Wyrzuciłam macochę po śmierci taty – czy naprawdę byłam taka okrutna?

– Nie możesz tu zostać, Aneto. – Moje słowa zawisły w powietrzu jak grzmot przed burzą. Stałam w progu salonu, ściskając w dłoni klucz do drzwi wejściowych, a ona patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Jej oczy, zawsze chłodne i nieprzystępne, teraz były pełne łez. Ale nie potrafiłam już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.

Mój tata, Andrzej, zmarł dwa tygodnie temu. Zostawił po sobie pustkę, której nie da się opisać słowami. Był moim bohaterem, moją opoką, jedyną osobą, która rozumiała mnie bez słów. Po śmierci mamy to on nauczył mnie żyć na nowo. Kiedy pojawiła się Aneta – młodsza od niego o piętnaście lat – próbowałam ją zaakceptować. Naprawdę próbowałam. Ale ona nigdy nie była częścią naszej rodziny. Zawsze czułam się przy niej jak intruz we własnym domu.

Po pogrzebie dom wypełniła cisza. Aneta chodziła po pokojach jak duch, przestawiała rzeczy taty, wyrzucała jego ubrania do worków na śmieci. Kiedy zapytałam, co robi, odpowiedziała chłodno:

– Muszę zrobić miejsce na nowe życie.

Nowe życie? Jakby śmierć taty była dla niej szansą na świeży start! Wtedy coś we mnie pękło. Przez kilka dni znosiłam jej obecność, jej rozmowy przez telefon z koleżankami o tym, jak „w końcu będzie mogła urządzić dom po swojemu”. Każde jej słowo wbijało mi się w serce jak nóż.

Pewnego wieczoru usłyszałam, jak rozmawia przez telefon z kimś obcym:

– Tak, już niedługo będę mogła sprzedać ten dom. Ola nie ma tu żadnych praw.

Ola – to ja. Moje imię wypowiedziane z taką pogardą sprawiło, że poczułam się jak śmieć. To był dom mojego dzieciństwa! Tata kupił go dla mnie i mamy, zanim jeszcze pojawiła się Aneta w naszym życiu.

Następnego dnia zebrałam się na odwagę i powiedziałam jej prosto w twarz:

– Chcę, żebyś się wyprowadziła. To nie jest twój dom.

Zaczęła krzyczeć, że jestem niewdzięczna, że tata by tego nie chciał. Ale ja wiedziałam swoje. Tata zostawił testament – dom był zapisany na mnie. Aneta miała prawo tu mieszkać tylko do jego śmierci.

– Nie masz serca! – wrzeszczała. – Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam!

A co ona dla mnie zrobiła? Przez trzy lata naszego wspólnego życia unikała mnie jak ognia. Nigdy nie zapytała, jak się czuję po stracie mamy. Nigdy nie była dla mnie wsparciem.

Kiedy wyprowadzała swoje rzeczy, patrzyłam przez okno i czułam ulgę pomieszaną z poczuciem winy. Wiedziałam, że rodzina taty będzie miała mi to za złe. I nie myliłam się.

Ciotka Basia zadzwoniła już następnego dnia:

– Olu, jak mogłaś? Aneta została sama! Przecież to też była żona twojego ojca!

– Ale nigdy nie była moją rodziną – odpowiedziałam cicho.

Wujek Marek przyszedł do mnie osobiście:

– Twój tata przewraca się w grobie! Zawsze mówił, że rodzina jest najważniejsza.

Ale czy Aneta naprawdę była rodziną? Czy ktoś, kto traktuje dom mojego dzieciństwa jak inwestycję do sprzedania, zasługuje na moje współczucie?

Od tamtej pory jestem sama w pustym domu. Każdy kąt przypomina mi tatę – jego ulubiony fotel przy oknie, zapach kawy o poranku, zdjęcia z wakacji nad morzem. Czasem mam wrażenie, że zaraz wejdzie do kuchni i powie: „Oluś, zrobiłem ci herbatę”.

Ale zamiast niego słyszę tylko echo własnych kroków i głosy rodziny oskarżające mnie o bezduszność.

Czy naprawdę byłam taka okrutna? Czy miałam prawo bronić swojego domu przed kimś, kto nigdy nie chciał być jego częścią? A może powinnam była dać Anecie szansę na nowy początek?

Czasem budzę się w nocy i pytam samą siebie: czy gdyby tata żył, byłby ze mnie dumny? Czy zrozumiałby moją decyzję? Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między własnym szczęściem a oczekiwaniami innych?

Może to ja jestem potworem… A może po prostu człowiekiem, który za bardzo kocha wspomnienia.