Rodzina żąda moich rzeczy: Czy muszę się dzielić wszystkim, nawet jeśli nie chcę?

– Mamo, mogę wziąć twoje słuchawki? – głos Zosi rozbrzmiewa w kuchni, zanim jeszcze zdążę wypić poranną kawę.

Zamykam oczy i liczę do trzech. To już trzeci raz w tym tygodniu, kiedy ktoś z mojej rodziny prosi mnie o coś mojego. Wczoraj mąż zabrał mój ulubiony sweter, bo „było mu zimno”, a dwa dni temu syn zgarnął mój notes, żeby zapisać sobie „ważne sprawy”. Niby nic wielkiego, a jednak czuję, jakby ktoś codziennie po kawałku zabierał mi coś ważnego.

– Zosiu, to są moje słuchawki. Potrzebuję ich do pracy – odpowiadam spokojnie, choć w środku aż się gotuję.

– Ale ja tylko na chwilę! – Zosia już wyciąga rękę, jakby decyzja została podjęta za mnie.

Patrzę na nią i widzę siebie sprzed lat – zawsze gotową oddać ostatni kawałek czekolady, ostatnią wolną chwilę, ostatnią rzecz z szafy. Tylko że wtedy wydawało mi się, że tak trzeba. Że bycie dobrą żoną i matką to rezygnowanie z siebie.

Mąż wchodzi do kuchni. – Kochanie, widziałaś mój portfel? – pyta, ale zanim odpowiem, zauważa słuchawki w mojej dłoni. – O, pożyczysz mi je na siłownię? Moje się zepsuły.

Czuję, jak narasta we mnie frustracja. Mam ochotę krzyknąć: „Nie! To są MOJE słuchawki! Moje!” Ale zamiast tego tylko wzdycham i podaję je mężowi. Zosia patrzy na mnie z wyrzutem.

– To niesprawiedliwe! – rzuca i wychodzi trzaskając drzwiami.

Zostaję sama w kuchni. Bez słuchawek, bez kawy, z poczuciem winy i narastającym żalem do całego świata. Czy naprawdę muszę się dzielić wszystkim? Czy nie mam prawa do własnych rzeczy?

Wieczorem próbuję porozmawiać z mężem. Siedzimy na kanapie, dzieci już śpią.

– Michał, czy ty zauważyłeś, że ostatnio wszyscy prosicie mnie o moje rzeczy? – pytam cicho.

Patrzy na mnie zdziwiony. – Przecież to tylko słuchawki…

– Ale to nie chodzi tylko o słuchawki. To sweter, notes, krem do rąk… Nawet moja kawa znika szybciej niż powinna.

Michał wzrusza ramionami. – Przecież jesteśmy rodziną. Wszystko jest wspólne.

Czuję łzy pod powiekami. – Ale ja też jestem człowiekiem. Potrzebuję mieć coś tylko dla siebie.

Michał milknie. Wiem, że nie rozumie. Może nigdy nie rozumiał.

Następnego dnia postanawiam być asertywna. Kiedy Zosia prosi o moje słuchawki, mówię stanowczo:

– Nie, Zosiu. To są moje słuchawki i dziś ich potrzebuję.

Zosia patrzy na mnie zaskoczona. – Ale ty zawsze się dzielisz!

– Dziś nie mogę. Chcę mieć coś tylko dla siebie.

Zosia obraża się i wychodzi z pokoju. Czuję się okropnie. Przez cały dzień mam wyrzuty sumienia. Michał też jest chłodny. Widzę w jego oczach rozczarowanie.

Wieczorem siedzę sama w sypialni i płaczę w poduszkę. Czy naprawdę jestem złą matką i żoną tylko dlatego, że chcę mieć coś swojego? Czy egoizm to grzech?

W pracy koleżanka pyta mnie, czemu jestem taka przygaszona.

– Mam wrażenie, że wszyscy czegoś ode mnie chcą – mówię cicho.

Ola kiwa głową ze zrozumieniem. – Wiesz, ja też tak miałam. Dopóki nie postawiłam granic. To trudne, ale konieczne.

Wracam do domu z nową determinacją. Wieczorem zbieram rodzinę przy stole.

– Chciałabym porozmawiać – zaczynam drżącym głosem. – Kocham was bardzo, ale czuję się czasem tak, jakbyście zapominali, że ja też mam swoje potrzeby i rzeczy.

Michał patrzy na mnie uważnie. Zosia przewraca oczami.

– Nie chcę być samolubna – mówię dalej – ale potrzebuję mieć coś tylko dla siebie. Słuchawki, notes… Czasem nawet chwilę ciszy.

Zapada cisza. Czuję napięcie w powietrzu.

– Mamo… przepraszam – mówi cicho Zosia. – Nie wiedziałam, że to dla ciebie takie ważne.

Michał bierze mnie za rękę. – Przepraszam, kochanie. Chyba faktycznie trochę przesadziliśmy.

Oddycham z ulgą. Może nie wszystko stracone?

Ale następnego dnia historia się powtarza. Tym razem syn zabiera mój krem do rąk bez pytania. Znów czuję się niewidzialna.

Wieczorem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy naprawdę muszę walczyć o każdy kawałek siebie? Czy rodzina to miejsce, gdzie trzeba rezygnować ze swoich granic?

Może inni też mają podobnie? Może nie jestem sama w tej walce o własną przestrzeń?

Czy naprawdę bycie dobrą matką oznacza oddawanie wszystkiego? A może czas nauczyć rodzinę szacunku do moich granic?