„Podpisz wszystko na mnie! Dlaczego jej uwierzyłaś? Ona cię oszukuje!” – Moja walka o dom, córkę i własną godność po zdradzie męża
– Podpisz wszystko na mnie! – krzyczał Adam, stojąc w progu naszego salonu, z twarzą czerwoną od gniewu. – Dlaczego jej uwierzyłaś? Ona cię oszukuje!
Jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażałam sobie, że usłyszę takie słowa z ust człowieka, z którym spędziłam dwadzieścia lat życia. Adam był moim mężem, ojcem naszej córki, Magdy. Zawsze myślałam, że jesteśmy rodziną, której nic nie złamie. A jednak…
Wszystko zaczęło się niewinnie. Adam coraz częściej wracał późno z pracy. Tłumaczył się nadgodzinami, nowymi projektami w firmie. Znałam go – był ambitny, zawsze chciał więcej. Ale coś się zmieniło. Przestał ze mną rozmawiać, unikał spojrzenia, a kiedy pytałam, czy wszystko w porządku, zbywał mnie krótkim „jestem zmęczony”.
Pewnego wieczoru, kiedy Magda spała już w swoim pokoju, usłyszałam cichy dźwięk telefonu Adama. Zawsze miał go przy sobie, ale tym razem zostawił go na stole w kuchni. Przez chwilę walczyłam ze sobą – nie chciałam być tą żoną, która grzebie w cudzych rzeczach. Ale coś mnie tknęło. Odczytałam wiadomość: „Tęsknię za tobą. Kiedy znowu się zobaczymy?”
Serce mi zamarło. Nie chciałam wierzyć w to, co widzę. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Rano Adam zachowywał się jak gdyby nigdy nic. W końcu zebrałam się na odwagę.
– Adam… kto to jest Aneta?
Zamarł. Przez chwilę patrzył na mnie pustym wzrokiem.
– To tylko koleżanka z pracy – rzucił szybko.
– Nie kłam mi! – głos mi się załamał.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam w jego oczach strach. Ale nie przeprosił. Nie przyznał się. Zamiast tego zaczął mnie oskarżać o brak zaufania, o to, że przesadzam.
Od tego momentu wszystko zaczęło się sypać. Adam coraz częściej znikał z domu, a ja czułam się coraz bardziej samotna i zagubiona. Magda zaczęła zadawać pytania: „Mamo, dlaczego tata jest taki smutny? Dlaczego nie je z nami kolacji?”
Nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie teściowa.
– Marto, musimy porozmawiać – powiedziała chłodno. – Adam mówił mi, że chcesz odebrać mu wszystko. Że chcesz go zrujnować.
Byłam w szoku.
– To nieprawda! – próbowałam tłumaczyć. – To on mnie zdradził…
– Nie wierzę ci – przerwała mi sucho. – Adam zawsze był dobrym synem.
Zrozumiałam wtedy, że jestem sama. Nawet moja własna matka nie potrafiła mi pomóc – była już schorowana i mieszkała daleko, w małym miasteczku pod Lublinem.
Zaczęły się rozmowy o rozwodzie. Adam przestał ukrywać romans z Anetą. Zaczął żądać ode mnie podpisania pełnomocnictw do naszego mieszkania.
– Przecież to ja je kupiłem! – powtarzał z uporem maniaka.
– Za nasze wspólne pieniądze! – krzyczałam przez łzy.
Magda słyszała nasze kłótnie. Zamykała się wtedy w swoim pokoju i płakała w poduszkę.
Pewnego wieczoru przyszła do mnie i powiedziała:
– Mamo… czy my będziemy musiały się wyprowadzić?
Przytuliłam ją mocno.
– Nie pozwolę na to, kochanie. To nasz dom.
Ale sama nie byłam tego taka pewna.
Adam zaczął grozić sądem. Wynajął adwokata – znajomego swojego ojca, który od lat prowadził sprawy rozwodowe w Warszawie.
– Jeśli nie podpiszesz tych papierów, zostaniesz z niczym! – wrzeszczał pewnego dnia.
Czułam się jak zwierzę zapędzone w kozi róg. Nie miałam pieniędzy na prawnika, a on miał wsparcie całej swojej rodziny.
Wtedy zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka z liceum, Kasia.
– Marta, nie możesz się poddać! Znam dobrą prawniczkę. Pomogę ci zebrać pieniądze na zaliczkę.
Po raz pierwszy od miesięcy poczułam cień nadziei.
Spotkałam się z mecenas Nowak w jej małym biurze na Pradze. Słuchała mnie uważnie, nie przerywała.
– Pani Marto, proszę pamiętać: mieszkanie jest wspólne. On nie może pani wyrzucić ani zmusić do podpisania czegokolwiek pod groźbą.
Wróciłam do domu silniejsza o tę wiedzę. Kiedy Adam po raz kolejny próbował wymusić podpisanie dokumentów, spojrzałam mu prosto w oczy:
– Nie podpiszę niczego bez konsultacji z moją prawniczką.
Był wściekły. Rzucił kluczami o ścianę i wyszedł trzaskając drzwiami.
Następne tygodnie były koszmarem. Adam zaczął przyprowadzać Anetę do naszego mieszkania pod moją nieobecność. Magda wróciła kiedyś ze szkoły i zobaczyła ich razem w kuchni.
– Mamo… ona siedziała na twoim miejscu przy stole…
Serce mi pękło na milion kawałków.
Zaczęły się plotki na osiedlu. Sąsiadki patrzyły na mnie z litością albo szeptały za moimi plecami. Czułam się upokorzona i samotna jak nigdy wcześniej.
Ale nie mogłam się poddać – dla Magdy i dla siebie.
Rozprawa rozwodowa była najgorszym dniem mojego życia. Adam siedział po drugiej stronie sali sądowej z Anetą u boku i swoim adwokatem. Ja miałam Kasię i mecenas Nowak.
Sędzia zadawała pytania: kto opiekuje się dzieckiem? Kto dba o dom? Kto ponosi koszty utrzymania?
Adam próbował udowodnić, że jestem niestabilna emocjonalnie i nie nadaję się na matkę.
– Pani Marta jest przewrażliwiona i nie radzi sobie z codziennością – mówił jego adwokat chłodnym tonem.
Chciało mi się płakać ze złości i bezsilności.
Ale wtedy Magda podeszła do ławy sędziowskiej i powiedziała cicho:
– Chcę mieszkać z mamą… Tata jest ciągle smutny i krzyczy na nas…
Sędzia spojrzała na mnie uważnie.
Po kilku godzinach zapadł wyrok: rozwód z winy Adama, opieka nad Magdą przyznana mnie, mieszkanie do podziału po połowie.
Adam był wściekły. Wyszedł z sali sądowej bez słowa.
Dziś minął już rok od tamtych wydarzeń. Nadal mieszkam z Magdą w naszym mieszkaniu na Ursynowie. Adam widuje córkę co drugi weekend, ale ich relacje są chłodne.
Czasem budzę się w nocy zlana potem i pytam siebie: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały? Ale wiem jedno – nie pozwoliłam odebrać sobie godności ani domu.
Często myślę o innych kobietach w podobnej sytuacji. Czy wy też czuliście się kiedyś tak bezsilne? Jak znalazłyście w sobie siłę do walki? Może razem możemy być dla siebie wsparciem…