Zazdrość o Kota – Historia, Której Nigdy Nie Przewidziałam
– Naprawdę? Znowu z nim śpisz? – głos mojej mamy był ostry jak brzytwa, choć przez telefon próbowała udawać obojętność. Siedziałam na kanapie, a mój kot, Burek, mruczał mi na kolanach, zupełnie nieświadomy, że stał się właśnie bohaterem rodzinnej awantury.
Od dwóch dni nie mogłam się do niej dodzwonić. Zawsze rozmawiałyśmy rano i wieczorem – taki nasz rytuał od lat. Najpierw myślałam, że coś się stało: może zasłabła, może telefon się rozładował. Ale kiedy w końcu odebrała, zamiast ciepłego „cześć córeczko”, usłyszałam lodowaty ton i pytania o kota.
– Mamo, co się dzieje? – zapytałam zaniepokojona. – Martwiłam się o ciebie!
– O mnie? – prychnęła. – O mnie to już nikt się nie martwi. Nawet ty. Teraz masz swojego kota.
Zamarłam. Przez chwilę nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Zawsze wiedziałam, że mama jest trochę zaborcza, ale żeby być zazdrosną o… kota?
Burek pojawił się w moim życiu pół roku temu. Wzięłam go ze schroniska po tym, jak rozstałam się z narzeczonym. Był moim pocieszeniem w najgorszych chwilach – spał ze mną, mruczał, kiedy płakałam, a jego obecność dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Mama początkowo była zachwycona: „Wreszcie nie jesteś sama!” – mówiła. Ale z czasem coś zaczęło się zmieniać.
Zaczęła dopytywać: „A gdzie Burek śpi? A co mu gotujesz? A czy już był u weterynarza?” Z początku myślałam, że to zwykła troska. Ale potem zaczęły się uwagi: „Kiedyś tyle czasu spędzałaś ze mną…”, „Już nie dzwonisz tak często…”, „Wszystko przez tego kota!”
Próbowałam tłumaczyć: – Mamo, przecież to tylko zwierzę! Potrzebuję go, bo czuję się samotna…
– A ja? – przerwała mi. – Ja też jestem samotna! Ale ciebie to już nie obchodzi.
Wtedy po raz pierwszy poczułam złość. Czy naprawdę muszę wybierać między matką a kotem? Czy nie mogę mieć własnego życia?
Dwa dni ciszy były dla mnie jak kara. Chodziłam po mieszkaniu jak struta, sprawdzałam telefon co pięć minut. W końcu pojechałam do niej bez zapowiedzi.
Otworzyła drzwi w szlafroku, z rozczochranymi włosami i miną obrażonego dziecka.
– Co ty tu robisz? – zapytała chłodno.
– Martwiłam się! Nie odbierałaś telefonu!
– Bo nie miałam ochoty rozmawiać – rzuciła i odwróciła się na pięcie.
Usiadłyśmy w kuchni. Mama nalała sobie herbaty i patrzyła przez okno.
– Wiesz, kiedyś myślałam, że zawsze będziemy blisko – zaczęła cicho. – Ale odkąd masz tego kota…
– Mamo! To tylko zwierzę! – przerwałam jej zniecierpliwiona.
– Dla ciebie może tylko zwierzę. Ale dla mnie to ktoś, kto ci mnie zabrał.
Poczułam gulę w gardle. Przecież to absurd! Jak można być zazdrosnym o kota?
Ale patrząc na nią – skuloną, smutną, z oczami pełnymi łez – zrozumiałam coś ważnego. Mama była sama odkąd tata odszedł dziesięć lat temu. Całe jej życie kręciło się wokół mnie. Teraz, gdy znalazłam sobie kogoś – nawet jeśli to tylko kot – poczuła się odtrącona.
– Mamo… – zaczęłam łagodnie. – Przecież cię kocham. Ale muszę mieć też swoje życie.
– Wiem… – westchnęła ciężko. – Ale czasem czuję się taka niepotrzebna…
Siedziałyśmy tak w milczeniu przez długą chwilę. W końcu zaproponowałam:
– Może przyjedziesz do mnie na weekend? Poznasz Burka lepiej…
Popatrzyła na mnie nieufnie.
– Myślisz, że on mnie polubi?
Uśmiechnęłam się przez łzy:
– Jest bardzo towarzyski. I lubi głaskanie.
Mama przyjechała w sobotę rano. Burek najpierw schował się pod kanapą, ale potem wyszedł i zaczął ocierać się o jej nogi. Patrzyłam na nich z ukrycia i widziałam, jak mama powoli się rozluźnia. Nawet zaczęła do niego mówić:
– No chodź tu, kocurze jeden…
Wieczorem siedziałyśmy razem na kanapie, a Burek spał między nami. Mama głaskała go po grzbiecie i nagle powiedziała:
– Może rzeczywiście przesadziłam… Ale wiesz… Tak bardzo boję się zostać sama.
Objęłam ją mocno.
– Nie zostaniesz sama, mamo. Ale musisz pozwolić mi dorosnąć.
Patrzyła na mnie długo i uważnie.
– Chyba muszę nauczyć się żyć też dla siebie…
Wróciłam do domu z poczuciem ulgi i smutku jednocześnie. Zrozumiałam, jak cienka jest granica między miłością a zaborczością; jak łatwo można zranić kogoś bliskiego nawet wtedy, gdy tego nie chcemy.
Czasem zastanawiam się: czy naprawdę można być zazdrosnym o kota? A może to tylko pretekst do tego, by powiedzieć „potrzebuję cię”? Ile razy w życiu nie zauważamy takich sygnałów od najbliższych?