Ostatnia wola matki: Kiedy rodzina staje się polem bitwy
– Weronika, nie rozumiesz, że to wszystko przez ciebie? – głos mojej matki przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy zlewie, z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie, próbując zmyć z talerzy nie tylko resztki obiadu, ale i ciężar ostatnich miesięcy. Mama siedziała przy stole, sztywna jak posąg, a jej spojrzenie było twarde jak granit.
– Mamo, proszę cię… – zaczęłam cicho, ale przerwała mi ruchem ręki.
– Nie chcę słuchać twoich tłumaczeń. Rozwiodłaś się z Pawłem, rozbiłaś rodzinę, a teraz chcesz, żebym udawała, że nic się nie stało? – Jej głos drżał od gniewu i rozczarowania.
W tym momencie do kuchni weszła Lena, moja córka. Miała słuchawki na uszach i nawet nie spojrzała na mnie. Przeszła obok jak obca osoba. Dawid, mój brat, siedział w salonie i udawał, że nie słyszy naszej kłótni. Wszyscy byliśmy pod jednym dachem, a jednak każdy z nas był samotny.
Kiedyś myślałam, że rodzina to bezpieczna przystań. Po rozwodzie z Pawłem wszystko się zmieniło. Mama przestała ze mną rozmawiać jak z córką – stałam się dla niej kimś obcym. Dawid zaczął przyjeżdżać częściej niż zwykle, niby żeby pomóc mamie w ogrodzie, ale dobrze wiedziałam, że chodzi o coś więcej. Ostatnio coraz częściej słyszałam ich szeptane rozmowy o testamencie.
Pewnego wieczoru usłyszałam przez drzwi:
– Mamo, musisz pomyśleć o przyszłości. Weronika sobie nie radzi. Lena też jest dziwna od tego rozwodu…
– Dawidzie, nie chcę o tym rozmawiać – odpowiedziała mama zmęczonym głosem.
Siedziałam wtedy na łóżku i czułam się jak intruz we własnym domu. Lena zamykała się w swoim pokoju i coraz częściej wyjeżdżała do ojca. Zaczęłam podejrzewać, że Dawid podjudza mamę przeciwko mnie. Kiedyś byliśmy blisko – dzieliliśmy się wszystkim, nawet najgorszymi sekretami. Teraz patrzył na mnie z chłodną wyższością.
Najgorsze przyszło kilka dni później. Mama poprosiła mnie do swojego pokoju. Siedziała przy biurku z dokumentami rozłożonymi przed sobą.
– Weroniko, musimy porozmawiać o przyszłości domu – zaczęła powoli. – Nie wiem, czy powinnam zostawić ci wszystko po sobie. Dawid jest taki odpowiedzialny…
Poczułam, jak coś we mnie pęka.
– Mamo! Przecież zawsze mówiłaś, że dom jest dla nas wszystkich! – krzyknęłam przez łzy.
– Czasy się zmieniły – odpowiedziała chłodno. – Ty już nie jesteś tą samą osobą.
Wyszłam trzaskając drzwiami. W korytarzu minęłam Lenę. Spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Znowu się kłócicie? Może lepiej by było, gdybyśmy wszyscy żyli osobno – rzuciła i zamknęła się w swoim pokoju.
Zaczęłam mieć koszmary. Śniło mi się, że dom płonie, a ja stoję na zewnątrz i patrzę bezradnie, jak wszystko znika w płomieniach. Budziłam się zlana potem i czułam narastającą panikę.
Pewnego dnia Dawid przyszedł do kuchni z mamą i zaczęli rozmawiać o sprzedaży działki za miastem.
– To byłoby najlepsze rozwiązanie – mówił Dawid spokojnie. – Podzielimy pieniądze i każdy będzie miał coś dla siebie.
Spojrzałam na mamę błagalnie.
– Mamo, to nasz dom! Tu dorastałyśmy z Dawidem…
Mama spuściła wzrok.
– Muszę myśleć o przyszłości Leny…
Wtedy Lena weszła do kuchni i rzuciła:
– Ja nie chcę tu mieszkać! Chcę być z tatą!
Poczułam się zupełnie sama. Nawet moja córka odwróciła się ode mnie. Próbowałam z nią rozmawiać wieczorami, ale zamykała się w sobie coraz bardziej.
Kiedyś usiadłam obok niej na łóżku.
– Lena… czy ty mnie jeszcze kochasz?
Spojrzała na mnie chłodno.
– Nie wiem… Wszystko jest takie trudne.
Wtedy zrozumiałam, że straciłam nie tylko męża i rodzinny spokój, ale też własne dziecko.
Mama coraz częściej chorowała. Dawid przejął kontrolę nad jej lekami i wizytami u lekarza. Czułam się odsunięta na margines. Pewnego dnia znalazłam w szufladzie mamy nowy testament – wszystko miało przypaść Dawidowi i Lenie. Mnie zostawiła tylko kilka pamiątek rodzinnych.
Zalałam się łzami. Próbowałam porozmawiać z mamą, ale była nieugięta.
– Weroniko, musisz nauczyć się żyć sama – powiedziała twardo.
Zaczęłam myśleć o wyprowadzce. Ale dokąd miałabym pójść? Nie miałam już nikogo poza nimi.
Pewnego wieczoru Lena przyszła do mnie zapłakana.
– Mamo… boję się… Tata chce zabrać mnie na stałe do siebie…
Przytuliłam ją mocno pierwszy raz od miesięcy.
– Wszystko będzie dobrze – wyszeptałam drżącym głosem, choć sama w to nie wierzyłam.
Dawid patrzył na nas z korytarza bez słowa. W jego oczach widziałam cień triumfu.
Dziś siedzę sama w pustym salonie i patrzę na zdjęcia rodzinne na półce. Zastanawiam się: kiedy rodzina przestaje być rodziną? Czy można jeszcze odbudować coś, co zostało tak boleśnie rozdarte? Czy naprawdę majątek jest ważniejszy od miłości i lojalności?
Może ktoś z was zna odpowiedź…