Cień tajemnicy pod naszym dachem – historia jednej rodziny

— Krzysiek, co ty robisz? — chciałam krzyknąć, ale głos ugrzązł mi w gardle. Stałam w półmroku korytarza, przyciskając się do ściany, jakby to ja była złodziejką. Przez uchylone drzwi widziałam, jak mój mąż, zerkając nerwowo przez ramię, wsunął zwinięty banknot do kieszeni płaszcza swojej matki. W kuchni teściowa śmiała się głośno z żartów ciotki Basi, zupełnie nieświadoma tego, co właśnie się wydarzyło. Poczułam, jak serce wali mi w piersi. Dlaczego Krzysiek robi to w tajemnicy? Przecież zawsze powtarzał, że w naszym domu nie ma miejsca na sekrety.

Wróciłam do salonu, starając się ukryć drżenie rąk. Goście rozmawiali o wszystkim i o niczym: o cenach w sklepach, o pogodzie, o tym, że wnuczka sąsiadki dostała się na medycynę. Ale ja nie słyszałam już ani słowa. W głowie miałam tylko obraz Krzyśka i ten nieszczęsny banknot. Czy to ja jestem naiwna? Czy może coś przeoczyłam?

Po kolacji, kiedy wszyscy rozchodzili się już do domów, podeszłam do Krzyśka. — Możemy porozmawiać? — zapytałam cicho. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale skinął głową. Wyszliśmy na balkon. Było zimno, ale nie czułam chłodu. — Widziałam cię dzisiaj w korytarzu — zaczęłam powoli. — Widziałam, jak wkładasz mamie pieniądze do kieszeni.

Krzysiek zbladł. Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa, potem odwrócił wzrok. — To nie tak, jak myślisz — powiedział w końcu. — Mama… Ona ma ostatnio problemy finansowe. Nie chciała nikomu mówić, nawet mi. Ale zauważyłem, że coraz częściej odmawia sobie różnych rzeczy. Nie chciałem jej upokarzać przed rodziną.

— Dlaczego mi nie powiedziałeś? — zapytałam z żalem. — Przecież jesteśmy małżeństwem. Powinniśmy być wobec siebie szczerzy.

— Bałem się twojej reakcji — przyznał cicho. — Wiem, że nie przepadasz za moją mamą i… Myślałem, że uznasz to za jej kolejną manipulację.

Zabolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać. Faktycznie, nasze relacje z teściową nigdy nie były łatwe. Zawsze miała dla mnie dobre rady, zawsze wiedziała lepiej. Ale czy to znaczy, że powinnam być podejrzliwa wobec wszystkiego?

Następnego dnia długo nie mogłam zebrać myśli. Próbowałam sobie przypomnieć wszystkie sytuacje z ostatnich miesięcy: czy rzeczywiście teściowa wyglądała na przygaszoną? Czy coś przeoczyłam? A może Krzysiek po prostu daje jej pieniądze za moimi plecami od dawna?

Wieczorem zadzwoniła do mnie mama.

— Jak tam u was po wczorajszym spotkaniu? — zapytała pogodnie.

— W porządku — skłamałam. — Trochę zmęczona jestem.

— Daj sobie czas — powiedziała mama cicho. — Czasem lepiej nie wiedzieć wszystkiego od razu.

Ale ja już wiedziałam za dużo.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta. Krzysiek unikał rozmów, a ja coraz częściej łapałam się na tym, że obserwuję go ukradkiem: czy znowu gdzieś wychodzi? Czy dzwoni do matki? Czy coś przede mną ukrywa?

W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam porozmawiać z teściową.

— Pani Zosiu — zaczęłam niepewnie podczas wspólnej kawy. — Czy wszystko u pani w porządku?

Teściowa spojrzała na mnie uważnie.

— Dlaczego pytasz?

— Po prostu… Zauważyłam ostatnio, że jest pani trochę smutna.

Westchnęła ciężko.

— Nie chcę być ciężarem dla waszego małżeństwa — powiedziała nagle. — Wiem, że nie zawsze było między nami łatwo. Ale czasem życie zmusza człowieka do proszenia o pomoc.

Poczułam ukłucie winy.

— Może powinniśmy częściej rozmawiać — powiedziałam cicho.

Teściowa uśmiechnęła się smutno.

— Może powinniśmy.

Wróciłam do domu z mętlikiem w głowie. Czy naprawdę byłam aż tak zamknięta na potrzeby innych? Czy moje uprzedzenia wobec teściowej sprawiły, że Krzysiek poczuł się zmuszony do kłamstwa?

Wieczorem usiedliśmy razem przy stole.

— Przepraszam cię — powiedział Krzysiek niespodziewanie. — Nie powinienem był niczego przed tobą ukrywać.

— Ja też przepraszam — odpowiedziałam szczerze. — Może za bardzo skupiłam się na sobie i swoich uczuciach.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, patrząc na siebie inaczej niż zwykle: z nowym rodzajem zrozumienia i ostrożności.

Czasem jedno drobne wydarzenie potrafi wywrócić świat do góry nogami i zmusić do zadania sobie trudnych pytań: ile naprawdę wiemy o swoich bliskich? I czy jesteśmy gotowi zaakceptować ich słabości oraz własne błędy? Może właśnie w takich chwilach rodzi się prawdziwa bliskość.