Wszystko, co kochałam, okazało się kłamstwem – jak testament mojego męża zniszczył naszą rodzinę

– Co to znaczy, że połowa firmy i pieniądze idą do jakiejś Anny Nowak? – mój głos drżał, a w gardle czułam gulę, której nie mogłam przełknąć. Siedziałam na skórzanej kanapie w kancelarii notarialnej, a obok mnie córka, Marta, ściskała moją dłoń tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. Notariusz nawet nie podniósł wzroku znad papierów.

– Tak brzmi wola pana Jana Kowalskiego – odpowiedział spokojnie, jakby czytał prognozę pogody, a nie właśnie roztrzaskał na kawałki moje życie.

Jeszcze tydzień temu byłam żoną szanowanego przedsiębiorcy, matką dwójki dorosłych dzieci, kobietą, która wierzyła, że zna swojego męża na wylot. Janek był moim pierwszym i jedynym mężczyzną. Poznaliśmy się na studiach w Krakowie, zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Przez czterdzieści lat byliśmy razem – przynajmniej tak mi się wydawało.

Ostatnie miesiące jego życia były trudne. Rak trzustki zabrał go szybko i bezlitośnie. Wtedy myślałam tylko o tym, jak bardzo go kocham i jak bardzo będę za nim tęsknić. Nie przyszło mi do głowy, że po jego śmierci będę musiała zmierzyć się z czymś jeszcze gorszym niż żałoba.

Po odczytaniu testamentu świat zaczął wirować. Anna Nowak. Kim ona jest? Dlaczego Janek zostawił jej połowę firmy i 300 tysięcy złotych? Przecież nigdy o niej nie słyszałam. Przez całą drogę do domu Marta płakała, a syn, Paweł, rzucał przekleństwami pod nosem.

– Mamo, musimy to wyjaśnić – powiedział stanowczo Paweł. – Może to jakaś pomyłka?

Ale ja już wiedziałam, że to nie pomyłka. Janek był dokładny, skrupulatny. Jeśli coś zapisał w testamencie, miał powód.

Nie spałam całą noc. Wpatrywałam się w sufit i próbowałam sobie przypomnieć jakiekolwiek sygnały. Czy kiedykolwiek wracał później do domu? Czy miał tajemnicze telefony? Może te „delegacje” do Warszawy nie były tylko spotkaniami biznesowymi?

Następnego dnia zaczęłam szukać. Przeglądałam jego dokumenty, stare maile, kalendarze. W końcu znalazłam: zdjęcie sprzed pięciu lat. Janek siedzi w kawiarni z kobietą w moim wieku. Uśmiechają się do siebie. Na odwrocie zdjęcia napis: „Dziękuję za wszystko. Anna”.

Serce mi zamarło. Czy to była jego kochanka? A może…

Zadzwoniłam do notariusza i poprosiłam o kontakt do Anny Nowak. Nie chciał mi go dać – ochrona danych osobowych. Ale powiedział, że Anna mieszka w Krakowie.

Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Dzieci próbowały mnie pocieszać, ale widziałam w ich oczach ten sam lęk i gniew. W końcu postanowiłam działać.

Pojechałam do Krakowa. Znalazłam Annę przez znajomych z branży – okazało się, że prowadzi małą księgarnię na Kazimierzu. Weszłam tam z bijącym sercem.

– Dzień dobry… Szukam Anny Nowak – powiedziałam cicho.

Kobieta za ladą podniosła wzrok znad książki. Miała siwe włosy związane w kok i łagodne oczy. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.

– To ja… – odpowiedziała spokojnie.

– Nazywam się Elżbieta Kowalska. Byłam żoną Jana Kowalskiego.

Widziałam, jak jej twarz blednie. Usiadłyśmy przy stoliku na zapleczu. Przez chwilę milczałyśmy.

– Proszę mi powiedzieć prawdę – zaczęłam drżącym głosem. – Kim pani była dla mojego męża?

Anna spuściła wzrok.

– Byliśmy przyjaciółmi… przez wiele lat. Poznaliśmy się jeszcze na studiach. Potem nasze drogi się rozeszły, ale kilka lat temu Janek odezwał się do mnie… Pomagałam mu w firmie, doradzałam…

– To wszystko? – przerwałam jej ostro.

– Nie… – Anna westchnęła ciężko. – Byliśmy sobie bliscy… Ale nigdy nie chciałam rozbijać waszej rodziny. Janek był nieszczęśliwy przez ostatnie lata… Czuł się samotny…

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.

– Samotny? Miał rodzinę! Miał mnie!

– Wiem… Przepraszam…

Wyszłam stamtąd roztrzęsiona. Przez kolejne dni nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim. Czy naprawdę byłam tak ślepa? Czy Janek cierpiał przy mnie?

W domu atmosfera była napięta do granic możliwości. Marta oskarżała ojca o zdradę, Paweł chciał walczyć o firmę w sądzie.

– Mamo, nie możemy tego tak zostawić! To niesprawiedliwe!

Ale ja nie miałam już siły walczyć. Czułam się zdradzona przez człowieka, którego kochałam najbardziej na świecie. Zaczęłam kwestionować całe swoje życie: czy byłam dobrą żoną? Czy powinnam była coś zauważyć?

Przez wiele tygodni żyliśmy w zawieszeniu. Rodzina podzieliła się na dwa obozy: jedni chcieli zemsty, inni próbowali zrozumieć motywy Janka. Ja coraz częściej zamykałam się w sobie.

Pewnego wieczoru znalazłam list od Janka schowany w jego ulubionej książce:

„Elu,
Jeśli to czytasz, znaczy, że mnie już nie ma. Wiem, że cię zraniłem i przepraszam za to z całego serca. Anna była moją przyjaciółką i powierniczką w trudnych chwilach. Nie chciałem cię skrzywdzić – chciałem tylko zostawić po sobie coś dobrego dla kogoś, kto mi pomógł wtedy, gdy sam nie dawałem rady. Proszę cię o wybaczenie.”

Płakałam całą noc.

Dziś minęło pół roku od śmierci Janka. Nadal nie wiem, czy potrafię mu wybaczyć. Ale wiem jedno: życie potrafi zaskoczyć nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że wszystko mamy pod kontrolą.

Czy można naprawdę poznać drugiego człowieka? A może wszyscy nosimy w sobie tajemnice, których nikt nigdy nie odkryje?