Nigdy nie wpuszczaj samotnej przyjaciółki przez próg – historia o przyjaźni, macierzyństwie i cieniu podejrzeń

– Nie wpuszczaj samotnej przyjaciółki przez próg, Marto. Zapamiętaj to sobie – powiedziała mama, kiedy po raz pierwszy odwiedziła mnie po narodzinach Antosia. Stała w mojej kuchni, krojąc ogórki na mizerię, a ja, zmęczona i roztrzęsiona, próbowałam nie zasnąć na stojąco. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, jak bardzo te słowa utkwią mi w głowie.

Zuzanna była moją najbliższą przyjaciółką od liceum. Razem przeżyłyśmy pierwsze miłości, rozstania, egzaminy, a potem wspólne studenckie mieszkanie na Pradze. Zuzka zawsze była tą odważniejszą, bardziej szaloną. Ja – raczej cicha, poukładana, z planem na życie. Ona – wieczna singielka, zmieniająca pracę i chłopaków jak rękawiczki. Ale to właśnie ona trzymała mnie za rękę, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, i to ona przyjechała do szpitala z balonami i czekoladą, kiedy urodził się Antoś.

Mój mąż, Michał, lubił Zuzannę. Śmiali się razem z moich przesadnych obaw, wspominali imprezy, na które nigdy nie miałam odwagi pójść. Czasem czułam się jak trzecie koło u wozu, patrząc, jak dobrze się dogadują. Ale ufałam im. Przecież byliśmy rodziną, a Zuzka była jak siostra.

Po porodzie wszystko się zmieniło. Zuzanna przychodziła częściej, przynosiła obiady, pomagała mi z Antosiem, żartowała, że powinnam ją zatrudnić jako nianię. Michał był coraz bardziej zmęczony – praca, dom, płaczące dziecko. Ja byłam cieniem samej siebie. Pewnego wieczoru, kiedy Zuzka przyszła z winem i pizzą, mama zadzwoniła i zapytała, kto jest u mnie. Odpowiedziałam szczerze. Wtedy powtórzyła swoją radę: „Nigdy nie wpuszczaj samotnej przyjaciółki przez próg. To się źle kończy.”

Zaczęłam patrzeć na Zuzannę inaczej. Każdy jej żart z Michałem, każde spojrzenie, każde dotknięcie ramienia – wszystko wydawało mi się podejrzane. Czy to możliwe, że ona…? Czy Michał…? W nocy nie spałam, analizowałam każde słowo, każdy gest. Zuzanna zauważyła, że coś jest nie tak.

– Marta, co się z tobą dzieje? – zapytała pewnego dnia, kiedy Antoś spał, a my piłyśmy kawę w kuchni.
– Nic… po prostu jestem zmęczona – skłamałam.
– Nie wierzę ci. Unikasz mnie, nie odpisujesz na wiadomości. Powiedz mi wprost, o co chodzi.

Chciałam jej powiedzieć. Chciałam wykrzyczeć: „Boisz się, że mi zabierzesz męża! Bo moja matka mówi, że samotne kobiety są niebezpieczne!” Ale nie mogłam. Przecież to absurdalne. Przecież to Zuzka.

Michał coraz częściej zostawał dłużej w pracy. Wracał późno, zmęczony, rozdrażniony. Zuzanna przestała przychodzić tak często. Pisała krótkie wiadomości: „Jak się czujesz?”, „Potrzebujesz czegoś?” Odpowiadałam zdawkowo. W domu panowała cisza, której nie potrafiłam znieść.

Pewnego dnia znalazłam w telefonie Michała wiadomość od Zuzanny: „Dzięki za wczoraj. Dobrze było pogadać.” Serce mi zamarło. Kiedy? O czym? Dlaczego nic mi nie powiedzieli?

Wieczorem czekałam na Michała z duszą na ramieniu. Kiedy wszedł do domu, od razu zapytałam:
– Spotkałeś się z Zuzanną?
Spojrzał na mnie zdziwiony:
– Tak, wpadła do mnie do biura. Chciała pogadać o tobie. Martwi się o ciebie, mówi, że jesteś inna.
– I co jej powiedziałeś?
– Że jesteś zmęczona i że to minie. Marto, co się dzieje?

Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się. Opowiedziałam mu o radzie mamy, o moich lękach, o tym, jak bardzo boję się zostać sama. Michał objął mnie i długo milczał.
– Kocham cię – powiedział w końcu. – Ale musisz mi ufać. I Zuzannie też.

Następnego dnia zadzwoniłam do Zuzanny. Poprosiłam ją o spotkanie. Siedziałyśmy w parku na ławce, a Antoś spał w wózku.
– Przepraszam – powiedziałam cicho. – Przepraszam za wszystko. Za to, że cię odtrąciłam, za to, że uwierzyłam w coś tak głupiego…
Zuzanna patrzyła na mnie długo.
– Wiesz, Marta… Ja też się boję samotności. Ale nigdy nie chciałam ci nic zabrać. Jesteś moją rodziną.

Objęłyśmy się i płakałyśmy razem. Wróciłyśmy do siebie, ale już nigdy nie było tak samo. Słowa mojej mamy zostały ze mną na zawsze. Czasem myślę, ile zła potrafi wyrządzić jedno zdanie rzucone mimochodem. Ile razy jeszcze pozwolę cudzym lękom zatruć swoje życie?

Czy naprawdę można ufać bezgranicznie? Czy zawsze musimy wybierać między rodziną a przyjaźnią? Czasem boję się odpowiedzi na te pytania.