”, „Najważniejsze, że ją kochasz”. Ale ja nie wiedziałem już, kim jestem. Czy byłem jeszcze ojcem? Czy mogłem kochać dziecko, które nie było moje?
Julka wróciła do domu po dwóch miesiącach. Była słaba, ale uśmiechała się do mnie tak samo jak zawsze. – Tato, możemy obejrzeć Harry’ego Pottera? – zapytała pewnego wieczoru.
Usiadłem obok niej na kanapie. Przez chwilę patrzyłem na jej profil, na piegi na nosie, które zawsze uważałem za „moje”. Poczułem ukłucie żalu, ale też coś jeszcze – czułość, której nie potrafiłem z siebie wyrzucić.
– Julka… – zacząłem niepewnie. – Wiesz, że zawsze będę przy tobie, prawda?
Spojrzała na mnie poważnie. – Wiem, tato. Ty jesteś moim tatą.
Przytuliła się do mnie mocno. Wtedy zrozumiałem, że więzy krwi to nie wszystko. Że miłość to wybór, który podejmujemy każdego dnia – nawet wtedy, gdy świat wali się nam na głowę.
Dziś żyjemy we dwoje. Anka nie wróciła i nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze ją zobaczę. Czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy prawda zawsze wyzwala? Czy można kochać dziecko, które nie jest twoje? A może najważniejsze jest to, co czujemy w sercu – mimo wszystkiego?