Ślub mojego brata – moja nocna zmora: Kiedy rodzina staje się polem bitwy o pieniądze

– Iwona, powiedz coś w końcu! – głos mamy rozbrzmiał w kuchni jak rozkaz. Siedziałam przy stole, ściskając w dłoni widelec, który już dawno przestał służyć do jedzenia. W powietrzu wisiała cisza, napięta jak struna. Po drugiej stronie stołu Darek, mój brat, patrzył na mnie z wyrzutem. Ojciec milczał, zaciśnięte usta zdradzały jego gniew.

– Nie wiem, co mam powiedzieć – wyszeptałam. – To nie jest takie proste.

– Dla ciebie może nie – syknął Darek. – Ale dla mnie to najważniejszy dzień w życiu! Chcę mieć wesele z prawdziwego zdarzenia, a nie jakieś skromne przyjęcie w remizie.

Mama spojrzała na ojca. – Stać nas na to, żeby pomóc dzieciom. Zawsze mówiłeś, że rodzina jest najważniejsza.

Ojciec uderzył pięścią w stół. – Rodzina jest najważniejsza, ale nie będę się zadłużał po uszy! Darek, masz trzydzieści lat. Może czas dorosnąć i samemu coś zorganizować?

W tej chwili poczułam, jakby ktoś rozciął mnie na pół. Z jednej strony rozumiałam Darka – odkąd pamiętam, marzył o wielkim weselu. Z drugiej strony widziałam zmęczenie i lęk w oczach ojca. Odkąd stracił pracę w stoczni dwa lata temu, ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Mama dorabiała sprzątaniem u sąsiadów, ja pracowałam na pół etatu w księgarni i studiowałam zaocznie. Darek mieszkał z narzeczoną u jej rodziców i nie miał stałej pracy.

– Iwona, ty zawsze byłaś rozsądna – mama próbowała mnie wciągnąć do sporu. – Powiedz coś bratu.

Spojrzałam na Darka. Jego oczy były czerwone od gniewu i upokorzenia.

– Darek… Może da się to zrobić trochę skromniej? – zaproponowałam ostrożnie.

– Skromniej? – wybuchnął. – Ty zawsze byłaś tą grzeczną córką! Nigdy nie rozumiałaś, jak to jest być mną! Zawsze wszystko dla ciebie było łatwiejsze!

Zrobiło mi się gorąco. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Wstałam od stołu i wybiegłam do swojego pokoju. Za drzwiami usłyszałam jeszcze krzyk mamy i trzask talerzy.

Tamtej nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, wsłuchując się w ciszę domu, która była ciężka od niewypowiedzianych słów. Przypomniałam sobie dzieciństwo – jak razem z Darkiem budowaliśmy szałasy na podwórku, jak śmialiśmy się do łez z głupich żartów taty. Gdzie to wszystko się podziało?

Następnego dnia wróciłam późno z pracy. W kuchni siedziała mama z czerwonymi oczami.

– Iwona… Twój brat się wyprowadził do Magdy na stałe. Powiedział, że nie chce już mieć z nami nic wspólnego.

Poczułam ukłucie w sercu. Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystko i pobiec do niego, ale wiedziałam, że to nic nie da. Darek był uparty jak osioł.

Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była nie do zniesienia. Ojciec chodził ponury i milczący, mama płakała po nocach. Ja próbowałam być silna dla nich obojga, ale czułam się coraz bardziej samotna. W pracy nie mogłam się skupić, na uczelni zawalałam kolejne egzaminy.

Pewnego wieczoru zadzwoniła Magda.

– Iwona? Możemy się spotkać? Darek jest… bardzo zamknięty w sobie. Martwię się o niego.

Spotkałyśmy się w kawiarni niedaleko rynku. Magda wyglądała na zmęczoną i przygaszoną.

– On cały czas mówi tylko o tym weselu – westchnęła. – Ale ja… ja bym chciała po prostu być z nim szczęśliwa. Nawet jeśli to będzie tylko obiad dla najbliższych.

Poczułam ulgę i smutek jednocześnie.

– Powiedz mu to – poprosiłam cicho.

– Próbowałam… Ale on uważa, że jeśli nie będzie wielkiego wesela, to znaczy, że zawiódł wszystkich.

Wróciłam do domu jeszcze bardziej przybita. Przez kilka dni nie miałam odwagi zadzwonić do Darka. W końcu zebrałam się na odwagę i napisałam mu wiadomość: „Darek, tęsknię za tobą. Może pogadamy?”

Odpisał dopiero po trzech dniach: „Nie wiem, czy jest o czym.”

Wtedy pękło we mnie coś na dobre. Przestałam udawać przed sobą, że wszystko się ułoży samo.

Któregoś wieczoru zebrałam całą rodzinę przy stole.

– Musimy porozmawiać – zaczęłam drżącym głosem. – To wszystko… ten ślub… pieniądze… To nas niszczy bardziej niż cokolwiek innego.

Ojciec spojrzał na mnie ciężkim wzrokiem.

– Co proponujesz?

– Może… może powinniśmy po prostu być razem? Bez względu na to, czy będzie wielkie wesele czy nie? Może powinniśmy przestać liczyć pieniądze i zacząć liczyć siebie nawzajem?

Mama rozpłakała się na dobre. Ojciec spuścił głowę.

Kilka dni później dostałam zaproszenie na skromny obiad u Magdy i Darka. Bez orkiestry, bez blichtru – tylko najbliżsi przy jednym stole. Było cicho i spokojnie. Darek podziękował wszystkim za przybycie i spojrzał na mnie z wdzięcznością.

Ale coś we mnie pękło na zawsze. Nasza rodzina już nigdy nie była taka sama jak kiedyś. Każdy z nas nosił w sobie blizny po tej wojnie o pieniądze i dumę.

Czasem patrzę na stare zdjęcia z dzieciństwa i zastanawiam się: czy naprawdę warto było aż tak walczyć o jeden dzień? Czy rodzina może przetrwać wszystko… nawet własne ambicje i rozczarowania?