Odkryłam, że zostałam babcią tydzień po narodzinach wnuczki – a kiedy przyszłam z prezentem, synowa czekała już w drzwiach

– Nie musisz wchodzić. – Głos Magdy był chłodny, niemal lodowaty. Stała w drzwiach ich mieszkania na Jeżycach, z ramionami skrzyżowanymi na piersi. W rękach ściskałam pluszowego misia i paczkę pieluch, które kupiłam dzień wcześniej w Rossmannie. Serce waliło mi jak młotem, a w gardle czułam gulę.

Nie tak wyobrażałam sobie ten dzień. Przez całe życie marzyłam, że kiedy zostanę babcią, będę mogła tulić wnuczkę w ramionach już w pierwszych godzinach jej życia. Tymczasem dowiedziałam się o narodzinach małej Zosi… tydzień po fakcie. I to nie od syna, tylko przez przypadek – usłyszałam rozmowę sąsiadki z moją przyjaciółką na klatce schodowej.

– Mariola, słyszałaś? Twój Michał został tatą! – wykrzyknęła pani Halina, a ja poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.

Przez kilka dni nie mogłam dojść do siebie. Michał nie odbierał telefonu, Magda nie odpisywała na wiadomości. W końcu zebrałam się na odwagę i pojechałam do nich z prezentem. Stałam teraz przed drzwiami ich mieszkania, a Magda patrzyła na mnie tak, jakby chciała mnie przegonić.

– Magda… ja tylko chciałam pogratulować. Przyniosłam coś dla Zosi… – próbowałam się uśmiechnąć, choć głos mi drżał.

– Dziękujemy, ale nie potrzebujemy niczego. Jesteśmy zmęczeni. Michał śpi z małą. – Jej twarz była nieprzenikniona.

– Czy mogę chociaż zobaczyć wnuczkę? – zapytałam cicho.

– To nie jest dobry moment. – Odpowiedziała stanowczo.

Stałam tak jeszcze chwilę, czując się jak intruz we własnej rodzinie. W końcu podałam jej misia i pieluchy. Magda odebrała je bez słowa i zamknęła drzwi przed moim nosem.

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Przez całą noc nie mogłam spać. W głowie kłębiły mi się pytania: Co zrobiłam nie tak? Dlaczego Michał mnie odtrąca? Przecież zawsze byłam dla niego wsparciem – po śmierci ojca sama go wychowywałam, pracowałam na dwa etaty, żeby niczego mu nie brakowało.

Następnego dnia zadzwoniłam do Michała. Odebrał dopiero po kilku sygnałach.

– Cześć, mamo – powiedział cicho.

– Michał… dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Dlaczego dowiedziałam się o Zosi od sąsiadki?

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Magda nie chciała nikogo widzieć w szpitalu. Było ciężko… Ona źle znosiła poród i połóg. Prosiła mnie, żebym nikogo nie informował.

– Ale ja jestem twoją matką! – wybuchłam. – Czy naprawdę tak trudno było wysłać chociaż SMS-a?

– Mamo, proszę cię… Nie chcemy teraz gości. Musimy się przyzwyczaić do nowej sytuacji.

Rozłączył się pierwszy raz w życiu bez pożegnania.

Przez kolejne dni chodziłam jak struta. W pracy nie mogłam się skupić, koleżanki pytały, co się stało. Wstydziłam się przyznać, że własny syn mnie odtrąca. W domu płakałam po nocach do poduszki.

Zaczęłam analizować wszystko od początku. Może to przez tamtą kłótnię z Magdą przed ślubem? Powiedziałam wtedy kilka gorzkich słów o jej rodzinie – że są zamknięci w sobie, że nie potrafią okazywać uczuć. Może to ją zabolało bardziej niż myślałam?

Postanowiłam napisać list do synowej. Przeprosiłam za wszystko, co mogło ją urazić. Napisałam też, że bardzo kocham Michała i chcę być częścią życia mojej wnuczki.

Nie odpowiedziała.

Minęły dwa tygodnie. W końcu zadzwonił Michał.

– Mamo… Możesz przyjść jutro na chwilę. Ale Magda prosi, żebyś nie komentowała niczego i nie dawała rad wychowawczych.

Zgodziłam się bez wahania.

Kiedy weszłam do ich mieszkania, zobaczyłam Magdę z podkrążonymi oczami i maleńką Zosię śpiącą w łóżeczku. Serce mi zmiękło na ten widok.

– Dziękuję za prezent – powiedziała Magda cicho. – Przepraszam za tamto… Było nam ciężko. Chciałam mieć trochę spokoju.

Usiadłyśmy razem przy stole. Przez chwilę panowała niezręczna cisza.

– Wiem, że czasem bywam zbyt nachalna – powiedziałam w końcu. – Ale bardzo kocham Michała i chcę być dobrą babcią dla Zosi.

Magda spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

– Ja też chciałabym mieć wsparcie… Ale boję się krytyki. Moja mama zawsze mnie oceniałam i… – urwała nagle.

Poczułam, jak pęka we mnie coś twardego.

– Nie będę cię oceniać. Chcę tylko pomóc, jeśli będziesz tego potrzebować.

Magda skinęła głową i podała mi Zosię na ręce. Po raz pierwszy poczułam jej ciepło i zapach niemowlęcia. Łzy same popłynęły mi po policzkach.

Wyszłam stamtąd z nadzieją, ale też z ciężarem na sercu. Czy naprawdę tak trudno rozmawiać szczerze w rodzinie? Dlaczego czasem najbliżsi stają się sobie obcy?

Może każdy z nas nosi w sobie rany z przeszłości, które przeszkadzają nam być razem? Czy potrafimy je uleczyć zanim będzie za późno?