Teściowa, która zniszczyła moje małżeństwo: Historia Kingi
— Kinga, przyjedź w sobotę z Zosią. Tylko wy dwie. — Głos mojej teściowej brzmiał chłodno i stanowczo. Siedziałam na kuchennym krześle, ściskając telefon tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. — A Darek? — zapytałam cicho, choć znałam już odpowiedź. — On nie musi przyjeżdżać. Wiesz dobrze, dlaczego.
To był kolejny raz, kiedy słyszałam te słowa. Za każdym razem bolały tak samo, jakby ktoś wbijał mi szpilki prosto w serce. Przez chwilę miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę, ale powstrzymałam się. Zosia bawiła się w swoim pokoju, a ja nie chciałam, żeby widziała moją rozpacz.
Czasami zastanawiam się, kiedy to wszystko się zaczęło. Może już wtedy, gdy pierwszy raz przyprowadziłam Darka do domu mojej mamy? Był przystojny, wysoki, z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. W liceum wszyscy na niego patrzyli — chłopak z dobrego domu, zawsze pomocny, zawsze grzeczny. Ja byłam zwyczajną dziewczyną z blokowiska na Pradze. Moja mama od razu go polubiła. Ale jego matka…
Pani Halina spojrzała na mnie wtedy z góry na dół i uśmiechnęła się chłodno. — To ty jesteś tą Kingą? — zapytała, jakby sprawdzała, czy pasuję do jej wyobrażeń o synowej. Już wtedy poczułam się nieswojo.
Z czasem było tylko gorzej. Kiedy Darek oświadczył mi się po studiach, myślałam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Ale jego matka nawet nie pogratulowała mi osobiście. Wysłała tylko krótkiego SMS-a: „Mam nadzieję, że wiecie, co robicie”.
Przez pierwsze lata małżeństwa próbowałam ją przekonać do siebie. Zapraszałam ją na obiady, kupowałam jej ulubione kwiaty, pamiętałam o jej urodzinach i imieninach. Zawsze była uprzejma, ale chłodna. Nigdy nie powiedziała mi niczego miłego. Zawsze znajdowała powód do krytyki: a to zupa za słona, a to firanki nieuprasowane, a to Zosia za lekko ubrana.
Darek próbował mnie pocieszać. — Mama taka już jest — mówił. — Nie przejmuj się nią.
Ale jak miałam się nie przejmować? To była jego matka! Chciałam być częścią tej rodziny, chciałam, żeby Zosia miała babcię, która ją kocha i akceptuje także jej mamę.
Najgorsze przyszło po śmierci mojego taty. Byłam wtedy rozbita psychicznie i potrzebowałam wsparcia. Moja mama była w żałobie, a ja czułam się samotna jak nigdy wcześniej. Pani Halina zadzwoniła wtedy do Darka i powiedziała: — Kinga powinna wrócić do swojej matki na jakiś czas. Ty musisz skupić się na pracy.
Płakałam wtedy całą noc. Darek był rozdarty między mną a matką. Coraz częściej wracał późno do domu, coraz rzadziej rozmawialiśmy o czymś innym niż rachunki i obowiązki domowe.
Zosia rosła i coraz częściej pytała: — Mamo, dlaczego babcia Halinka nie przytula cię tak jak babcia Basia?
Nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć.
Pewnego dnia Darek wrócił z pracy i powiedział: — Mama zaprosiła nas na święta. Ale… prosiła, żebyś ty została w domu.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. — I co jej odpowiedziałeś?
Wzruszył ramionami. — Powiedziałem, że to głupie… Ale ona się uparła.
— A ty? Co ty na to?
— Kinga… Nie chcę się kłócić z mamą.
To był moment, w którym coś we mnie pękło. Poczułam się jak intruz we własnej rodzinie. Przez kolejne tygodnie żyliśmy obok siebie jak współlokatorzy. Darek coraz częściej jeździł do matki sam lub z Zosią. Ja zostawałam w domu i płakałam w poduszkę.
W końcu zebrałam się na odwagę i pojechałam do pani Haliny sama. Chciałam porozmawiać szczerze, wyjaśnić wszystko raz na zawsze.
— Pani Halino — zaczęłam drżącym głosem — czy ja naprawdę zrobiłam coś złego? Dlaczego mnie pani nie akceptuje?
Spojrzała na mnie zimno i odpowiedziała: — Ty nigdy nie będziesz dla Darka wystarczająco dobra. On zasługuje na więcej niż dziewczynę z blokowiska.
Wyszłam stamtąd z poczuciem upokorzenia i bezsilności.
Po tej rozmowie już nic nie było takie samo. Darek coraz bardziej oddalał się ode mnie. W końcu powiedział: — Kinga, może powinniśmy zrobić sobie przerwę? Mama mówi, że to dla nas najlepsze.
Zgodziłam się bez słowa sprzeciwu. Nie miałam już siły walczyć.
Teraz mieszkam z Zosią u mojej mamy. Każdego dnia patrzę na córkę i zastanawiam się, czy zrobiłam wszystko, by uratować naszą rodzinę. Czy mogłam bardziej walczyć? Czy powinnam była odpuścić wcześniej?
Czasem myślę o Darku i o tym, jak bardzo go kochałam. Ale wiem też, że nie mogę pozwolić nikomu — nawet teściowej — decydować o moim szczęściu.
Czy naprawdę rodzina powinna być miejscem walki o akceptację? Czy miłość zawsze musi boleć? Może są rzeczy, których nigdy nie da się naprawić…