Były mnie zignorował, a ja poczułam ulgę. Dlaczego to mnie cieszy? Moja historia o toksycznej miłości i odzyskiwaniu siebie
— Naprawdę nie zamierzasz nawet powiedzieć „cześć”? — zapytałam w myślach, patrząc jak Michał przechodzi obok mnie na chodniku, nie podnosząc nawet wzroku. Był z tą swoją nową żoną, piękną, wysoką blondynką, która śmiała się z czegoś, co właśnie powiedział. Przez chwilę poczułam ukłucie w sercu, ale zaraz potem… ulgę. I coś jeszcze — radość? To było dziwne. Przecież przez lata myślałam, że bez niego nie dam sobie rady.
Wróciłam do domu, rzuciłam klucze na stół i usiadłam na kanapie. Mama spojrzała na mnie znad gazety.
— Coś się stało, Aniu?
— Spotkałam Michała — odpowiedziałam cicho.
— I?
— Nic. Zignorował mnie. Ale wiesz co? Chyba pierwszy raz od dawna poczułam się… wolna.
Mama uśmiechnęła się smutno.
— Może to znak, że już czas zamknąć ten rozdział.
Ale czy to naprawdę było takie proste? Przez dwa lata byłam z Michałem. Był moim pierwszym poważnym chłopakiem, pierwszą wielką miłością. Na początku wszystko wydawało się idealne — romantyczne spacery po Plantach, wspólne wieczory przy winie, plany na przyszłość. Ale potem zaczęły się kłótnie. Najpierw o drobiazgi: dlaczego nie odpisałam od razu na SMS-a, czemu rozmawiam z kolegą z pracy, dlaczego nie chcę jechać do jego rodziców w każdą niedzielę.
Pamiętam jedną z tych kłótni:
— Anka, ty nigdy nie słuchasz! — krzyczał Michał, trzaskając drzwiami od łazienki.
— Słucham cię cały czas! Po prostu nie zgadzam się ze wszystkim!
— No właśnie! Ty zawsze musisz mieć swoje zdanie!
Wtedy jeszcze myślałam, że to normalne. Że każda para się kłóci. Ale z czasem zaczęłam się bać mówić to, co myślę. Zaczęłam się wycofywać, żeby tylko nie wywoływać kolejnych awantur. Michał coraz częściej krytykował mój wygląd, moje wybory, moich znajomych. Czułam się coraz mniejsza.
Kiedy w końcu odważyłam się odejść, cała rodzina była podzielona. Tata mówił:
— Dobrze zrobiłaś, Aniu. Lepiej być samą niż z kimś, kto cię nie szanuje.
Ale babcia powtarzała:
— A może powinnaś była bardziej się postarać? Każdy ma jakieś wady.
Przez długi czas czułam się winna. Widziałam na Facebooku zdjęcia Michała z nową dziewczyną — potem żoną — i zastanawiałam się, co ona ma, czego ja nie miałam. Czy to ze mną było coś nie tak?
Dziś wiem, że nie. Ale wtedy…
Przez wiele miesięcy po rozstaniu unikałam miejsc, gdzie mogłabym go spotkać. Bałam się jego wzroku, bałam się własnych reakcji. Każda piosenka w radiu przypominała mi o nim. Każdy wieczór był walką z samotnością i poczuciem porażki.
Aż pewnego dnia poszłam na terapię. Psycholożka, pani Kasia, zapytała:
— Aniu, dlaczego tak bardzo boisz się być sama?
Nie umiałam odpowiedzieć od razu. Ale z czasem zrozumiałam: bałam się siebie. Bałam się tego, że bez Michała jestem nikim.
Zaczęłam powoli odzyskiwać siebie. Zapisałam się na jogę, zaczęłam spotykać się z przyjaciółkami, wróciłam do malowania obrazów — czegoś, co zawsze kochałam, a co Michał uważał za stratę czasu.
I wtedy przyszedł ten dzień — dzień spotkania na ulicy. Michał przeszedł obok mnie jak obcy człowiek. Przez sekundę poczułam żal: tyle wspólnych chwil i nawet jedno spojrzenie? Ale zaraz potem przyszła ulga. Bo już nie muszę udowadniać mu swojej wartości. Już nie muszę walczyć o jego uwagę.
Wieczorem zadzwoniła do mnie Ola:
— I jak się czujesz po tym spotkaniu?
— Dziwnie dobrze — przyznałam szczerze. — Myślałam, że będę płakać albo czuć się gorsza… A tymczasem czuję się wolna.
— Może to znak, że już naprawdę go przepracowałaś?
Może tak właśnie jest? Może szczęście to nie jest bycie z kimś za wszelką cenę, tylko bycie sobą — nawet jeśli czasem oznacza to samotność?
Dziś patrzę na siebie w lustrze i widzę kobietę silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej. Wiem już, że nie muszę być idealna dla kogoś innego — wystarczy, że jestem wystarczająca dla siebie.
Czasem zastanawiam się: ile z nas tkwi w relacjach tylko dlatego, że boimy się być same? Ile razy pozwalamy komuś decydować o naszej wartości? Może warto czasem pozwolić sobie na tę ulgę…
A Wy? Czy też kiedyś poczuliście ulgę po tym, jak ktoś Was zignorował? Czy szczęście można znaleźć właśnie wtedy, gdy przestajemy walczyć o uwagę tych, którzy nas nie doceniają?